Marek Migalski postanowił znów popisać się publicznie. Tym razem zakwestionował… zdobycie klasztoru na Monte Cassino przez polskich żołnierzy. Jego wpis spotkał się z mocną reakcją w sieci.
W 80. rocznicę zdobycia klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego głos zabrał Marek Migalski. Były polityk postanowił pochwalić się swoimi przemyśleniami nt. historycznych wydarzeń.
Jego zdaniem, Polacy… nie zdobyli Monte Cassino. Uznał, że dowodem na to jest… wycofanie się Niemców.
Jak co roku przypominam: Polacy nie zdobyli Monte Cassino. Atakowali go kilka razy. Nieskutecznie. Jak inni alianci. Weszli na opuszczone przez Niemców wzgórze, na którym zastali kilkudziesięciu rannych i niezdolnych do ewakuacji żołnierzy Wermachtu. Reszta to legenda
– czytamy w jego wpisie.
Reakcja w sieci
Wpis Migalskiego wywołał falę komentarzy w sieci.
Przecież to samo można napisać o co drugiej bitwie w historii swiata. Druga strona opuściła pozycje, zdrowi uciekli, ranni zostali.
Marek Migalski nie popuści nawet w rocznicę Monte Cassino. Ciekawe dlaczego Niemcy opuścili gruzy opactwa? Bo byli pacyfistami? Bo mieli taki kaprys? Czy może dlatego że siły Aliantów w tym Polscy odcięły ich niemal ze wszystkich stron?
Pan Migalski pewnie sobie wyobraża, że we właściwy sposób powinno wyglądać to tak, że Polacy wdzierają się do klasztoru pełnego Niemców i w barbarzyńskim szale mordują każdego, ale zazwyczaj jednak kiedy wojska broniące się czują, że przegrywają to, jeżeli jest taka możliwość, jednak się wycofują, żeby nie marnować zasobu jakim jest żołnierz. Albo Pan Migalski doskonale o tym wie, tylko jest pieprzonym ojkofobem, który nie przepuści okazji, żeby nasrać na własny naród, za co należy mu się jedynie splunięcie na ten przemądrzały łeb. Nie wiem, ale o niewiedzę jednak bym Pana Doktora nie posądzał.
Wypowiada się Pan na tematy wojenne a nie rozumie Pan podstawowej zasady prowadzenia walk: ten kto przegrywa - wycofuje się. To nie była rzeźnia pod Little Bighorn tylko II WŚ. Mało która bitwa współcześnie kończy się otoczeniem i rzeźnią. Po to są dowódcy aby tego unikać…
Niemcy klasztoru nie stracili zwycięsko uciekając. Ciekawa teza.
Migalski znowu się wyrzygał, tym razem na temat Monte Casino. Otóż Migalski odkrył, że Polacy wcale nie zdobyli Monte Casino, bo Niemcy się wcześniej wycofały. Nie mam ochoty analizować durnoty tego, co napisał Migalski. Po pierwsze wielu to już zrobiło, po drugie, no szanujmy się. Jeśli ktoś to łyka, to jest po prostu idiotą i już nic mu nie pomoże. Istotne jest co innego. Patrzysz na ten kretynizm, łapiesz się za głowę a potem nagle zdajesz sobie sprawę, w jakiej Polsce żyjesz. W Polsce, w której ten typ jest „autorytetem”. Jest zapraszany do telewizji Tuska, jednej z największych w tym kraju, wypowiada się dla gazet i radia. Jest traktowany jako intelektualista i ekspert. A tysiące oczadziałych odbiorców tego syfu powtarza te brednie, bo dzięki temu wydaje im, chociaż na 5 sekund, że są lepsi od reszty Polaków, że są Europejczykami, że są elitą, gotową „kontestować własną historię i tradycję”, nie mając świadomości, że właśnie tym udowadniają, jak prymitywni, zakompleksieni i, co najważniejsze, zaściankowi są. W sposób iście arcypolski, podczas gdy tak bardzo by chcieli od tej Polski uciec… Z drugiej strony powinniśmy dziękować za to, że Migalski istnieje. Wiecie, jak następnym razem przeczytacie w GW o „elitach”, usłyszycie w TVNie o „Polakach, którzy dorośli do Europy, w przeciwieństwie do ciemnogrodu” etc. etc- to przywołajcie sobie jeden obraz. Migalskiego. To starczy za tysiąc słów.
Proszę Państwa, to jest Marek. Marek uważa, że to nie jest w porządku że Polacy są dumni ze swojej historii. Nie bądź jak Marek.
Trzeba pisać prawdę. Tyle tylko, że bój o Monte Cassino nie zamyka się w zajęciu ruin klasztoru. To szereg różnego rodzaju bitew, w których Polacy przełamali wiele umocnień. Walczyli dzielnie, uparcie i ponieśli duże straty. Bardzo duże. Ale łatwo przychodzi spłycać temat.
W ogóle tam Niemców nie było. Migalski tylko siedział i pisał książkę. Przypomnę tylko, kto ludzi tego pokroju wwindował na piedestał. Tu warto oddać głos Georgowi Ponimirskiemu z ostatniej sceny Kariery Nikodema Dyzmy.
Przecież na tym polega zdobywanie pozycji przeciwnika, czyli wygrywanie bitew. Przypadki całkowitej anihilacji wroga to wyjątki jak Kanny Hannibala czy niektóre kotły operacji Barbarossa.
Działania bojowe są efektem analizy rozkazu przełożonego. Jeśli zamiarem przełożonego byłoby rozbicie sił przeciwnika, mógłbyś się Pan czepiać. Ale celem bylo zajęcie, które to zadanie wykonano serią starć. Normalnie bym to olał, ale zakładam, że Chłopaki od Andersa nie mają X.
80 lat temu, w południe 18 maja 1944 r., na gruzach klasztoru Monte Cassino plutonowy Emil Czech odegrał hejnał mariacki, ogłaszając zwycięstwo w jednej z najbardziej zaciętych batalii II wojny światowej. Okupione wielkimi stratami zwycięstwo stało się fundamentem legendy „armii zesłańców”.
CZYTAJ WIĘCEJ: 80 lat temu żołnierze generała Andersa zdobyli Monte Cassino. „Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”
mly/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/692262-migalski-przekonuje-ze-polacy-nie-zdobyli-monte-cassino