Donald Tusk chce wyprowadzić wojsko na ulice. W Europie to nic nadzwyczajnego, ale w Polsce mamy problem zaufania. Wojska na ulicach chce człowiek, który każdego dnia zapowiada anihilację konkurencji politycznej.
To jeden z najważniejszych komunikatów premiera Tuska po ostatnim posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Szef rządu zapowiedział nowelizację ustawy o obronie ojczyzny, która pozwoli wyprowadzać wojsko na ulice bez ogłaszania stanu wyjątkowego lub wojennego.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk chce mieć możliwość wyprowadzenia wojska na ulice! Premier: Wiem, kontrowersyjne i niełatwe do zaakceptowania
Czasy są takie, że można zrozumieć ten pomysł. Zachodnia Europa trapiona plagą terroryzmu – a warto tu przypomnieć, że ma to związek ze zmianą struktury demograficznej tamtejszych społeczeństw – dawno to już zrobiła. Widział to już chyba każdy polski turysta odwiedzający Włochy czy Francję. Mowa o żołnierzach z długą bronią, a nawet pojazdami pancernymi na ulicach tamtejszych miast. Jesteśmy państwem niemalże frontowym, więc pora i na nas.
Jest jednak poważny problem. Rządy sprawuje człowiek, który każdego dnia zapowiada walkę z główną partią opozycyjną, jej zniszczenie, nazywa konkurentów przestępcami, chociaż żaden z nich – poza kontrowersyjnym przypadkiem dwóch posłów – nie stanął przed sądem. Nowelizację proponuje człowiek, który wbrew faktom nazywa swoich konkurentów agenturą rosyjską, choć jeszcze klika lat temu byli oni oskarżani o „zbrodnię” rusofobii.
Istnieje więc gigantyczny problem z wiarygodnością inicjatora zmiany. Na dodatek trzeba tu przypomnieć histerię tego samego Donalda Tuska i jego ugrupowania z czasów niedawnych, gdy zapowiadał, że po przegranych wyborach rząd PiS wyprowadzi czołgi na ulice.
To politycy Platformy nakręcali kampanię pomówień wobec Wojsk Obrony Terytorialnej „ostrzegając,”, że formacja zostanie użyta przeciwko Polakom. Jak wiemy, obie zapowiedzi okazały się kompletnymi bzdurami.
Czy dzisiejsza opozycja powinna wchodzi w stare buty Tuska i Platformy? Na pewno trzeba przyjrzeć się zapisom nowelizacji. Na szczęście w kwestiach obronności prawica zachowuje się znacznie rozsądniej od Donalda Tuska i jego partii. Jeszcze w czasie kryzysu krymskiego w 2014 r. PiS otwarcie wsparł rząd i nie wykorzystywał tego tematu w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego, czym sam osłabił swój wynik wyborczy. Dzisiaj z tej samej strony słychać deklaracje wsparcia dla Tarczy Wschód, mimo licznych wątpliwości związanych z tą inicjatywą. Koalicja Obywatelska nie może pochwalić się takim stopniem kooperatywności, bo wszyscy chyba pamiętają jej ataki WOT, a zwłaszcza obrońców granicy w czasie sterowanego przez Moskwę i Mińsk kryzysu migracyjnego. KO zagłosowała przeciw zaporze granicznej, co kontrastuje z zachowaniem sił politycznych w trzech krajach bałtyckich. Na Litwie, Łotwie i Estonii wszystkie siły polityczne zgodnie głosowały za budową podobnych zapór.
Niestety szef rządu, dla którego głównym przeciwnikiem nie jest Putin, ale Kaczyński, nie jest wiarygodnym inicjatorem tak ważnej zmiany. Tusk proponuje nowelizację ustawy o obronie ojczyzny dokładnie w tym samym momencie, gdy życzliwe mu media donoszą o tym, iż „żąda krwi”. Czyli „czystek” (to też określenie, które pojawiło się w tych mediach) w administracji, a nawet w wojsku. Czyli będą i już są zwalniani dowódcy tylko za to, że awansowali przed rokiem 2023. Nie sposób tego uznać za działanie wzmacniające Wojsko Polskie.
Jeśli mu zależy na „zjednoczeniu” – jak sam mówił – wokół sprawy obrony kraju, to musi radykalnie zmienić swoją politykę wewnętrzną. Wynik ostatnich wyborów pokazuje, że nie ma więcej zwolenników, niż ci, których nieustannie chce niszczyć. Na dodatek, powinien uzgadniać takie zmiany ze zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. I gdyby Donald Tusk ogłosił to razem z prezydentem Andrzejem Dudą to komunikat zabrzmiałby dla wszystkich wiarygodnie i wszystkie tu przedstawione zastrzeżenia stałyby się bezprzedmiotowe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695025-wojsko-na-ulicach-tak-ale-pod-kilkoma-warunkami