W wywiadzie dla CNN tuż po debacie, zirytowana wiceprezydent Kamala Harris oceniła iż Biden „miał wolny początek ale mocny finisz”. Problem w tym, że nawet na antenie CNN trudno znaleźć kogoś, kto by podzielał ten punkt widzenia.
Co warto zapamiętać z tego ciekawego, dla polskiego widza nocnego, starcia?
Po pierwsze, bo to będzie miało największy wpływ na wybory, Biden pokazał się w CNN bardzo słabo pod względem fizycznym i mentalnym. Nie zanotował jakiejś wielkiej szokującej gafy, widowiskowej utraty koncentracji ale widz miał wrażenie iż każde zdanie sprawia mu trudność i ledwo trzyma się na nogach. Jak ocenił senator z Południowej Karoliny Tim Scott, typowany na kandydata na wiceprezydenta przy Trumpie, druga debata po tak słabym występie jest mało prawdopodobna.
Po drugie, Trump zdołał na czas występu utrzymać nerwy na wodzy i wyeliminować wszystkie cechy negatywne na których Demokraci opierają straszenie Trumpem, a więc nieprzewidywalność, nadmierną emocjonalność, łatwe do wyjaskrawienia i wyśmiania zarzuty. Dobrze poradził sobie z zarzutami o odpowiedzialność za napaść tłumu na Kongres po wyborach w 2020 roku. Jego wypowiedzi były stonowane, rozsądne, czyniące go akceptowalnym dla wyborcy umiarkowanego. Widać było wielką i wykonaną pracę.
Po trzecie, w sporze o to kto był/jest najgorszym prezydentem w historii (obaj się wzajemnie o to oskarżają) i kiedy Ameryka kwitła jak nigdy a kiedy była/jest państwem upadłym i pośmiewiskiem świata, można mówić o remisie. To punkt dla Trumpa bo cała narracja demokratów opiera się na swoistej „pedagogice wstydu”, mającej wywołać przekonanie iż rządy Trumpa to światowy obciach. Biden nie zdołał tego udowodnić, po atmosferze nagonki na polityka partii republikańskiej nie ma już śladu.
Po czwarte, w wielu konkretnych punktach Trump był doskonale przygotowany, wyraźnie miał przećwiczone odpowiedzi i kontry. Choćby w momencie, gdy obecny prezydent zaczął podnosić wątek zwolnienia jednego z generałów przez jego poprzednika. Riposta była błyskawiczna i celna: zwalnianie nie jest łatwe ale konieczne. Biden nigdy nikogo nie wywalił, nawet wojskowych odpowiedzialnych za kompromitującą ucieczkę z Afganistanu. Trump uciekł też z pola starcia światopoglądowego, kontynuując wcześniej nakreślony kurs kapitulacji w sprawie ochrony życia.
Po piąte, ważne z naszego punktu widzenia, Trump miał jasne stanowisko w sprawie wojny na Ukrainie: ta tragedia by się nie zdarzyła gdyby prezydentem Stanów Zjednoczonych nie był słaby Biden, gdyby nie było kompromitacji w Afganistanie, niekompetencji w sprawowaniu światowego przywództwa, co zachęciło agresora. Żadne wątki kapitulacyjne się nie pojawiły, odwrotnie - Trump wyrażał przekonanie, że zdecydowane przywództwo Ameryki jest w stanie trzymać światowe drapieżniki pod kontrolą.
W sumie Trump był lepszy niż sądzono, Biden nie zanotował kompromitacji ale pokazał się bardzo słabo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/697057-trump-lepszy-niz-sadzono-biden-bez-kompromitacji-ale-slaby