Były prezydent Bronisław Komorowski w obszernym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przekonywał, że jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji, to „nie ma powodów do paniki”. „Wypowiedź pana prezydenta Dudy, który mówił niedawno, że przesmyk suwalski jest dziś ‘w potencjalnym zagrożeniu’, powoduje wynoszenie się biznesu ze wschodniej Polski” - ubolewał. Były przywódca, który swego czasu w rozmowie ze skompromitowanym Januszem Palikotem chwalił się tym, że kilka miesięcy po Katastrofie Smoleńskiej bratał się z Miedwiediewem „przy wódeczce i śledziu”, jako jedyny wówczas poseł PO głosował przeciwko likwidacji WSI oraz, już jako prezydent RP, z honorami żegnał Jaruzelskiego i Kiszczaka, kreuje się na pierwszego polityka, który przejrzał zamiary Putina.
Bronisław Komorowski udzielił „Dużemu Formatowi” obszernego wywiadu, w którym zapewnia, że póki co, jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji, nie mamy powodów do „paniki”.
Lęk to najgorszy doradca. Poza tym na ogół, jak ktoś się boi, to prowokuje agresora, więc rzadko bałem się w życiu
— podkreśla.
Były prezydent wspomina, że najbardziej bał się w czasach PRL, kiedy opozycjonistów w obozie internowania w Jaworzu straszono „przymusową deportacją na Zachód”.
Niektórzy koledzy bardzo się cieszyli, a ja byłem przerażony i szykowałem ucieczkę.(…) Nie wyobrażałem sobie życia poza Polską
— mówi.
PiS i Ukraina
Komorowski utrzymuje również, że przed pełnoskalową rosyjską agresją na Ukrainę „przez co najmniej rok trwał okres swoistej zimnej wojny polsko-ukraińskiej”.
Prawdopodobnie za przyczyną pana Jarosława Kaczyńskiego, który nie chciał żadnych kontaktów z Ukrainą…
— wskazuje. Na uwagę dziennikarza, że „działo się to na gruncie wołyńskim”, odpowiada:
Nie tylko, bo też różnych innych pretensji i oczekiwań pod adresem Ukrainy – był taki czas, że nie było żadnych poważnych kontaktów na poziomie rządowym, wszystko było zamrożone.
Bronisław Komorowski utrzymuje, że dopiero po wizycie szefa amerykańskiego wywiadu wojskowego w Europie w listopadzie 2021 r. „do niektórych osób z ówczesnej ekipy rządzącej dotarło, że jesteśmy w obliczu nieprawdopodobnego zagrożenia rosyjskiego”.
Cóż, być może były prezydent zapomniał, że wtedy znajdowaliśmy się w apogeum kryzysu migracyjnego na granicy wywołanego przez Łukaszenkę przy wsparciu Putina. Chwilę wcześniej dwie byłe pierwsze damy: Jolanta Kwaśniewska oraz Anna Komorowska, czyli szanowna małżonka rozmówcy „Gazety Wyborczej” „dawały wyraz niezgodzie polskich matek na traktowanie uchodźców przez polskie władze”. W październiku 2021 r. Anna Komorowska i Aleksandra Kwaśniewska apelowały do rządu przed placówką SG w Michałowie. W bardzo długim wywiadzie o sytuacji na granicy Komorowski jakoś w ogóle nie wspomina, podobnie jak nie wspomina o tym, że „ówczesnej ekipie rządzącej” nigdy nie trzeba było przypominać o zagrożeniu ze strony putinowskiej Rosji, bo to jej przedstawiciele jako pierwsi przed tym zagrożeniem ostrzegali. Wtedy nazywano ich „rusofobami” (o „rusofobię” oskarżał zresztą podczas kampanii swojego konkurenta w wyborach prezydenckich 2010, Jarosława Kaczyńskiego sam Komorowski. Wcześniej Komorowskiemu zdarzały się także różne „żarciki” o „ślepych snajperach”).
I wtedy, trzeba to oddać panu prezydentowi Dudzie, który wcześniej nie miał odwagi przeciwstawić się polityce Kaczyńskiego w kontaktach z Ukraińcami, pojechał on do Ukrainy z jasnym przesłaniem o wsparciu. I udało się odbudować te relacje. No, ale to już było w przededniu wojny. Efekt był taki, że pomocy wojskowej Ukrainie udzieliło przed nami sześć państw, w tym nawet Czechy
— podkreśla były prezydent,
Trump, Kaczyński, Macierewicz
Dopytywany o rzekome związki z Rosją takich polityków PiS jak Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, Komorowski ocenia, że byłego szefa MON zna tak długo, by nie wierzyć, żeby świadomie pracował na rzecz Rosji. Nie przeszkadza to jednak rozmówcy „GW”… powoływać się na „rewelacje” Tomasza Piątka.
On jest przekonany, że szkodzi Rosji, a służy Polsce i jej interesom. A jednocześnie w jego otoczeniu znalazło się bardzo wielu ludzi albo związanych z poprzednim systemem, jak na przykład słynny Robert Luśnia, agent SB. Albo wprost powiązanych z Rosją, o których pisał pan Piątek w swojej książce
— mówi o Macierewiczu. W przypadku prezesa PiS nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, być może dlatego, że jednak pamięta, jak w kampanii wyborczej 2010 r. oskarżał go o „rusofobię”. Było to widoczne po oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego „Do braci Rosjan”, dziś tak chętnie wykorzystywanego przez zwolenników obecnej ekipy rządzącej jako dowód na rzekomą prorosyjskość prezesa PiS. Tyle że ówcześni prominentni politycy PO, jak Komorowski właśnie, twierdzili, że Kaczyński nie kierował się czystymi intencjami i przygotował to nagranie dla potrzeb kampanii wyborczej, „pod publiczkę”.
Choć perspektywę powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu nazywa „nieszczęściem”, to jednocześnie wypowiada dość przytomne stwierdzenie.
Warto jednak zwrócić uwagę, że i Trump zmienia swój sposób mówienia o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. To jeszcze nie uprawnia do nadziei na pełną kontynuację polityki Bidena, zdecydowanie antyrosyjskiej. Pozwala jednak myśleć, że nawet jeśli się zdarzy nieszczęście w postaci Trumpa w Białym Domu, to będziemy mieli powtórkę z jego pierwszej kadencji, gdzie też dużo gadał na temat relacji z Rosją, ale niewiele na szczęście zrobił
— zrobił za to co innego. W 2018 r. Donald Trump chyba jako pierwszy zagraniczny przywódca publicznie obsztorcował Berlin za interesy z Rosją, która dzięki temu wzbogacała się o miliardy dolarów.
„Defiladowa” broń czy „straszenie” przedsiębiorców?
Bronisław Komorowski, który z jednej strony przekonuje, że jeśli Ukraina nie padnie, to nie ma powodów do obaw przed rosyjską agresją, z drugiej zgrywa się na chyba jednego z pierwszych polskich polityków, który dostrzegał zagrożenie ze strony Putina. Były prezydent utrzymuje, że ograniczone zaufanie do Rosji wyniósł z domu rodzinnego, a nadto - że już w 2001 r. opowiadał się za zwiększaniem wydatków na obronność. „Zapomniało mu się” tylko, że kilka lat później jako jedyny ówczesny poseł głosował przeciwko likwidacji WSI, że już jako prezydent RP z honorami żegnał Jaruzelskiego i Kiszczaka, a także nader ciepło przyjmował Dmitrija Miedwiediewa, ówczesnego przywódcę Federacji Rosyjskiej, który był wówczas przedstawiany światu jako prozachodnia alternatywa dla kagiebisty Putina, a po latach okazał się figurantem, którego nikt dziś nie traktuje poważnie, choć straszy, odgraża się i wygłasza nienawistne tyrady pod adresem Zachodu, w tym również Polski. Jak ciepło przyjmował Miedwiediewa Komorowski, widać nie tylko w oficjalnych komunikatach w archiwum strony internetowej Kancelarii Prezydenta, ale dało się to zauważyć w rozmowie ze skompromitowanym Januszem Palikotem. W 2021 r. na kanale byłego polityka i przedsiębiorcy Komorowski opowiadał o tym, jak w grudniu 2010 r. raczył się z Miedwiediewem „wódeczką i śledziem”. Okazuje się również, że i w tym krył się „chytry plan”.
Mogę panu zdradzić, że dwóch, ważnych polityków europejskich prosiło mnie, abym próbował umocnić Miedwiediewa w – jak im się wydawało – możliwym, zbożnym dziele, kontrkandydowania przeciwko Putinowi w wyborach prezydenckich. Potworna naiwność, bo przecież Putin był umówiony z Miedwiediewem…
— mówi Komorowski w wywiadzie dla „Wyborczej”.
Rozmówca „GW” krytykuje także… zakupy zbrojeniowe dokonywane przez rząd PiS.
Ekipa PiS-owska kupowała raczej defiladowe ilości z odległymi terminami dostaw. Bardziej na pokaz, w celach propagandowych… (…) Rzeczywiście na koniec kupował [Mariusz Błaszczak, szef MON w rządzie Mateusza Morawieckiego w latach 2018-2023 - przyp. red.], ale wie pan, prawda jest taka, że w sytuacji, kiedy Polska udzieliła tak ogromnego wsparcia materiałowego Ukrainie, przekazując ponad dwieście czołgów, samoloty, armaty, amunicję, te zamówienia ogłaszane przez PiS jako wielki sukces mogą dać efekt za pięć, sześć albo i więcej lat
— podkreśla. Dziwne, bo w tym samym wywiadzie, kilka akapitów wcześniej, wspominał, że sam kierował kiedyś resortem obrony. Czy nie wie zatem, jak wyglądają zakupy zbrojeniowe i że nowoczesny zachodni sprzęt to nie jest towar, który bierzemy sobie z półki w markecie i natychmiast mamy go „fizycznie”?
Sednem wywiadu jest jednak to, aby nie bać się i nie wpadać w panikę.
Przecież wypowiedź pana prezydenta Dudy, który mówił niedawno o tym, że przesmyk suwalski jest dziś „w potencjalnym zagrożeniu”, powoduje na przykład wynoszenie się biznesu ze wschodniej Polski
— ubolewa rozmówca „Wyborczej”.
Trzeba przyznać, że były prezydent jest pełen sprzeczności. Najpierw twierdzi, że nie ma powodów do paniki, później - że zawsze wiedział, iż mając Rosję za sąsiada, trzeba się zbroić. Z drugiej ciska gromy, że minister Błaszczak zamawiał zachodni sprzęt, którego nie możemy mieć od razu, a byłby potrzebny już teraz, by za chwilę powiedzieć, że prezydent Duda, mówiąc o przesmyku suwalskim, wystraszył przedsiębiorców. Bać się czy nie bać? Cóż, boimy się nieco mniej, wiedząc, że Bronisław Komorowski nie jest Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, tylko komentatorem.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695787-uspokaja-komorowski-o-rosji-nie-ma-powodow-do-paniki