„To jest sposób hybrydowej walki z prezydentem i zdajemy sobie z tego sprawę” - mówi prof. Zbigniew Rau w rozmowie z portalem wPolityce.pl. W ten sposób komentuje decyzję o zakończeniu misji naszego ambasadora przy NATO Tomasza Szatkowskiego na kilka tygodni przed waszyngtońskim szczytem sojuszu. Były minister spraw zagranicznych nazywa całą sytuację „kuriozalną”, godzącą w wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej.
Portal wPolityce.pl: Mamy kolejny konflikt na linii prezydent - premier i kolejny raz wywołany przez Donalda Tuska. Chodzi o powrót do Polski naszego ambasadora przy NATO Tomasza Szatkowskiego. Jak to oceniać?
Prof. Zbigniew Rau: Brakuje tu jakiejkolwiek próby wysondowania prezydenta RP, czy jego intencją jest zatrzymanie ambasadora Szatkowskiego na tym stanowisku i jak długo. Zwyczajowo prezydent reprezentuje Polskę w strukturach NATO. Tak samo jak premier reprezentuje Polskę w strukturach unijnych. Co więcej, na podstawie tego samego zwyczaju, tam gdzie w stosunkach bilateralnych naszym partnerem jest państwo, które konstytucyjnie posiada system prezydencki - począwszy od USA, a skończywszy na Turcji - to tym naturalnym odpowiednikiem do reprezentowania państwa polskiego jest prezydent RP. Niezależnie z jakiej opcji pochodzi prezydent Polski, jak i prezydent tamtego kraju.
Dotarły do pana jakieś zastrzeżenia do pracy ambasadora Tomasza Szatkowskiego?
Nigdy nie słyszałem o jakichkolwiek zastrzeżeniach - także opozycji - do jego pracy, kompetencji, kwalifikacji i sposobu reprezentowania nas w NATO. Takich sugestii nigdy nie było. Ten rząd jest u władzy 6 miesięcy. Pamiętamy bezprecedensową próbę odwołania 50 ambasadorów i w tym kontekście nie pojawiał się przecież kazus ambasadora Szatkowskiego. Nie szukano żadnego uzasadnienia, bo gdyby rzeczywiście chodziło o coś poważnego, to na pewno by to w tamtym czasie wykorzystano i to jako pewien przykład. Nic takiego się absolutnie nie pojawiło.
O co zatem chodzi premierowi Donaldowi Tuskowi?
Myślę, że to jest sposób hybrydowej walki z prezydentem. Zdajemy sobie z tego sprawę.
Ta polityczna gra ma swoją cenę. Jak wysoką, jeśli chodzi o postrzeganie Polski w świecie?
Niestety cena tego jest rzeczywiście duża. Tu chodzi o sprawę naszej wiarygodności i stabilności politycznej. A po takim ostentacyjnym potraktowaniu ambasadora przez obecny rząd, pytanie jak teraz będziemy postrzegani w sprawach absolutnie najistotniejszych przez natowskich sojuszników - przede wszystkim Stany Zjednoczone. Brakuje tu stabilności politycznej. Oczywiście, że rzutuje to na naszą wiarygodność, jako solidnego i przewidywalnego sojusznika. Wygląda to niestety na integralną część projektu destrukcji istotnej części systemu konstytucyjnego. Pamiętamy przecież zamach na media i na kompetencje KRRiT, jako organu konstytucyjnego. Cena tego jest niestety bardzo poważna i to nie mniejsza od tej płaconej w polityce wewnętrznej.
Za chwilę szczyt NATO w Waszyngtonie. Przygotowania do niego jeszcze się nie zakończyły. Co Polska w takiej sytuacji zdąży na nim zaprezentować?
Jakże Polska ma być w tej sytuacji przygotowana do prezentacji naszego stanowiska, choć w rzeczywistości nie jest to tylko kwestia tej prezentacji. Do szczytu trzeba się też przygotować od strony niepublicznej dyplomacji, która ma miejsce za zamkniętymi drzwiami, w nieformalnych spotkaniach. Chodzi często o spotkania bilateralne, gdzie spotyka się dwóch ambasadorów. Często chodzi także o spotkania w różnych formatach, wewnątrz NATO. Na przykład w ramach dialogu turecko-rumuńsko-polskiego o wschodniej flance, czy formatu B9 - państw Bukaresztańskiej Dziewiątki, czy może R4 - Ryskiej Czwórki składającej się z państw bałtyckich i Polski. To także mogą być spotkania z państwami skandynawskimi. Powiedzmy, że takie nieformalne spotkanie ambasadorów jest zwołane ad hoc i kto wtedy ma usiąść przy stole? Dwóch polskich ambasadorów - stary i nowy? Wszystko jedno, który z nich by nie usiadł, czy to prezydencki, czy ten rządowy, to nie będzie traktowany jako wiarygodny reprezentant. Całe zainteresowanie podczas tego typu spotkania przygotowującego szczyt NATO, a jest ich zazwyczaj dużo, będzie sprowadzać się do pytania, „a co u was się dzieje, jaka jest teraz twoja sytuacja?”. Nie zaś do zainteresowania się tym, co na takie spotkanie przez nas jest przynoszone i do czego przekonujemy.
Czyli krótko, nie mamy w takiej sytuacji wystarczającej siły przekonywania.
W takich sytuacjach liczy się wiele rzeczy. Doświadczenie osobiste, miejsce i pozycja kraju oraz możliwość zrealizowania proponowanego rozwiązania oraz skuteczność przekonywania. Tymczasem proszę sobie wyobrazić, że w tej sytuacji, mówiąc delikatnie, powszechne zainteresowanie budzi wiarygodność naszego przedstawiciela.
A tymczasem rzecznik MSZ oświadczył, że ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski wraca z końcem maja do Polski.
Może wrócić do Polski i pozostawać w gestii ministra spraw zagranicznych, ale nadal będzie ambasadorem. Konstytucyjną prerogatywą prezydenta jest powoływanie i odwoływanie ambasadorów. Proszę sobie teraz wyobrazić, jak jego neo-następca będzie traktowany?
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Robert Knap
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/692952-prof-rau-to-sposob-hybrydowej-walki-z-prezydentem