„Cały czyn, który popełniłem, ta ‘zbrodnia’, za którą bodnarowcy chcą wsadzić mnie za kraty, polega na tym, że państwo polskie zgodnie z ustawą przekazuje środki funduszu jednostkom sektora finansów publicznych – takich jak CBA – na zadania związane z wykrywaniem i zapobieganiem przestępczości” - powiedział Michał Woś, poseł Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości, podczas konferencji prasowej po tym, jak komisja regulaminowa Sejmu przegłosowała odebranie mu immunitetu.
Komisja regulaminowa Sejmu podjęła dziś decyzję o uchyleniu immunitetu posła Suwerennej Polski, byłego wiceministra sprawiedliwości, Michała Wosia. Celem ma być pociągnięcie polityka do odpowiedzialności w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości.
Woś odniósł się do tej sprawy na konferencji prasowej. Posłowi towarzyszyli inni parlamentarzyści PiS: Andrzej Śliwka oraz Jan Kanthak.
CZYTAJ TAKŻE: Woś straci immunitet? Tak zdecydowała komisja regulaminowa! Poseł Suwerennej Polski: Polakom należy się jasne stanowisko
Woś: Gdybym popełnił rzeczywiste przestępstwo, sam zrzekłbym się immunitetu
Właśnie komisja regulaminowa większością Koalicji 13 Grudnia zarekomendowała Sejmowi uchylenie mojego immunitetu. Nie ma tu najmniejszego zaskoczenia, zdziwienia, bo taka jest logika i arytmetyka tego Sejmu. Ale ja wielokrotnie powtarzałem, że gdybym popełnił jakiekolwiek przestępstwo, na przykład, nie daj Boże, skrzywdził kogoś na pasach, jadąc samochodem lub popełnił jakiekolwiek inne rzeczywiste przestępstwo, zrzekłbym się immunitetu bez mrugnięcia okiem
— podkreślił poseł Woś.
Natomiast w przypadku tego konkretnego wniosku uważam, że nie tylko nam, posłom, ale i Polakom, należy się jasne, konkretne stanowisko, żeby każdy mógł zapoznać się z tym, co robi prokuratura pana Bodnara, co robi rząd Tuska, i jak wykorzystują prawo karne de facto do represji politycznych
— dodał.
Przypomnę, że zarzuca mi się przestępstwo z art. 231, to jest przestępstwo polegające na „przyjęciu korzyści majątkowej osobistej, działanie w celu przyjęcia korzyści majątkowej osobistej i wyrządzenie w ten sposób szkody dla interesu publicznego”
— ocenił były wiceminister sprawiedliwości.
Otóż, drodzy państwo, gdy zapoznamy się z wnioskiem, o którym mowa, i z wczorajszą argumentacją prokuratury – dlaczego państwo tego nie relacjonowali? Dlaczego państwo nie pokazali tej totalnej kompromitacji prokuratorów, którzy nie byli w stanie wydukać z siebie, jaką rzekomą korzyść majątkową osiągnęliśmy?
— pytał.
W końcu powiedzieli, i w końcu się dowiedzieliśmy, że chodzi o to, że CBA taką „korzyść” osiągnęło. Czyli zarzucają mi przestępstwo kryminalne zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności za to, że Centralne Biuro Antykorupcyjne przyjęło legalne dofinansowanie? I to ma być rzekoma korzyść majątkowa. O korzyści osobistej ani wczoraj na komisji, ani w tym wniosku nie ma nawet zdania
— podkreślił.
Zachęcałem posłów koalicji rządzącej, aby wskazali choćby jedno zdanie czy nawet jeden wyraz, który odnosiłby się do tej korzyści osobistej, ale takiego tam nie ma
— wskazał Woś.
„Pan Bodnar nie chce o tym mówić”
Cały czyn, który popełniłem, ta „zbrodnia”, za którą bodnarowcy chcą wsadzić mnie za kraty, polega na tym, że państwo polskie zgodnie z ustawą przekazuje środki funduszu jednostkom sektora finansów publicznych – takich jak CBA – na zadania związane z wykrywaniem i zapobieganiem przestępczości
— mówił dalej parlamentarzysta Suwerennej Polski.
Nikt nie miał wątpliwości – nie tylko nikt, ale też NIK, bo sporządzono w 2018 r. opinię prawną, z której jednoznacznie wynika, że art. 4 ust. 1 ustawy o CBA nie wyklucza możliwości finansowania z innych funduszy celowych, jeśli są ku temu podstawy prawne
— wskazał.
Czyli: działałem zgodnie z prawem, przekazałem dofinansowanie zgodnie z prawem, na sprzęt, który służył temu, żeby państwo polskie przestało być głuche i ślepe na kryminalistów. Między 2012 a 2015 r. Tusk miał swojego Pegasusa. On się „wysypał” po aferze WikiLeaks i ataku, to była włoska firma Hacking Team. Między 2015 a 2017 r. jeśli ktoś stosował kontrolę operacyjną i przestępcy byli nagrywani i podsłuchiwani: przestępcy, kryminaliści, złodzieje, zabójcy, członkowie zorganizowanych grup przestępczych, mafiosi, jeżeli do siebie dzwonili, to można było taką kontrolę zastosować. A jeżeli przeszli na WhatsAppa, Messengera czy inne komunikatory, państwo polskie było głuche i ślepe
— dodał były wiceminister.
Wiemy od pana Bodnara, że było w Polsce w ciągu 5 lat dokładnie 578 przypadków użycia Pegasusa, czyli sto kilkanaście rocznie. Zawsze za zgodą sądu, utrwalona linia orzecznicza, w tym SN
— wskazał.
Zwróciłem się do pana Bodnara, aby ujawnił opinii publicznej, ilu tam było zabójców, ilu było szpiegów, którymi chwalił się Tusk, jacy tam byli kryminaliści. Pan Bodnar nie chce o tym mówić, bo wie, że fakty są dla niego porażające i dla prokuratury skrajnie kompromitujące
— ocenił Michał Woś.
„Żadnego scenariusza się nie obawiam”
Dlatego z pełną odpowiedzialnością mówię, że zastosowanie wobec posła opozycji tego przepisu art. 231 nosi znamiona represji politycznych. I w związku z tym złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury na działania pana Bodnara, pana Korneluka uzurpującego sobie tytuł Prokuratora Krajowego i na prokuratorów tego zespołu śledczego na czele z prok. Marzeną Kowalską, o łamanie prawa, nadużycie władzy, ale przede wszystkim o zatajenie przed Sejmem RP, wprowadzenie Sejmu, posłów, marszałka w błąd co do stanu faktycznego. Prokuratura ma obowiązek przedstawić wszystko, nie tylko to, co uważa, że jest na niekorzyść, ale także to, co jest na korzyść osoby, wobec której podejmuje działania
— mówił Woś.
I jeżeli oni zatajają opinię prawną, z której jasno wynika, że wtedy, kiedy jeszcze pan Kwiatkowski, Tusk, nie rozpętali tej burzy politycznej, wiedzieli, że to dofinansowanie było możliwe. A dzisiaj pan Bodnar i jego prokuratorzy to po prostu zatajają przed Sejmem, opinią publiczną, marszałkiem Sejmu. W związku z tym prędzej czy później za to po prostu odpowiedzą
— dodał.
Ja natomiast żadnego scenariusza się nie obawiam. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mam okazję przed opinią publiczną mówić o tym, że te zarzuty są wyssane z palca, pisane na kolanie, służące wyłącznie represjom politycznym i Polacy mają prawo wiedzieć, dlaczego
— podkreślił.
Prokuratura Bodnara jest skrajnie upolityczniona i działa na zlecenie i pod naciskami, takiego znanego mecenasa, Romana G., mecenasa o końskim zdrowiu, który mdleje na widok prokuratorów, a potem chowa się gdzieś w dziupli pod Rzymem, a na którego w Lublinie prokuratura czeka, aby móc w końcu dopełnić postępowanie karne i ten jego wątek przy wyprowadzaniu pieniędzy ze spółki giełdowej, żeby mógł spokojnie za tę sprawę odpowiedzieć, a nie wywierać naciski
— zaznaczył poseł.
Śliwka: Minister Woś wsiadł w traktor i zaorał prokuraturę Bodnara
Powiem państwu nawet już nie jako poseł, ale jako radca prawny, tak marnego, tak fatalnego wniosku, nie widziałem nigdy. Pan minister Woś przed chwilą powiedział, jak wygląda warstwa merytoryczna, natomiast ja chciałbym w pierwszej kolejności powiedzieć, co mówili prokuratorzy, a raczej neoprokuratorzy
— wskazał z kolei Andrzej Śliwka.
W pierwszej kolejności odezwał się zastępca pana Korneluka, neoprokuratora, i powiedział, że wnioskuje. Nabrał wody w usta, kiedy poprosiliśmy, aby to uargumentował. Poprosił swoją współpracowniczkę, z którą przyszedł. Pani prokurator, niestety, ze względu na pewne uwarunkowania zdrowotne, nie była w stanie tego przedstawić. Trzeba zadać sobie więc również pytanie, czy w Prokuraturze Krajowej przestrzegane jest obecnie prawo pracy, skoro osoby chore, z zapaleniem gardła, są zmuszane do uczestnictwa w komisjach sejmowych
— relacjonował.
Finalnie, trzeci prokurator, który był na komisji, przedstawiał, referował, tyle że ciężko to nazwać „referowaniem”. To było połączenie dukania ze stękaniem, całkowity brak przygotowania
— dodał Śliwka.
Wniosek jest fatalnie przygotowany, nie ma tam żadnej argumentacji. Wielokrotnie jako pełnomocnik procesowy reprezentowałem swoich klientów w ramach postępowań z art. 231. W casusie pana ministra Wosia nie zostały spełnione znamiona art. 231, więc ten wniosek z automatu powinien zostać wyrzucony do kosza
— wskazał.
A jednak jest procedowany, procedowany ze względu na to, że jest to sprawa polityczna. Ale na szczęśćie pan minister Woś z panem profesorem Warchołem, swoim obrońcą w tym postępowaniu, mógł się do tego ustosunkować
— powiedział.
No i pan minister Woś wsiadł w traktor i zaorał Prokuraturę „Krajową” pana Bodnara, ponieważ te argumenty pojawiające się w tej dyskusji były bez odpowiedzi ze strony prokuratorów przysłanych w sposób polityczny
— ocenił Śliwka.
Osobiście nawet nie pamiętam ich nazwisk, ale sądzę, że historia zapamięta ich nazwiska. Ponieważ takiej kompromitacji nie było w Sejmie od 1989 r.
— ocenił.
Jeśli panu ministrowi Wosiowi chcą postawić zarzut z art. 231 w związku z art. 296, to orzecznictwo Sądu Najwyższego jest jednoznaczne: nie można łączyć tych wniosków. Zwraca na to uwagę nawet prof. Wróbel, autorytet, gwiazda TVN. (…) Albo stosujemy prawo takie, jakie ono w Polsce jest, albo takie, jak je rozumie Donald Tusk
— dodał Andrzej Śliwka.
Nad czym powinni zastanowić się posłowie TD czy Lewicy?
Dziś z dumą stoję obok Michała Wosia, ponieważ dzięki jego działaniom Polska stała się bezpieczniejszym krajem. Łapano pedofilów, przestępców, szpiegów. Fakt, że teraz w sposób frajerski ci szpiedzy są wypuszczani z Polski, to jest sytuacja kuriozalna, bo obecne służby nie panują nad tym, że trzech szpiegów, dywersantów, którzy są powiązani z Federacją Rosyjską i którzy powinni siedzieć, ucieka z ich radarów
— zwrócił uwagę poseł Śliwka.
Cieszę się, że pan minister Woś z otwartą przyłbicą wyszedł i zaorał argumentację bodnarowców. Są też przykłady takie, że gdy ktoś miał się zderzyć z argumentacją, to mdlał
— wskazał.
A pan minister Woś wyszedł z otwartą przyłbicą, bo nie ma nic do ukrycia. Bo ludzie uczciwi nie mają nic do ukrycia. Serdecznie kibicuję panu ministrowi Wosiowi i liczę na to, że gdy przyjdzie do głosowania, część posłów PSL, Polski 2050, Lewicy, zastanowi się nad tym, że to, co teraz jest robione panu posłowi Wosiowi, jest czystym barbarzyństwem i bezprawiem
— podsumował.
Kanthak: W państwie Tuska nie ma miejsca dla ludzi uczciwych
Michał Woś dołącza do grona elitarnego. Ludzi, którym - za to, że walczyli z przestępczością - są stawiane zarzuty, mają problemy z ekipą bodnarowców. Niestety, Michał Woś w tym elitarnym gronie nie jest jedyny
— ocenił z kolei parlamentarzysta SP Jan Kanthak.
Dzisiaj dostaliśmy informację o prok. Michale Ostrowskim, któremu postawiono sześć zarzutów dyscyplinarnych. Człowiekowi, który w PK odpowiadał za walkę z przestępczością gospodarczą. Jest współautorem sukcesu walki z wyłudzeniami VAT. To również nie mieści się w kanonach „sprawiedliwości” w wykonaniu dzisiejszej ekipy
— wskazał.
Czy to wszystko nie układa się w jedną całość? Że z jednej strony powstają zespoły prokuratorskie powoływane przez PR w Lublinie, które mają gnębić żołnierzy i strażników granicznych. A z drugiej strony atakowani są ludzie pokroju Michała Wosia, dzięki którym służby państwowe były wyposażone w profesjonalne narzędzia do wykrywania m.in. takich przestępstw jak choćby handel ludźmi
— zwrócił uwagę Kanthak.
To wszystko składa się w jeden mianownik: w państwie Donalda Tuska nie ma miejsca dla ludzi uczciwych
— ocenił polityk.
„Lex Woś” i niebezpieczeństwo dla Polski
Szanowni państwo, oponenci czy polityczni dysydenci na Białorusi i Rosji, aresztowani, przetrzymywani w aresztach wydobywczych, nie są skazywani i aresztowani na podstawie przepisów dotyczących „przestępstwa politycznego”. Tam również znajduje się jakiś motyw, jakiś pretekst. I tak właśnie należy rozpatrywać sprawę Michała Wosia. Jest to sprawa polityczna, skręcona politycznie
— powiedział poseł Kanthak.
Ten artykuł 231 będzie można w przyszłości nazwać „lex Woś”. Każdy urzędnik podejmujący decyzję w instytucji publicznej musi mieć z tyłu głowy, że przy tak horrendalnej, kuriozalnej interpretacji prawa może spotkać go taki los, jaki dzisiaj chcą zgotować Michałowi Wosiowi
— dodał.
I to sprowadza już prawdziwe niebezpieczeństwo dla Rzeczypospolitej, ponieważ to doprowadza do całkowitego chaosu decyzyjnego, skrępowania rąk urzędnikom. Urzędnicy powinni mieć poczucie, że dopóki nie robią szwindli, nie przytulają kasy na boku, ale podejmują decyzje w odpowiedzialność za państwo polskie, to im włos z głowy nie spadnie, bo robią to z dobrych pobudek
— ocenił.
CZYTAJ TAKŻE:
jj/Facebook: PiS.org
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696990-wos-po-decyzji-komisji-ws-immunitetu-represje-polityczne