Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, że po ponad sześciu latach można zawiesić procedurę art. 7 przeciwko Polsce. Stwierdziła, że to efekt „ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform” rządu Donalda Tuska. „Nic się nie zmieniło w sensie legislacyjnym, regulacyjnym, to jest tylko nagie potwierdzenie tego, że Komisja Europejska chciała wpłynąć na wynik wyborów i wesprzeć zmianę rządu. Dziwi, że w ten sposób bez żenady przewodnicząca Ursula von der Leyen się do tego przyznaje” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski, europoseł PiS.
Tu nie ma wątpliwości, że jeżeli dzisiaj KE może odwołać procedurę art. 7 przeciwko Polsce, a wczoraj Polska była za to „biczowana” i karana, to jedyne co się zmieniło, to rząd. Zatem to było działanie niedopuszczalne i bezprawne, bo w świetle prawa i zwyczaju Unii Europejskiej ingerowanie w procesy demokratyczne w krajach członkowskich jest zakazane, a tutaj mamy do czynienia z wręcz otwartym przyznaniem się do tego, że to było wszystko robione na niby, że to był pozór, te wszystkie zarzuty były bezpodstawne, a tym prawdziwym „kamieniem milowym” była zmiana rządu. Dziwię się, że Ursula von der Leyen nie boi się tego tak otwarcie ogłosić, absolutnie nie dbając nawet o jakieś pozory
— zaznacza Jacek Sarysz-Wolski.
Ta procedura wobec Polski powinna być zakończona dawno temu, jak się okazało, że nie ma większości, by przeskoczyć pierwszy próg, to znaczy przegłosować stwierdzenie ryzyka naruszenia praworządności. To był jeden wielki humbug i hucpa, ale z taką KE mamy do czynienia, która została zawładnięta przez silne grupy interesu z największych państw UE i wykonuje ich polecenia
— dodaje.
„Zdjęto sankcje wobec Polski jak tylko się zmienił rząd”
Saryusz-Wolski podkreśla, że od działań KE wymierzonych w dane państwo członkowskiego w zasadzie nie ma obiektywnej instancji odwoławczej.
W zasadzie nie ma od tych bezprawnych działań odwołania, bo tą instancją odwoławczą nie może być TSUE, ponieważ jest stronniczy i nieobiektywny. Jedyną odwoławczą instancją są obywatele państw członkowskich głosujący w wyborach do PE. Dlatego tak ważne są te wybory, żeby zwiększyć siłę głosu tych, którzy powiedzą „nie” temu bezprawiu
— mówi.
Zdjęto sankcje wobec Polski jak tylko się zmienił rząd. Jeżeli wyborcy chcą suwerennej Polski, to nie powinni głosować na tych, którzy tym sankcjom nie tylko sprzyjali, ale wręcz o nie prosili i dzięki nim uzyskali władzę po ostatnich wyborach parlamentarnych
— podkreśla.
not. as
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690868-saryusz-wolski-von-der-leyen-przyznala-sie-do-bezprawia