Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego są złą, a nawet fatalną wiadomością dla Polski. Większość opinii publicznej albo nie dostrzega, albo nie traktuje poważnie czarnych chmur nad Polską i polską suwerennością: paktu migracyjnego, nowych unijnych traktatów, zapaści demograficznej, uderzenia w podstawy naszej kultury, naszego dziedzictwa.
Co więcej, bardziej zmobilizowani są wyborcy lewicy, niż sympatycy prawicy. Nawet tak dramatyczne zdarzenia jak śmierć polskiego żołnierza na granicy, jak aresztowanie trzech obrońców granic, nie spowodowały zmiany trendu, nie obudziły społeczeństwa. Wielu Polaków zaakceptowało także cyniczną politykę Tuska, choćby w sprawie granicy. Źle to wróży na przyszłość.
Czeka nas jeszcze więcej tego samego. Ze strony władzy nasilą się działania „rozliczeniowe”, represyjne. Tusk uzna, że to jest klucz do kolejnych zwycięstw. PiS będzie ostrzeliwane z coraz potężniejszych dział, będzie systemowo niszczone, spychane do getta, kryminalizowane. Będą powstawały kolejne komisje śledcze i specjalne zespoły prokuratorskie. Nadal będą też wygaszane strategiczne inwestycje; bo skoro społeczeństwo nie tylko nie ukarało likwidatorów polskich ambicji, ale nawet ich nagrodziło, to po co narażać się Niemcom?
Ale jednocześnie wybory zapowiadają okres niestabilności politycznej po stronie koalicji 13 grudnia. Platforma Obywatelska zjada swoich koalicjantów w tempie wręcz imponującym. Wynik Trzeciej Drogi (8,2 proc.) jest bardzo słaby, a wynik Lewicy (6,6 proc.) dramatycznie słaby. Na początku koalicjanci PO będą szukali pocieszenia, ale za chwilę zrozumieją: jeśli niczego nie zmienią, za chwilę zostaną sprowadzeni do roli nieistotnej przylepki. Tu będzie się działo, to nieuchronne.
Po stronie Zjednoczonej Prawicy zwraca uwagę generalnie słaby wynik „starej gwardii”, zajmującej pierwsze i drugie miejsca na listach. Duży sukces odnieśli politycy młodszego pokolenia, którzy zdobywali mandaty z dalszych miejsc. Wyborca prawicy rozgląda się za nowymi propozycjami, i staje się bardziej wybredny wobec decyzji centrali. Liderzy PiS będą musieli wyciągnąć z tego wnioski, także przed wyborami prezydenckimi.
Przed obozem niepodległościowym ciężkie czasy. Walka o ustanie na nogach, o przetrwanie, jeszcze się nie skończyła, i widać, że szybko się nie skończy.
Ale co ważne: wspólny wynik PiS i Konfederacji prawdopodobnie dałby w polskim Sejmie niewielką większość. A wszystko to w momencie huraganowego, brutalnego ataku rozpędzonej koalicji 13 grudnia. Jest więc nadzieja. Jeszcze Polska nie zginęła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/694863-po-zjada-swoich-koalicjantow-w-tempie-wrecz-imponujacym