30 czerwca odbędzie się pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych we Francji. Wszytko wskazuje na to, że wielkim zwycięzcą będzie Zjednoczenie Narodowe (Rassemblement National -RN). Perspektywa, że partia Marine Le Pen może stworzyć rząd budzi u europejskich elit przerażenie.
Przedterminowe wybory zostały rozpisane po tym jak ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona Renaissance poniosło wielką klęskę w wyborach do Parlamentu Europejskiego uzyskując ponad dwa razy mniej głosów niż RN. Ordynacja wyborcza jest taka jak u nas w wyborach na prezydenta - trzeba mieć 50% głosów w I turze, by uzyskać mandat. Jeśli nie, to w dogrywce - w II turze startują dwaj kandydaci, którzy w pierwszej dostali największą liczbę głosów.
To właśnie taka ordynacja stanęła u podstaw kalkulacji Macrona, iż opłaci się zrobić przedterminowe wybory. Lepiej okaleczyć Zjednoczenie Narodowe zanim jeszcze bardziej urośnie. Prezydent Francji Liczy na to, że wszystkie siły w II turze zjednoczą się przeciwko populistom z RN, tak jak to już wcześniej bywało. Skrajna lewica z Republikanami, zieloni z kierowcami, pracownicy korpo ze związkami zawodowymi - wszyscy huzia na Józia.
Tym razem kalkulacje mogą okazać się zawodne, bo RN ma ogromne szanse na wiele mandatów w I turze, a w II na poparcie części Republikanów (Gaulistów), prawicowej partii Reconquete Erica Zemmoura, antyunijnego UPR i znacznej części planktonu politycznego. Wyniki z kilku sondaży pokazują, że RN jest bliski zdobycia bezwzględnej większości w parlamencie.
Ta perspektywa budzi przerażenie nie tylko w elitach francuskich, w rozmemłanych partiach głównego nutu, których we Francji mnogości wielka, ale też wśród jaśnie państwa w Europie. Francja to wszak druga gospodarka Unii. To niedopuszczalne, by w drugim i trzecim co do znaczenia kraju Wspólnoty jakim są Włochy, były nieprawidłowe rządy. A przecież jeszcze się rany po Brexicie nie zagoiły.
Rozpętała się więc nagonka i histeria. Repertuar kłamstw, insynuacji, wyzwisk jest taki jak w Polsce - uniwersalny dla uśmiechniętych, tolerancyjnych rasowych Europejczyków Oskarżenia o współpracę z Putinem, faszyzm, sianie nienawiści, zagrożenie dla demokracji, rasizm i co tam Skrajna lewica od Luca Melenchona i jego partii France Insoumise (Francja Nieujarzmiona) wykopała nawet z grobu Front Ludowy. W 1936 założyli im taki Front Populaire towarzysze od Stalina.
Jak w Polsce mobilizowana jest ulica i zagranica. Już trwają rożne manifestacje, póki co jeszcze spokojne, a media w tym wiele zagranicznych, zwłaszcza z Niemiec straszy publikę francuską i europejską. Nie ma żadnych hamulców, także w zwyczajnych kłamstwach jak choćby w przypadku niemieckiego magazynu „Politico”, Jego publikacje są charakterystyczne dla tych oświeconych europejskich mediów.
Nadchodzące wybory parlamentarne we Francji mogą być najbardziej destrukcyjne od czasów wojny — nie tylko dla niej, ale także dla Unii Europejskiej, Sojuszu Północnoatlantyckiego i powojennego liberalnego porządku świata
— pisze były korespondent angielskiego lewackiego „Independent” John Lichfield. To z artykułu „Francuskie wybory zagrożeniem dla światowego ładu”.
Portal Onet, którego współwłaścicielem są Niemcy podkręcił dla polskiego czytelnika tytuł tego tekstu sugerując, że może nawet dojść do zbrodni - Sztylet w brzuch europejskiej jedności”. Oto prawdziwa stawka wyborów we Francji. „Wasalizacja kontynentu”
A dalej Lichfield wali między oczy:
Wszystko przez to, kto może je wygrać (wybory) — skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe, czyli partia wywodząca się z kolaboracyjnego reżimu marszałka Philippe’a Petaina z lat 1940-1944, która ma ideologiczne i finansowe powiązania z Władimirem Putinem.
Skąd ten Lichfield wziął reżim Vichy? Niemieckiemu „Politico” to takie Zjednoczenie Narodowe, co to niby kolaborowała z niemieckimi zbrodniarzami i nazistami powinno się nawet podobać. Oczywiście to brednie, zmyślenia zwykłe. Ani Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, ani jego poprzednik - Front Narodowy jej ojca Jeana Marie Le Pen, nie miało nic wspólnego z reżimem Vichy i w żaden sposób nie nawiązywało do francuskich kolaborantów Hitlera i jego zbrodniczych Niemiec. Można się przyczepić, że wśród założycieli Frontu Narodowego w 1972 roku znalazł się Pierre Bosquet, były żołnierz francuskiej dywizji Waffen SS „Charlemagne”. Ale FN zakładali także byli członkowie francuskiego ruchu oporu jak Georges Bidault. Największa kartą kolaboracji może popisać się Partia Socjalistyczna, której działacze, łącznie z prezydentem Mitterrandem, masowo pracowali w administracji reżimu Petaina.
Owe powiązania finansowe Zjednoczenia Narodowego z Putinem polegają zaś na tym, że mały rosyjski bank obsługujący głównie mieszkających we Francji bogatych Rosjan, jako jedyny udzielił kredytu na sfinansowanie kampanii wyborczej. W uśmiechniętej, demokratycznej i postępowej Francji wszystkie banki odmawiały takiej pożyczki całkowicie legalnie działającej partii, która ma poparcie co najmniej 1/3 obywateli. Tak działa system, takie są te coraz bardziej uśmiechnięte europejskie porządki.
Tak czy owak światowy ład, NATO i Unia mogą się zawalić jak wygra RN. Ani owego ładu, ani Unii nie będzie nam żal, a chyba żaden kraj tak nie zagraża spójności i wiarygodności Sojuszu jak notorycznie nie dotrzymujące swych zobowiązań Niemcy.
Rząd Zjednoczenia Narodowego byłby zatem sztyletem w brzuch zachodniej i europejskiej jedności.
— pisze dalej Politico.
A czyim to sztyletem godzącym w brzuch byłby ten rząd? Wiadomo: Moskwy i Pekinu. Niemiecki dziennik przypomina o obłudnej i nikczemnej akcji blisko 200 byłych i obecnych francuskich dyplomatów, którzy w liście otwartym ostrzegają, że RN zaprosi Rosję i Chiny do ingerencji w sprawy Francji. Równie nikczemne jak w czasach rządów PiS akcje byłych polskich ambasadorów ze Schnepfem i Bosackim na czele.
W kolejnym artykule „Ostrzegamy Francję: po wyborach możesz stać się Włochami” niemieckie „Politico” pisze, że po zwycięstwie RN mogą wybuchnąć we Francji zamieszki i cały kraj pogrąży się chaosie. Tytuł nawiązuje do katastrofy finansowej Włoch. W takim scenariuszu na ratunek na białym koniu przybywa szefowa Europejskiego Banku Rozwoju Chistine Lagarde, która miałaby zostać premierem Francji. Jak piszą Niemcy jest ściągnięta z wygodnej posady w banku do paryskiego piekła. W hipotetycznym scenariuszu Lagarde jedzie do Brukseli po pieniądze i pomoc.
(Lagarde) przybywa do jak zwykle deszczowej Brukseli ze swoją, jak to określa, „mapą drogową” ratowania drugiej co do wielkości gospodarki strefy euro, jednak rynki postrzegają jej projekty jako niewystarczające i spóźnione aby ugasić pożar. Indeks akcji CAC w Paryżu i francuskie obligacje runęły.
Francja pogrąża się więc w chaosie gospodarczym i to tylko jedno ze zmartwień bo swoje do powiedzenia jak zwykle ma francuska ulica.
Po tym, jak skrajna prawica zdobywa najwięcej głosów, tygodnie protestów wstrząsają biednymi dzielnicami imigrantów od Marsylii do Lille, ….. . Rolnicy i inni niezadowoleni obywatele ze wsi uderzają na stolicę, rozbijają okna wzdłuż Pól Elizejskich i oblewają gnojówką ministerstwa.
I tu Politico ma rację. Francuskie miasta mogą zapłonąć z byle powodu, a co dopiero jak na jej ulice wyjdzie oszalała lewica. Trzeba przyznać, że Macron to wielki polityk. Akurat na czas Igrzysk Olimpijskich ustawił wybory w kraju, w którym wygrane świętuje się paląc i demolując miasta. W Paryżu możemy mieć wielkie widowisko ognia, wybuchów, strzałów, syren. Ot Algieria wygra jakiś mecz, więc zapłoną przedmieścia i w całej Francji zacznie się zabawa. Taka radość ze zwycięstwa.
Kolejny artykuł o Francji niemieckie „Politico” tytułuje:
Macron ostrzega przed „wojną domową”, jeśli wygra skrajna lewica lub skrajna prawica.
Czujecie Państwo jaki geniusz, jaki strateg. Rozpisał wybory, a teraz boi się, że wynik będzie nieprawidłowy i może wybuchnąć wojna domowa.. Nikczemny ten człowiek dla zachowania władzy świadomie zaryzykował bezpieczeństwem swego kraju.
Szykuje się gorące lato we Francji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/697036-wybory-we-francji-strach-i-klamstwa-eurokracji