„Okazuje się, że mimo zmiany władzy, film [‘Zielona Granica’ - przyp. red.] jest wciąż aktualny, ponieważ obecna właściwie nie zmieniła polityki wobec migrantów i uchodźców na granicy białoruskiej, wręcz ją niejako uwiarygodniła” - powiedziała Agnieszka Holland w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, która przyznała jej tytuł Człowieka Roku.
Reżyser Agnieszka Holland, o której ostatnio było głośno z powodu wyreżyserowania filmu „Zielona granica”, szkalującego polską Straż Graniczną, została Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”. Jak zaznaczono, wyróżnienie trafiło do Holland „w uznaniu jej dorobku artystycznego oraz obywatelskiej odwagi”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Farsa! Holland Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”. Zwrócono uwagę na rzekomo „obywatelską odwagę” reżyser
„Brutalna nienawiść”
„Gazeta Wyborcza” przeprowadziła z laureatką nagrody wywiad, w którym słynna reżyser podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat polityki i społeczeństwa, co w jakiś sposób może tłumaczyć fakt, że to właśnie ona, a nie kto inny, została przed redakcję z ul. Czerskiej uhonorowana tytułem Człowieka Roku.
Na wstępie rozmowy Agnieszka Holland snuje rozważania na temat polaryzacji współczesnego społeczeństwa polskiego, dodając wyzywająco, że sama nie może oprzeć się bardzo negatywnym, nienawistnym wręcz emocjom w stosunku do ludzi, z którymi dzielą ją poglądy polityczne.
Sama czuję się tym zarażona. Trudno jest mi się powstrzymać od brutalnej nienawiści wobec niektórych ludzi z innego obozu politycznego. Walczę z tym. Nie wstydzę się do tego przyznać
— wyznała.
W tym kontekście odniosła się do wzbudzającego liczne kontrowersje filmu „Zielona Granica” oceniając, że mimo zmiany władzy w Polsce, sprawa polityki migracyjnej polskiego rządu nie uległa - jak chciałaby reżyser - zasadniczej zmianie.
Okazuje się, że mimo zmiany władzy, film jest wciąż aktualny, ponieważ obecna właściwie nie zmieniła polityki wobec migrantów i uchodźców na granicy białoruskiej, wręcz ją niejako uwiarygodniła
— oznajmiła.
Chodzi też o to, żeby nie dehumanizować osób uchodźczych, które stają się, owszem, narzędziem w ręku Łukaszenki, ale należy ich traktować jak ludzi, zgodnie z wartościami, o któreśmy tak długo walczyli. Nie da się „humanitarnie”, jak mówi obecna władza, wypchnąć ludzi na Białoruś, bo są tam torturowani
— dodała Holland.
Podziw i samokrytyka
Nie mogło też zabraknąć strzelistych aktów uwielbienia i zachwytów nad Donaldem Tuskiem, jednak Agnieszka Holland wyjaśnia przy tym, że nigdy nie spodziewała się po liderze PO zbyt wiele w kwestii liberalizacji polityki migracyjnej.
Do Donalda Tuska mam dużo podziwu i sympatii, uważam, że jest wybitnie utalentowanym politykiem i, jak się okazało, również skutecznym. Ale jeśli chodzi o kwestie migracji, nie spodziewałam się po nim wiele, bo pamiętam jego działania jako przewodniczącego Rady Europejskiej w trakcie syryjskiego kryzysu uchodźczego i dumę z tego, że udało się eksportować problem z UE przekupując Erdogana
— podkreśliła.
By jednak zbytnio nie krytykować obecnego premiera w „Gazecie Wyborczej”, Holland wyjaśniała, że jego obawy - jak z resztą pozostałych unijnych elit - wynikają najpewniej ze strachu przed nacjonalizmem i „prawicowym populizmem”, który - jej zdaniem - mógłby dojść do głosu, jeśli „demokratyczne rządu” nie poradziłyby sobie z tematem nielegalnych migrantów.
Poczucie zagrożenia
Agnieszka Holland wyznała, że w związku z kontrowersjami, jakie narosły przy okazji wydania filmu „Zielona Granica”, że rzekoma „nagonka”, jaką polskie władze podjęły przeciwko niej i jej „dziełu” przerastała nawet tę, której można było doświadczyć w czasie stanu wojennego. Dodała jednak, że nie ma dla „tych ludzi źdźbła szacunku”.
Trudno jest nie czuć się zagrożonym, kiedy się jest atakowanym przez najwyższe władze państwowe. Bo, owszem, ich porównania i obelgi po mnie spływały. Nie są mnie w stanie dotknąć. To ludzie, do których nie mam źdźbła szacunku
— zapewniła.
Artystka oznajmiła wręcz, że odczuwała strach w wyniku negatywnego odbioru jej filmu przez władzę, a to staniało przed nią pytania o sens dalszego życia w Polsce.
Nigdy żadna nagonka nie osiągnęła takich rozmiarów, jak ta PiS-owska, bo, jak powtarzam, włączyli się w nią najważniejsi urzędnicy w kraju. I owszem, wiedziałam, że jeżeli PiS wygra wybory, to nie mam raczej co mieszkać w Polsce, bo będę narażona na bezpośrednie niebezpieczeństwo
— utyskiwała reżyser.
Sytuacja w kraju nie podoba jej się jednak nawet po wyborach, w których zwyciężył jej ulubieniec Donald Tusk, gdyż kwestia oporu części koalicji wobec planów liberalizacji prawa aborcyjnego jest dla Holland niezrozumiała.
Dlaczego tylu ludzi, również kobiety i młodzi, zagłosowało na polityków, którzy otwarcie mówili w kampanii, że nie poprą liberalizacji aborcji? Przecież Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz czy Marek Sawicki robią dokładnie to, co zapowiadali w kampanii
— narzekała.
Agnieszka Holland mogłaby otrzymać tytuł nie tylko Człowieka Roku, ale całego trzydziestolecia „Gazety Wyborczej”. Trudno wszak znaleźć jakikolwiek punkt, w którym słynna reżyser odbiega od przyjętej linii redakcyjnej i politycznej pisma Adama Michnika.
CZYTAJ TEŻ:
pn/”Gazeta Wyborcza”/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/691414-holland-trudno-jest-mi-sie-powstrzymac-od-nienawisci