Znający kulisy polskiej polityki wiedzą jak duża była rola pana Marcina Kierwińskiego w brutalnych i zdaniem wielu ekspertów bezprawnych wydarzeniach ostatnich kilku miesięcy. Uchodzi w kręgach platformerskich za jednego z macherów Donalda Tuska od brudnych politycznych zadań. Jest też kandydatem Koalicji Obywatelskiego do Parlamentu Europejskiego. Dlatego trudno się dziwić, że jego dziwne, sugerujące wpływ płynnych substancji, zachowanie na obchodach Święta Strażaka wzbudziło kontrowersje. Ale też jak każdy człowiek i polityk, ma prawo do obrony. Spójrzmy więc na argumenty jakie przedstawia.
Złe nagłośnienie?
To co wydarzyło się na uroczystościach spowodowane było kwestiami technicznymi i pogłosem
— zapewnia minister w swoim wpisie w internecie i w wypowiedziach dla mediów.
Niestety, uważne przesłuchanie nagrania nie potwierdza tej tezy. Każdy, kto zetknął się z pracą z dźwiękiem (a pracowałem w radiu wiele lat) wie, że pogłos czy problemy techniczne mogą dać dźwięk za wysoki, opóźniony, niewyraźny. Ale jest niemal niemożliwe, by te anomalie wystąpiły w taki sposób iż sugerują modulację głosu osoby pod wpływem.
Co jednak najważniejsze, wszyscy mówcy przed panem Kierwińskim (w tym prezydent Duda, Marszałek Hołownia), żadnych problemów z pogłosem i w ogóle dźwiękiem nie mieli. Również występujący po nim Waldemar Pawlak brzmi czysto, wyraźnie. Jedynym możliwym wytłumaczeniem może być tu celowe działanie dźwiękowców ale tego argumentu nikt nie podnosi.
Nie świadczy na korzyść ministra zdziwienie słuchaczy-strażaków tym, jak brzmi.
Wypowiedzi po konferencji?
Zanim wydacie wyrok posłuchajcie moich wypowiedzi, których udzieliłem mediom po wystąpieniu
— pisze pan Kierwiński.
No to wysłuchaliśmy. Niestety, też nie brzmią czysto. Wskutek zagrożenia możliwą aferą widzimy i słyszymy wysiłek, by oddalić zarzuty, ale mało to przekonujące. Wrażenie iż coś jest nie tak, wręcz się nasila.
Posłuchajmy wspólnie:
Badanie alkomatem?
Natychmiast udałem się na komendę Policji, gdzie zbadano mnie alkomatem. Wynik = 0,0
— napisał minister, a jego szef Tusk, bardzo się z tego ucieszył.
To sprawa najpoważniejsza. Już sam fakt udania się na policję w celu potwierdzenia trzeźwości budzi oburzenie - bo policja podlega panu ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcinowi Kierwińskiemu! No i dlaczego nie na badanie krwi w certyfikowanym laboratorium, co jest standardem w takich wypadkach? Nawet policja wyniki z alkomatu traktuje jako wstępne.
Dokument jest sporządzony ręcznie i budzi wątpliwości internautów co do autentyczności. Muszą one zostać wyjaśnione.
Czy jest monitoring z wizyty ministra na komendzie? Czy możemy uzyskać możliwość rozmowy z podpisanymi pod badaniem funkcjonariuszami policji?
Jeżeli były tu jakieś nieprawidłowości, mielibyśmy do czynienia z ogromnym skandalem.
To może być afera dużo większa niż sądzimy.
Moja teza jest następująca (i wynika z pierwszych zdań niniejszego komentarza): bohater tej historii zrobił to, o co wszyscy go podejrzewamy i był w wstanie na jaki wyglądał. Jest jednak postacią tak ważną dla obozu rządzącego, że bez względu na koszty (robienie z ludzi idiotów) i ryzyka (już nie skandal a możliwa afera) zdecydowano się na polityczną akcję ratunkową.
Opinia publiczna ma jednak narzędzia by wymusić ujawnienie całej prawdy w tej sprawie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690704-argumenty-kierwinskiego-nie-wytrzymuja-krytyki