Jan Krzysztof Ardanowski i Jarosław Kaczyński powinni znaleźć miejsce na współpracę w połowie dzielącej ich drogi. Potencjał Ardanowskiego był marnowany przez PiS, ale jego próba założenia własnej partii jest wejściem w ślepą uliczkę.
Od dawna było wiadomo, że coraz więcej dzieli byłego ministra rolnictwa od partii, z którą był związany od lat. Spory i różnice zdań nie były w ogóle skrywane, a ostatnio słychać było nawet pogłoski, że Jan Krzysztof Ardanowski może przejść na stronę Konfederacji. Opisaliśmy to w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
CZYTAJ WIĘCEJ: PiS i Konfederacja: między porozumieniem a wojną. „Dzisiaj liderzy obu partii nie wiedzą, jak ułożą się ich wzajemne stosunki”
Dzisiaj Ardanowski poinformował, że zakłada własną formację. Takie podał uzasadnienie:
PiS to partia, która zapewne będzie mogła jeszcze funkcjonować, ale przecież nikt przy nawet najbardziej optymistycznym założeniu nie zakłada, że będzie to partia, która samodzielnie będzie mogła kiedykolwiek rządzić.
CZYTAJ TAKŻE: Ardanowski zakłada nową partię! „PiS nie ma realnej możliwości powrotu do władzy; Wielu posłów jest rozczarowanych”
Ardanowski ma wiele powodów do żalu względem kierownictwa PiS. I te żale są uzasadnione. Nie był słuchany w sprawach, na których rzeczywiście zna się doskonale. Bez jego wiedzy partia popełniła koszmarny, ciągnący się do dzisiaj błąd, czyli nieszczęsną Piątkę dla Zwierząt. Atutem Ardanowskiego jest to, że wśród polityków nie ma nikogo, kto miałby taki autorytet wśród rolników jak on. Pod tym względem jest bezkonkurencyjny.
Ale rolnicy to tylko część wyborców, więc oprócz atutów są też ograniczenia. Od razu pojawiły się internetowe komentarze, że powstaje nowa „prawicowa kanapa”. I są to słuszne komentarze, co rozumie każda osoba, która pamięta dzieje polskiej prawicy. I te z czasów Konwentu św. Katarzyny i te z czasów poprzedniego opozycyjnego bytowania PiS, gdy powstawały ugrupowania w rodzaju PJN.
Jan Krzysztof Ardanowski narzeka na zabetonowanie polskiej sceny politycznej przez dwóch głównych liderów – czyli Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Myli się w tej diagnozie. To wyborcy dwóch głównych ugrupowań ją zabetonowali. Gdyby im to nie odpowiadało, to prawie każdego roku korzystając z kartki wyborczej mogliby rozbić ten beton. Kilkadziesiąt już razy – licząc drugie tury wyborów – tego nie zrobili.
Nowa „kanapa” nie pomoże centroprawicowej sprawie, o której mówi dzisiaj Ardanowski. Raczej jej zaszkodzi przedłużając żywot obecnego układu rządzącego. Intencje, nawet te najlepsze, to za mało. Ale być może obie strony muszą od siebie odpocząć i kiedyś znów się zejdą. Na lepszych warunkach. Zwłaszcza dla byłego ministra rolnictwa, który niezależnie od swych obecnych błędnych kalkulacji ma prawo czuć się skrzywdzonym przez partię, z której odchodzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696846-strata-pis-u-blad-ardanowskiego