Śledczy z sejmowych komisji, wywodzący się z koalicji 13 grudnia, przeszli taką przemianę jak Lucy z filmu Luca Bessona i zrobili to bez „przyspieszacza”.
Wydawało się, iż tylko w baśniach zdarza się, że osoby właściwie nie wiedzące nic i nic nie umiejące przechodzą gwałtowną przemianę i stają się mocarzami czynu i umysłu. Niektórzy baśnie czytali i marzyli o takiej nadzwyczajnej przemianie, bo ich wcześniejsze życie i dokonania absolutnie nie uprawniały do przekonania, że nastąpi jakieś siódme wtajemniczenie (nie takie jak w powieści pod takim tytułem Edmunda Niziurskiego) i staną się postaciami z baśni. To, czego im brakowało nie zniknęło, ale wciąż marzyli o nagłej przemianie, o złamaniu rachunku prawdopodobieństwa i zasady przyczynowości.
W końcówce 2023 r. oraz w pierwszych pięciu miesiącach 2024 r. spora grupa osób wywodzących się z koalicji 13 grudnia nagle zaczęła się zachowywać tak, jakby dotknęło ich siódme wtajemniczenie z wszystkimi tego konsekwencjami. Widać to po ludziach w poszczególnych resortach, ale przede wszystkim u tych posłów koalicji 13 grudnia, którzy w nowej kadencji zostali powołani do sejmowych komisji śledczych. W tych ostatnich przede wszystkim dlatego, że ich obrady są transmitowane, a podobne transmisje z pracy poszczególnych ministerstw są właściwie nierealne, bo nie miałyby pożądanej dramaturgii.
Oczywiście opinia publiczna zdążyła już poznać różne wygłupy duetu Dariusz Joński – Michał Szczerba, zdążyła się przyzwyczaić do atencjuszek i happenerek (w jednym) w rodzaju Klaudii Jachiry, Katarzyny Kotuli, Magdaleny Filiks, Anity Kucharskiej-Dziedzic czy Marty Wcisło, ale z tego nie wynikało, żeby cechowało te osoby coś więcej niż zamiłowanie do rozrywki podbudowane dużą dawką narcyzmu. Nie było natomiast żadnych dowodów na istnienie w nich wielkiego potencjału intelektualnego, moralnego czy estetycznego. A wręcz nie było widać nawet najmniejszego potencjału.
Dopiero ulokowanie niektórych osób w komisjach śledczych oraz w rządzie wyzwoliło u nich stany wskazujące na siódme wtajemniczenie, czyli coś nagłego, a nie nabytego drogą ewolucji czy kumulowania wiedzy i umiejętności. Tego czegoś nie da się zresztą bliżej określić, bowiem przyjmuje formy niedyskursywne. Jedyne, co widać, to nagły przypływ asertywności i takie zachowanie, jakby przeszły przemianę, mimo że nie widać tego ani w kompetencji językowej (w tym semantycznej), ani logicznej, ani w kapitale kulturowym. To wszystko nie dotyczy posła Marcina Józefaciuka, który trafił do Sejmu już jako osoba po n-tym stopniu wtajemniczenia, czyli po nabyciu umiejętności porozumiewania się z drzewami, kamieniami (i innymi formami skał), zwierzętami oraz obiektami i zjawiskami kosmicznymi.
Poza Marcinem Józefaciukiem wszyscy inni przeszli przemianę po zadziałaniu politycznego bodźca, który zainicjował swego rodzaju reakcję łańcuchową. I nastąpił wybuch. Owa przemiana tylko pozornie przejawia się w formach, które ktoś niewtajemniczony mógłby uznać za chamstwo, brak elementarnej kindersztuby, prymitywizm, paździerz czy buractwo. To tylko pozory i formy przyjmowane „dla zmyłki”. W istocie chodzi o erupcję inteligencji, moralności oraz smaku. One dlatego są trudno dostrzegalne, że wymagają wyrafinowanych narzędzi analitycznych od odbiorcy. Jeśli tych narzędzi brakuje, to wszystko może wyglądać jak prymityw i buractwo.
Wyciąganie daleko idących wniosków tylko po sposobie zachowania, czyli bezgranicznej pewności siebie często przechodzącej w zwykłe chamstwo, po widowiskowym nadużywaniu władzy (często iluzorycznej), prymitywnym języku, robieniu pośmiewiska z logiki i zasady wynikania, skłonnościach przemocowych, jest błędem. Od czasu wyjaśnienia przez liczne autorytety (w tym profesorów literaturoznawstwa w rodzaju Ingi Iwasiów czy Przemysława Czaplińskiego) semantycznej, kulturowej i społecznej głębi takich zwrotów jak „wypie…lać” czy „je…ć”, trzeba zupełnie inaczej patrzeć na to, co pozornie wydaje się prostactwem i buractwem.
Ci, którzy przeszli przemianę, mają poczucie mocy i wolę mocy (u Fryderyka Nietzschego występującą w kontekście metafizyki, etyki i antropologii). Poczucie i wola mocy jeszcze nie mają wyrafinowanych form, ale ich obecność aż bije z twarzy i całych postaci Magdaleny Filiks, Anity Kucharskiej-Dziedzic, Agnieszki Kłopotek, Aleksandry Leo, Magdaleny Sroki, Dariusza Jońskiego, Michała Szczerby, Witolda Zembaczyńskiego, Jacka Karnowskiego, Marcina Bosackiego, Bartosza Romowicza, Pawła Śliza czy Tomasza Treli. No i widać to przyspieszenie poznawcze oraz sprawnościowe, jakiego doświadczyła Lucy, tytułowa bohaterka filmu Luca Bessona.
Tak jak w filmie Bessona, Lucy jest najpierw zwykłą amerykańską dziewczyną studiującą w Tajpej, tak zwykłymi posłami wydawali się „bohaterowie” komisji śledczych i niektórzy członkowie rządu Donalda Tuska. Lucy przeszła przemianę wskutek dostania się do jej krwiobiegu syntetycznego narkotyku nowej generacji. „Bohaterowie” rodzimej polityki tego nie potrzebują, gdyż poczucie i wola mocy nakręcają ich tak, jakby sami byli w stanie wewnątrz własnych organizmów wytworzyć taki „przyspieszacz”, jak syntetyk w wypadku Lucy.
Szkoda, że w czasie telewizyjnych transmisji z obrad sejmowych komisji śledczych, w przeciwieństwie do filmu „Lucy”, nie da się przy głowach naszych „bohaterów” pokazać liczników wskazujących na procentowe wykorzystanie potencjału mózgu (skądinąd sama idea marnego wykorzystania potencjału mózgu przez ludzi jest z naukowego punktu widzenia kompletną bzdurą). U Lucy granicą było banalne 100 proc., u naszych „bohaterów” byłoby to jakieś 150 proc.
Nie dajmy się zwieść „buraczanej” formie przyspieszenia demonstrowanego przez polityków z rządu i komisji śledczych. Ona ma zmylić, tych, przeciwko którym przemiana jest wykorzystywana. I choć może się wydawać, że podlegający przemianie się kompromitują i ośmieszają, oni tylko stosują zasłonę dymną, żeby ostatecznie eksplodować kosmiczną mocą poznawczą, która rozniesie w pył „wrogów demokracji”. Skądinąd specjaliści od energii już powinni próbować jakoś wykorzystać moc takich osób jak Filiks, Kłopotek, Kucharska-Dziedzic, Sroka, Joński, Szczerba, Zembaczyński czy Karnowski, bo gdyby się to dało okiełznać, Polska miałaby rozwiązany problem ze źródłami energii na jakieś 100 lat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/693003-potencjal-takich-osob-jak-filiks-sroka-jonski-szczerba