Wraca stare. Czyli platformerskie pomysły na podzielenie Polski na kilka bogatych metropolii i wymierającą całą resztę kraju. Tak trzeba podsumować zaprezentowaną przez Donalda Tuska nową wersję Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Zapewne nie każdy wie, że polska konstytucja zawiera zapis, który mówi o tym, iż Rzeczpospolita Polska musi kierować się zasadą zrównoważonego rozwoju. Zapis trzeba traktować jako szczególnie ważny, bowiem znalazł się na samym początku ustawy zasadniczej, bo już w jej piątym artykule. Być może nie każdy wie, że jednym z naczelnych pryncypiów Unii Europejskiej, co zapisano też w Konstytucji RP, jest zasada pomocniczości. Można z niej wyprowadzić ogólny wniosek, że każdy region kraju jest równie ważny i żaden nie może być faworyzowany kosztem innego.
W sumie powyższa wiedza nie jest jakoś bardzo potrzebna, w bo w praktyce oba zapisy są fikcją, co widać szczególnie wtedy, gdy rządzi Platforma Obywatelska. Jej wyborcy, ci najbardziej wpływowi, grupują się w Warszawie i kilku innych wielkich miastach i oni tylko są „targetem” PO. Cała reszta się nie liczy.
Dobitnym znakiem tego podejścia jest zmiana koncepcji CPK, a konkretnie jej kolejowej części. Koleje wielkiej prędkości, zwane Igrekiem, to prezent dla mieszkańców czterech miast: Warszawy, Wrocławia, Poznania i Łodzi. Cała reszta kraju będzie miała z tego tylko straty. Nawet drugie pod względem zaludnienia miasto Polski, czyli Kraków, znalazło się poza tym systemem. I to mimo tego, że głosuje na PO i ma platformerskiego prezydenta. Pospieszne dorysowywanie na propagandowych mapkach jakichś przypadkowych nitek kolejowych łączących się z Igrekiem to PR-owa improwizacja, a nie przejaw woli zrównoważonego rozwijania całego kraju. Zresztą na owej niechlujnej mapce poza projektem znalazła się cała wschodnia Polska. Czy znów trzeba przypominać osławione słowa platformerskiego ministra: „Ch… z Polską wschodnią”?.
Zbrodnią jest skasowanie kolejowych „szprych”. Projekt był szansą dla całej Polski. Od wschodu do zachodu. Był zapowiedzią usunięcia komunikacyjnych defektów, które ciążą nam od czasów rozbiorowych podziałów. Uwzględniał potrzeby mieszkańców takich miast jak np. Sanok, Szczecinek, Zamość, Giżycko i dziesiątków mniejszych miejscowości, obok których miały przebiegać „szprychy”. Igrek będzie luksusem dla czterech miast, a utrapieniem dla okolic, które będzie przecinał, ale gdzie nie będą zatrzymywały się owe szybkie pociągi. Inaczej ujmując – korzyść dla czterech metropolii, a pozostałe dwanaście województw nic z tego nie ma. „Szprychy” zaś były tak zaplanowane, aby dotrzeć do każdego regionu kraju. Używając modnego dziś języka: „szprychy” to projekt inkluzywny, a Igrek wykluczający.
PiS-owska wersja CPK była dyskredytowana przez przedstawicieli obecnej władzy jako gigantomania. Ale jako jej przeciwieństwo zaproponowana została megalomania. Na dodatek w wersji społecznego darwinizmu, czyli prezentu, który cała Polska – także jej uboższa część – zafunduje tym, którzy i tak są bogaci. To już lepiej mieć gigantomanię dla wszystkich niż megalomanię dla niektórych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696954-megalomania-tuska-kontra-gigantomania-pis