Francusko niemiecki spór o inwestycje w przemysł kosmiczny to jeden z wielu i wcale nie najważniejszych przykładów pokazujących jak bardzo dysfunkcyjną organizacją jest Unia. Europejski program satelitarny, który miał być alternatywą dla Star Link Elona Muska jest zagrożony, bo Niemcy uważają, że Francuzi za dużo na nim zarobią, więc skarżą się do Brukseli.
Niemiecki dziennik „Handelsblatt” ujawnił list jaki wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck napisał do Komisji Europejskiej. Polityk Zielonych skarży się w nim na zawyżone koszty unijnego programu satelitarnego IRIS 2. Nikt nie ma takiego talentu do nadawania pompatycznych groteskowych nazw tytułom i projektom jak eurokracja i brukselscy urzędolnicy więc IRIS2 to Infrastruktura na rzecz odporności, wzajemnych połączeń i bezpieczeństwa satelitarnego.
W 2022 roku, po wybuchu wojny na Ukrainie, Unia podjęła decyzję o umieszczeniu do 2027 roku na niskiej orbicie - ok. 20 km. docelowo 170 satelit. Ma to zapewnić system komunikacyjny konkurencyjny dla Starlink Elona Muska. Program ma nie tylko wyeliminować internetowe białe plamy - miejsca gdzie nie ma sieci, ale pracować też na rzecz obronności - np. śledzić chińskie, czy rosyjskie obiekty szpiegujące nad Europą, dostarczać dane z Ukrainy.
Program miał na początku kosztować 3,5 mld euro pochodzące z Europejskiego Funduszu Obronnego. Teraz to projekt już dwóch unijnych biurokratycznych tworów: ESA - Europejskiej Agencji Kosmicznej i EUSPA - Agencji Unii Europejskiej. ds. Programu Kosmicznego. Teraz ma to wszystko kosztować już 12 miliardów euro i niemiecki wicekanclerz twierdzi, że to o co najmniej 5 miliardów za dużo. Habeck domaga się zatrzymania IRIS 2, bo na programie zarobi głównie francuski Thales, a dopiero w dalszej kolejności Airbus i niemiecki OHB.
Pierwsze satelity mają być umieszczone na orbicie jeszcze w tym roku, ale prace już są opóźnione. W styczniu miał być podpisany kontrakt z Space Rise - konsorcjum składającym się z trzech wyżej wymienionych firm. Komisarz rynku wewnętrznego Thierry Breton twierdził, że będzie to największy kontrakt kosmiczny w historii Unii. Na razie jednak nic z tego, bo sama oferta konsorcjum, które nie ma konkurencji wpłynęła dopiero w marcu. Ponadto jest teraz poprawiana. „Politico” pisze, że optymalizacja oferty to efekt działań Berlina i wicekanclerza Habecka.
Opóźnienia w Unii to norma. Nie należy przywiązywać się do żadnych terminów ogłaszanych przez eurokratów. Unijna rakieta Ariane 6 - następczyni Ariane 5, miała być wystrzelona jeszcze w 2020 roku. Co prawda nie odbyła jeszcze ani jednego lotu, ale za to zamiast kosztować 2,4 mld zapłacimy za nią 4 miliardy. Start może nastąpi w czerwcu, a może w lipcu tego roku - takie są ostatnio podawane terminy, a może kiedyś tam. Jedno jest pewne - Europa nie jest w stanie konkurować z prywatnym programem kosmicznym Space X Muska. Na dodatek gdy Unia chce się dowiedzieć co się dzieje gdzieś na Ukrainie, to musi korzystać z jego systemu komunikacyjnego Starlink.
Mimo buńczucznych zapowiedzi eurokratów, a zwłaszcza Ursuli von der Leyen, Unia stała się obszarem zacofania w nowych technologiach. W czasie swej inauguracji przewodnicząca Komisji Europejskiej mówiła, że powstanie europejski odpowiednik amerykańskiej Doliny Krzemowej, a nawet dolina wodorowa i zasilane nim europejskie samochody będą śmigać po świecie. Powtarza to w niemal każdym swym orędziu o stanie Unii, albo przemawiając do wielkiego biznesu.
Tymczasem w styczniu w Davos Iliana Iwanowa, bułgarska komisarz ds. innowacyjności, badań naukowych, kultury edukacji i młodzieży (ile ta kobieta musi się napracować) mówiła, że zamiast doliny krzemowej w Europie jest dolina śmierci.
Tu w Europie mamy tzw. „Dolinę Śmierci”, gdzie niby mamy te wszystkie fajne odkrycia, ale jakoś nie mogą one sobie znaleźć miejsca na rynku
W tym samym czasie też w Davos na Światowym Forum Ekonomicznym Ursula von der Leyen opowiadała, że Unia może stać się światowym liderem w dziedzinie sztucznej inteligencji.
W Europie jest prawie 200 tys. inżynierów oprogramowania z doświadczeniem w zakresie sztucznej inteligencji. To większa koncentracja niż w Stanach Zjednoczonych i Chinach.. To nowa granica konkurencyjności. Europa jest dobrze przygotowana, aby stać się liderem przemysłowej sztucznej inteligencji, wykorzystania sztucznej inteligencji do przekształcania infrastruktury krytycznej w inteligentną i zrównoważoną”.
Tymczasem w czasie kwietniowego wykładu na Sorbonie, gdy inaugurował kampanię do Parlamentu Europejskiego, prezydent Francji Macron uświadomił jak bardzo zapóźniona jest w tej dziedzinie Unia.
Mamy 3% światowej mocy obliczeniowej. Wyobrażacie sobie, my, Europejczycy, 3%. Jest to zatem zadanie, który należy nadrobić, a jeśli chcemy być wiarygodnymi graczami, do lat 2030–2035 musimy osiągnąć poziom co najmniej 20%.
3% światowej mocy obliczeniowej. To oznacza, że Unia jest na zupełnych peryferiach jeśli chodzi o najnowsze technologie. Na obszarze Unii nie powstał żaden globalny projekt internetowy. Najlepiej jej nędzny stan pokazuje przykład, który już w innych tekstach podawaliśmy. W październiku 2013 roku Unia powołała tzw. Human Brain Project, by stworzyć mapę powiązań neuronowych w mózgu - stworzyć wirtualny mózg. Minęło 11 lat, Wydano miliard euro a Unia mózgu nie ma. Projekt porzucono.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690759-francusko-niemieckie-wojny-gwiezdne