Dziś Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych odbiera opinię biegłego, prof. Piotr Uziębły. O godz. 14.00 planowane jest przesłuchanie w charakterze świadka byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
Dwudniowe posiedzenie komisji rozpoczęło się wczoraj przesłuchaniem byłego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego (KO).
Dzisiaj, w pierwszej części posiedzenia, komisja odbiera opinię biegłego prof. Piotra Uziębły. Wiceszef komisji Jacek Karnowski (KO) powiedział PAP, że komisja będzie pytała biegłego, czy ustawa o wyborach kopertowych oraz działalność najwyższych organów państwa w związku z tymi wyborami były zgodne z konstytucją.
Również sam biegły zapowiedział, że przed komisją będzie mówił o tym, czy wprowadzenie ustawy ws. wyborów kopertowych było konstytucyjne i czy działania, które podejmował rząd na podstawie ustawy, która była uchwalona przez Sejm, ale jeszcze nie została przyjęta przez Senat, ani nie została podpisana przez prezydenta można uznać za legalne.
Następnie - o godz. 14 - przed komisją stanie były premier Mateusz Morawiecki. Ma on zostać przesłuchany w związku z wydanymi przez siebie decyzjami.
Opinia biegłego
Prof. Uziębło zauważył, że orzecznictwo TK przewiduje nadzwyczajne okoliczności, w których można by zmieniać prawo wyborcze, jednak jego zdaniem pojawiają się przy tym także inne znaki zapytania.
Co prawda TK w swoim orzecznictwie podkreśla, że mogą wystąpić pewne szczególne okoliczności, uzasadniające zmianę prawa wyborczego, wskazuje, ze te wyjątki mogłyby wynikać z uzasadnionych okoliczności o charakterze obiektywnym. Tutaj teoretycznie można by było sobie wyobrazić, że pojawienie się pandemii jest taką okolicznością. Ale moim zdaniem pojawiają się tu co najmniej cztery elementy, które przesądzają o tym, że te zmiany były niemożliwe
— powiedział.
Mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdzie w bardzo znaczący sposób zostały ograniczone prawa i wolności jednostki. (…) Logicznym byłoby, gdyby wprowadzić wtedy w Polsce stan klęski żywiołowej, który powodowałby bezcelowość wprowadzania zmian w prawie wyborczym. (…) Doszło do tego, że ewentualne zmiany wprawie wyborczym musiały wiązać się z ograniczeniami możliwości realnego prowadzenia kampanii wyborczej
— dodał.
Prof. Piotr Uziębło wyjaśniał, że jego zdaniem problematyczne w procesie zmiany prawa wyborczego było „zmienianie zasad w trakcie gry”.
Nie ma też wątpliwości, że zmiany zaszły w toku procesu wyborczego. Kampania wyborcza trwała i nagle pojawia się zupełnie nowa reguła, zmieniająca zasady gry
— powiedział biegły.
Inną sprawą jest kwestia zasady powszechności wyborów, a więc sposób doręczenia karty do głosowania, które miały być nie odbierane osobiście, a wrzucane do skrzynek pocztowych. Bardzo często zdarzało się, że osoby zamieszkiwały poza faktycznym miejscem zamieszkania, więc to kolejny istotny element
— ciągnął dalej.
Zdaniem biegłego ustawa nie respektowała też praw osób z niepełnosprawnością, ponieważ nie przewidywała głosowania z nakładkami w alfabecie Braille’a.
Ostatni taki element to był przepis, mówiący o kradzieży karty do głosowania, co mogło wskazywać na swoiste wprowadzenie obowiązku wyborczego, bo pojęcie kradzieży nie było w tym wypadku precyzyjne i można było przyjąć interpretację, że ktoś kto nie wrzuci karty do głosowania do wrzutni, która się miała pojawić, to tym samym dokonuje zaboru mienia
— podkreślił biegły.
Biegły komisji odniósł się do opinii TK, która wskazuje, że nieprawidłowości ws. procedowania ustawy nie skutkują z góry stwierdzeniem nieważności jej zapisów.
TK co prawda wyraźnie wskazuje, że naruszenia proceduralne same w sobie nie skutkują wadliwością ustawy i nie będą skutkowały stwierdzeniem jej niezgodności z konstytucją, natomiast wskazał, że trzeba na to spojrzeć kompleksowo i przyjrzeć się konkretnym naruszeniom, które w danym przypadku się pojawiły
— zaznaczył.
Zwrócił przy tym uwagę, że przepisy zmieniały całkowicie system administracji wyborczej, przekazując przeprowadzenie wyborów w ręce ministra aktywów państwowych oraz Poczty Polskiej, a pozbawiały kompetencji PKW i KBW. „Moim zdaniem tego typu rozwiązanie w trakcie procedury wyborczej jest sprzeczne z konstytucją z perspektywy zasady legalizmu” - ocenił.
Problematyczne uzasadnienie?
Skala naruszeń proceduralnych była porażająca
— powiedział prof. Uziębło.
Jak tłumaczył, Trybunał Konstytucyjny wskazuje, że naruszenia proceduralne same w sobie nie skutkują wadliwością ustawy i pojedyncze naruszenia nie będą skutkowały ewentualnym stwierdzeniem jej niezgodności z konstytucją, ale na sprawę trzeba spojrzeć kompleksowo.
Prof. wskazał, że uzasadnienie projektu nie spełniało wymogów regulaminowych - było za krótkie i ograniczone do kilku zdawkowych informacji.
To był właściwie manifest polityczny
— stwierdził.
Ponadto w uzasadnieniu pojawiło się stwierdzenie, że ustawa nie powoduje skutków finansowych dla budżetu państwa.
Wiemy, że tak nie było, wybory, które się nie odbyły te koszty generowały
— dodał.
Zdaniem biegłego można przypuszczać, że projekt poselski był w rzeczywistości projektem rządowym. Wskazał także, że pierwsze czytanie projektu może się odbyć nie wcześniej niż 7. dnia od doręczenia posłom druku projektu - w przypadku tego projektu, okres nie został zachowany.
Istnieje możliwość skrócenia terminu decyzją Sejmu, ale to nie dotyczy procedury zmieniania kodeksów
— powiedział.
I podkreślił, że choć omawiana ustawa nie była nazwana kodeksem, ewidentnie zmieniała kodeks wyborczy.
Kolejnym naruszeniem miało być stwierdzenie, że nieodrzucenie projektu w pierwszym czytaniu jest jednocześnie zgodą Sejmu na przejście projektu do drugiego czytania.
Jak policzyłem, łącznie całe prace Sejmu nad tą ustawą trwały 2 godziny i 43 minuty, to tempo niewyobrażalne
— ocenił.
Zdaniem biegłego, to tempo wykluczało możliwość przeprowadzenia rzetelnej debaty sejmowej.
„Delikt konstytucyjny”
Działania, które były podjęte na podstawie nieistniejącego prawa są ewidentnym naruszeniem prawa; w przypadku osób, które pełnią najwyższe funkcje państwowe to jest ewidentny delikt konstytucyjny
— mówił biegły prof. Piotr Uziębło podczas posiedzenia komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych.
Konstytucjonalista mówił o decyzjach podejmowanych na początku kwietnia 2020 r., w związku z wyborami kopertowymi, a więc przed przyjęciem ustawy przez Senat i przed podpisem prezydenta. Jak mówił, takie działania nie spełniały standardów państwa demokratycznego.
Działamy na podstawie prawa, które obowiązuje, które weszło w życie, a nie na podstawie prawa, które być może wejdzie w życie. Wszystkie działania, które były podjęte na podstawie nieistniejącego prawa są ewidentnym naruszeniem prawa. W przypadku osób, które pełnią najwyższe funkcje państwowe to jest ewidentny delikt konstytucyjny
— powiedział.
Zaznaczył, że nie było podstaw prawnych do wydania decyzji przez ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego zobowiązujących Pocztę Polską i PWPW do przygotowania wyborów prezydenckich.
Kompetencje w sferze prawa wyborczego, w tym kwestie związane z drukiem kart do głosowania, czy przygotowaniem całej procedury wyborczej nie należały w tym momencie do prezesa Rady Ministrów. Jednoznacznie można stwierdzić, że jest to przekroczenie kompetencji, których w tym momencie nie posiadał
— oświadczył.
W ocenie Uziębły nie było legalnej możliwości przeprowadzenia wyborów w trybie kopertowym, jeśli nie wprowadzono stanu klęski żywiołowej.
Każda zmiana, która byłaby dokonana tak istotna, wymagałaby spełnienia warunków ciszy legislacyjnej (…). Każde działania, które były podejmowane w toku procedury wyborczej nie powinny w tej procedurze obowiązywać
— dodał.
Dowodził pan, że nie można przenieść o trzy miesiące wyborów samorządowych, podczas gdy wybory prezydenckie można przenosić bez problemu
— mówił wiceszef komisji ds. wyborów korespondencyjnych Waldemar Buda (PiS) do konstytucjonalisty prof. Piotra Uziębły, dodając, że „chce wykazać, jaka jest jego rola” przed komisją.
Podczas dzisiejszego posiedzenia komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych jej wiceprzewodniczący Waldemar Buda (PiS) zacytował wypowiedź powołanego przez komisję biegłego prof. Piotra Uziębły, w której ten bardzo krytycznie odnosił się do przesunięcia wyborów samorządowych, które ostatecznie odbyły się wiosną tego roku.
Cytuję ten zapis tylko po to, żeby wykazać, jaka jest tutaj pana rola, jakie ma pan poglądy, czy pan jest tutaj ekspertem, czy ma pan jakieś swoje opinie w tej sprawie. Dowodził pan, że nie można przenieść o trzy miesiące wyborów samorządowych, podczas gdy wybory prezydenckie - bez problemu
— mówił.
Prof. Uziębło argumentował, że sytuacja z 2020 r. oraz wybory samorządowe to dwie różne sytuacje. Jak wskazywał, w przypadku tych drugich nie zaszły konstytucyjne przesłanki uzasadniające przeniesienie głosowania.
Kulą w płot
— ocenił potem szef komisji Dariusz Joński (KO), podczas gdy posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic nazwała Budę „samozwańczym biegłym”.
Pytania konstytucjonaliście zadawał również poseł Mariusz Krystian (PiS), który wskazywał m.in., że podczas pandemii COVID-19 były kraje członkowskie, które wprowadzały zmiany w swoich Kodeksach wyborczych. Jak wskazywał, doszło do tego m.in. w Bawarii, gdzie w pierwszej turze wyborów lokalnych można było głosować tradycyjnie oraz korespondencyjnie, zaś w drugiej - jedynie korespondencyjnie.
To prawda, ale po pierwsze - rozwiązania bawarskie były z punktu widzenia standardów demokracji znacznie lepsze, a po drugie - w samych Niemczech też kwestionowano legalność tych działań
— odparł prof. Uziębło.
CZYTAJ TEŻ:
pn/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/691979-komisja-ds-wyborow-uzieblo-w-niemczech-tez-sa-watpliwosci