Jedną z pierwszych decyzji Donalda Tuska było zamrożenie komisji ds. badania wpływów rosyjskich, likwidacja podkomisji ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, usunięcie jej raportu ze stron MON i przywrócenie raportu Millera, uwzględniającego oczekiwania rosyjskiej komisji. Dziś ci zwolennicy resetu z Rosją przebierają się za antyputinowskich aktywistów, obrzucają PiS zarzutami o rosyjską agenturalność i twierdzą, że są jedynym gwarantem bezpieczeństwa, niczym Armia Czerwona niosąca „wyzwolenie” Europie. Fakty są takie, że to Koalicja Obywatelska blokowała wszelkie rozwiązania, pozwalające na wyczyszczenie ruskiej agentury z polskiej przestrzeni publicznej, również z przestrzeni sądownictwa. Nie inaczej było w Parlamencie Europejskim i to już po zbrodniczej napaści Rosji na Ukrainę. Ile Rosja wydała na agenturę wpływu w Europie? Kilka faktów.
Histeria ludzi Tuska wokół komisji badającej rosyjskie wpływy
W maju 2023 roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022. „Transparentność wyjaśniania ważnych kwestii publicznych, politycznych ma dla mnie absolutnie kluczowe znaczenie” – podkreślił prezydent, dodając że jako poseł i europoseł wielokrotnie uczestniczył w dyskusjach dotyczących kwestii rosyjskich wpływów i rosyjskich prób zakupu spółek najważniejszych gałęzi polskiego przemysłu: „Nigdy nie dowiedzieliśmy się, jakie były kulisy działań, które do takich decyzji miały prowadzić” – dodał.
Ówczesna opozycja popadła w histerię i popędziła po pomoc do Parlamentu Europejskiego. Nie było wątpliwości, że uzyska wsparcie. Towarzyszyła temu fala manipulacji, kłamstw, gróźb i przekłamań. Na wniosek EPL w Brukseli urządzono debatę. Europosłowie opozycji przedstawili histeryczne mowy o rzekomym polskim totalitaryzmie i zachęcali do wszczęcia kolejnych kroków przeciwko Polsce. „Lex Tusk to nie jest kolejna ustawa, która łamie konstytucję. To specjalne nowe narzędzie, modus operandi, takiej władzy autorytarnej, która wie, że traci społeczne zaufanie, poparcie, a chce utrzymać władzę na siłę. Tak było kiedyś za czasów PRL, komuny. Tak jest teraz w Polsce” — grzmiał europoseł PO Andrzej Halicki.. Z kolei Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein stwierdziła, że to narzędzie polityczne do walki z opozycją i agitowała do wychodzenia na ulice w proteście przeciwko władzy. Jak można było się spodziewać, postawa komisarza UE ds. sprawiedliwości była czymś więcej niż przychylnością dla tych głosów. Didier Reynders – bez zaznajomienia się z ustawą – stwierdził, że UE nie akceptuje takich działań. „Nowa ustawa, która powołuje specjalną komisję do zbadania rosyjskiej ingerencji w bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022, budzi poważne obawy co do zgodności z prawem unijnym, ponieważ - jak rozumiemy - nadaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogłyby zostać wykorzystane do pozbawiania jednostek funkcji publicznych, a tym samym mogłyby ograniczać ich prawa” — powiedział Reynders, kolejny raz podkreślając, że Komisja Europejska nie uznaje wprowadzonych przez Polskę zmian w przepisach sądowych za wystarczające i nie mamy na razie co rozmawiać o odblokowaniu funduszy z KPO.
Bruksela także nie chciała prześwietlać rosyjskich wpływów w PE
Czy kogoś ta postawa zdziwiła? Była do przewidzenia. Przecież w lutym 2022 roku ci sami ludzie głosowali przeciwko napiętnowaniu działań byłych polityków UE, skorumpowanych przez rosyjskie koncerny. Nic dziwnego. Wpływy rosyjskie w UE, uzależnienie Niemiec i Francji od Rosji oraz potężny lobbing Rosjan w Parlamencie Europejskim są faktem. Jak głosowała ówczesna polska opozycja? Adamowicz, Arłukowicz, Belka, Biedroń, Cimoszewicz, Frankowski, Halicki, Jarubas, Kopacz. Lewandowski, Liberadzki, Olbrycht, Sikorski – nie zdobyli się na to, by zagłosować „za”.
Nie podjęto także próby czyszczenia rosyjskiej agentury, a szkoda. Może niektórych udałoby się namierzyć wcześniej. Na przykład łotewską eurodeputowaną Tatjanę Zdanokę, zasiadającą w PE już od czterech kadencji. W styczniu niezależny rosyjski portal „The Insider” poinformował, że współpracowała z rosyjską FSB w latach 2004-2017. I co ciekawe, ona także głosowała przeciwko Polsce. Podobnie jak słynna Eva Kaili, którą świat poznał bliżej przy okazji ujawnienia afery korupcyjnej w PE.
Ile Rosja płaci za wpływy?
O tym, że rosyjska agentura ma gęsto utkaną siatkę agenturalnych wpływów w Europie powszechnie wiadomo. Oświadczyli to głośno także eurodeputowani Parlamentu Europejskiego. W 2016 roku europosłowie z komisji spraw zagranicznych PE poparli projekt rezolucji, w której wyrazili zaniepokojenie coraz silniejszą i wymierzoną w UE propagandą ze strony m.in. Rosji. Zaczęto także coraz częściej mówić nie tylko o wojnie informacyjnej i zwiększeniu działań dezinformacyjnych, ale także wskazywać na wnikanie w struktury poszczególnych państw i wpływaniu na wewnętrzne procesy demokratyczne. Mówiono o próbie wywarcia wpływów rosyjskich w spółkach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i energetykę.
Z odtajnionych we wrześniu 2022 roku informacji amerykańskiego wywiadu wynika, że Rosja wydała od 2014 r. ponad 300 mln dolarów, by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach. Departament Stanu USA podkreślił jednak, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, a Rosja planowała przelać „co najmniej setki milionów więcej” środków na wsparcie prorosyjskich partii na całym świecie. Proceder dokonywany jest przez Rosję za pomocą kontrolowanych przez siebie „słupów”.
Rosyjska agentura w Polsce
Rzeczą oczywistą jest, że ruska agentura zagnieździła się także w Polsce. Przez lata miała mnóstwo „śpiochów” w najrozmaitszych strukturach, politycznych, pozarządowych, medialnych i biznesowych, włączonych do działań w sytuacjach kluczowych. Dziś widzimy, że szpiedzy byli także w gronie „nadzwyczajnej kasty”. Nie wiadomo, kiedy Tomasz Szmydt podjął współpracę z Rosją. Czy już na początku swojej sędziowskiej drogi, gdy nominację wręczał mu Bronisław Komorowski? Czy może później, gdy działał w resorcie sprawiedliwości za rządów PiS. Pewne jest, że gdy razem z żoną rozkręcił tzw. aferę hejterską, a mainstreamowe media zaczęły ją szeroko opisywać i nadinterpretowywać, przeflancował się ich stronę. Brylował w „Gazecie Wyborczej” i TVN, Michał Szczerba namiętnie go chwalił a Kamila Gasiuk-Pihowicz zaprosiła do elitarnego grona Krajowej Rady Sądownictwa. W ostatnim czasie działał w stowarzyszeniu „Themis”, które aktywnie zwalczało zmiany w sądownictwie. Niedawno było także sygnatariuszem apelu do Adama Bodnara, by poddał weryfikacji śledztwa prowadzone za rządów PiS. Wymieniono tu między innymi sprawy Włodzimierza Karpińskiego, generałów Piotra Pytla i Janusza Noska - byłych szefów SKW oskarżonych o współpracę z FSB oraz Marty Lempart, Katarzyny Augustynek, sędziów Igora Tuleyi, Waldemara Żurka. O tych ostatnich latach działalności Szmydta dzisiejszy rząd i reprezentujący go media nie chcą pamiętać. Próbują zrobić z niego „pisiora”, co ma być wystarczającym dowodem prorosyjskości partii. Jak to zatem możliwe, że koalicja 13 grudnia nie wyłapała tak jaskrawego przypadku? Ucieczka szpiega na Białoruś i poproszenie tam o azyl polityczny jest największą porażką polskich służb. I nie przykryje tego przyklejenie Szmydta do PiS. Od 4 miesięcy rządzi Tusk, który zamroził wszelkie działania, mające pozwalać na wytropienie takich przypadków. Pamiętajmy też, że to Zjednoczona Prawica zaostrzyła kary za szpiegostwo i dzięki wprowadzonym przez nią zmianom, Kodeks karny przewiduje dziś dożywocie za zdradę Rzeczypospolitej. Jak głosowali przedstawiciele KO, Lewicy i Polski 2050. Zdecydowana większość wstrzymała się od głosu
Kim są więc ci, którzy dziś najgłośniej krzyczą o rzekomej prorosyjskości PiS? Czy Donald Tusk ma nadzieję, że Polacy zapomną o Smoleńsku? O układaniu się jego ludzi z Putinem? O spełnianiu oczekiwań Kremla? O porzuceniu ciał ofiar na pastwę sowieckiego bestialstwa? O potraktowaniu rodzin poległych pod Katyniem? O braku zgody na ekshumację ciał? Przecież Tusk nie podjął nad tym refleksji nawet po zbrodniczej napaści Putina na Ukrainę. Nadal utrzymuje, że do katastrofy doprowadził błąd pilotów i cienka brzoza, przez którą samolot stracił skrzydło. Zaledwie kilka tygodni temu wydał decyzję o unieważnieniu raportu podkomisji smoleńskiej i przywróceniu raportu Millera. Ten reset z Rosją trwa! I nie zmienią tego groźne miny czy ciągłe mówienie o bezpieczeństwie. Czyny mówią jasno, kto jest kim. Nawet, jeśli trwa przedwyborczy festiwal przemalowywania barw!
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/691112-dlaczego-tusk-przebral-sie-za-antyputiniste-i-straszy-pisem