„Za chwilę górale się zgłoszą i powiedzą: ‘My też. Nasza gwara góralska zasługuje na to, aby zamienić ją w język regionalny’. Dlaczego inni nie mają takiego prawa do takich samych ilości dodatkowych pieniędzy, wydawanych na gwary?” - stwierdził były prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z Radiem Zet. W tym akurat przypadku możemy przyznać Komorowskiemu pełną rację, od dawna ostrzegając przed zjawiskiem separatyzmu ślązakowskiego.
Pytany o to, czy gdyby obecnie pełnił urząd prezydenta, podpisałby ustawę o języku śląskim, gość Radia Zet odparł:
Nie podpisałbym i myślę, że prezydent obecny też jej nie podpisze. Nie ma języka śląskiego, jest gwara śląska, o czym przekonywała mnie Marysia Pańczyk, osoba głęboko zaangażowana w propagowanie godki śląskiej.
I nie ma powodu, aby wydawać pieniądze centralne, z budżetu państwa polskiego, nie regionu, nie województwa, nie samorządu, na tworzenie języka śląskiego
— stwierdził.
Za chwilę górale się zgłoszą i powiedzą: „My też. Nasza gwara góralska zasługuje na to, aby zamienić ją w język regionalny”
— dodał Komorowski.
Dlaczego inni nie mają takiego prawa do takich samych ilości dodatkowych pieniędzy, wydawanych na gwary?
— pytał były prezydent.
Pytany, czy pogratuluje Andrzejowi Dudzie zawetowania ustawy, odpowiedział:
Uznam, że zachował się pryncypialnie. Są takie momenty, że nie wolno z jednej strony obrażać Ślązaków, jak zrobił to Jarosław Kaczyński, ale trzeba pilnować, by nie tworzyć mechanizmów oddzielających Śląsk od Polski.
Co do „języka śląskiego” pełna zgoda, ale nie co do tego, że prezes PiS „obraził Ślązaków” - niekoniecznie. Jeśli bowiem chodzi o „zakamuflowaną opcję niemiecką”, Jarosław Kaczyński miał na myśli właśnie separatyzm ślązakowski, czyli ten, o którym mówi gość Radia Zet.
CZYTAJ TAKŻE:
PO i jej „cnota polityczna”
Bronisław Komorowski odniósł się także do obietnic wyborczych obecnego rządu i częstych ostatnio podsumowań minionych stu dni.
Wyborcy lubią, jak im się obiecuje, nawet, jeśli wiadomo od początku, że tych obietnic się w pełni nie zrealizuje. To nie przeszkadza, bo ludzie chcą mieć nadzieję i mają nadzieję
— stwierdził były prezydent.
PO wykazuje pewną cnotę polityczną, ponieważ w mniejszym stopniu, niż PiS idzie w kierunku czystej propagandy w decyzjach brzemiennych w skutki finansowe
— podkreślił.
Aha, czyli składanie odważnych obietnic i nierealizowanie ich, dzięki czemu nie są „brzemienne w skutki finansowe”, to „pewna cnota polityczna”? A może przywłaszczanie sobie programów wprowadzanych przez poprzedników?
Pytany o rekonstrukcję rządu, Komorowski odparł, że obawia się, „jakie będą skutki wyborcze” odejścia ministrów i ich startu do PE.
Pewnie wyborcy koalicji rządzącej będą mieli wątpliwości, dlaczego ministrowie odeszli z urzędu. Myślę, że jest kategoria ludzi, którzy będą pytali Kaczyńskiego, dlaczego przestępców wsadził na listy wyborcze, a koalicję rządzącą, dlaczego ministrowie nie dokończyli swojego dzieła
Przykre, że były prezydent, który ułaskawiał m.in. sprawców brutalnych pobić czy dilerów narkotyków, dziś sieje propagandę, nazywając (skutecznie ułaskawionych przez prezydenta Andrzeja Dudę) parlamentarzystów PiS „przestępcami”.
Sprawa Szmydta
Pytany o sprawę Tomasza Szmydta, Bronisław Komorowski wskazał, że jego agenturalność nie jest sprawą „taką oczywistą ani pewną”.
Tu dowodów na razie nie ma, poza jego zachowaniami. Widać, że jest sterowany przez stronę białoruską. Prawdopodobnie był szpiegiem… Jeśli okaże się, że najpierw był szpiegiem, a potem uczestniczył w grupie hejterskiej, która zwalczała innych, polskich sędziów, to można będzie stawiać pytania, czy aby to nie jest tak, że czynnik zewnętrzny wspierał działania destrukcyjne, które poparły kręgi PiS
— wskazał.
Jeśli chodzi o mianowanie sędziego uciekiniera, Komorowski wskazał, że dokonało tego „po kolei 3 prezydentów”.
Aleksander Kwaśniewski na sędziego Sądu Rejonowego, Lech Kaczyński też go awansował na sędziego Sądu Okręgowego, a ja na sędziego Sądu Administracyjnego Wojewódzkiego. Prezydenci powołują setki, jeśli nie tysiące sędziów
— tłumaczył.
Były prezydent, który swego czasu chwalił się piciem wódki z Dmitrijem Miedwiediewem, dziś jednym z najzacieklejszych propagandystów Putina, a w trakcie prezydentury Komorowskiego - m.in. figurantem na stanowiskach prezydenta i premiera Rosji, przyznał, że nie nazwałby polityków PiS „płatnymi zdrajcami, pachołkami Rosji”.
Ja bym tak nie powiedział, ale ja to w pełni rozumiem. Na zasadzie, że najciemniej pod latarnią, to tam, gdzie najwięcej krzyczą o interesie narodowym – a PiS najbardziej krzyczał – i tam, gdzie jest najwięcej deklaracji antyrosyjskości, najczęściej najłatwiej jest łowić współpracowników przez wywiad rosyjski
— stwierdził Komorowski.
PiS nie tylko „krzyczał” o „interesie narodowym”, ale również starał się go realizować. Nie tylko „krzyczał” o antyrosyjskości, ale działał - vide: śp. prezydent Lech Kaczyński w Gruzji czy wielka ofensywa dyplomatyczna ówczesnego rządu podczas pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. A co do tego, że „najciemniej jest pod latarnią” to - hmmm - przecież Donald Tusk, wedle swojej (i niemieckich mediów) nowej opowieści - również był i jest „jastrzębiem w sprawie Rosji”. I tak się składa, że o swojej antyrosyjskości głównie krzyczy - czy to w Sejmie, czy to na Twitterze, ale niewiele wynika z tego konkretnych działań. O czym to świadczy?
CZYTAJ TAKŻE:
aja/Radio Zet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/691599-komorowski-nie-ma-jezyka-slaskiego-jest-gwara-slaska