Przez ponad 20 lat obecnie rządzący wcisnęli Polakom kilka kitów, które zapewniały im odpowiedni status i poczucie wyższości, choć są nonsensem.
Rządzący obecnie pozerzy udający trójgłowego smoka (jedna głowa ma dwie paszcze) ogłosili, że nie będą budować Centralnego Portu Komunikacyjnego (no, może po 2035 r.), ale za to lotnisko Chopina zostanie rozbudowane (skądinąd przeniesie się chyba w zwinięte dotychczas wymiary czasoprzestrzeni, tylko czy będzie się w stanie z nich wydostać). I nawet po stronie ich sympatyków pojawiły się pytania, dlaczego oni to robią. Z grubsza te pytania sprowadzały się do tego, dlaczego oni szkodzą Polsce i Polakom. Gdyby użyć języka Bronisława Komorowskiego, odpowiedź byłaby „arcyboleśnie prosta”.
Pozerzy udający smoka „jadą” na tym, że przez ponad 20 lat wcisnęli części Polaków kilka kitów. I te kity zapewniały im odpowiedni status oraz poczucie wyższości. Kit jest najłatwiej wcisnąć tym, którzy mają kompleksy. I jeśli ktoś im przedstawi lekką, łatwą i przyjemną drogę zamienienia kompleksów w atuty, są w pełni do dyspozycji. Oczywiście realnie nic im się nie zamienia, ale znalezienie się w gronie podobnych do nich sprawia, że ulegają błogiemu zaczadzeniu. U niektórych jest to zatrucie, więc pojawia się agresja. Ale większość jest zwyczajnie szczęśliwa jako podmiot historii, choć pełnią funkcję tylko nawozu historii.
Kit pierwszy sprowadza się do tego, że oni są wykształceni. A skoro tak, to nie kierują się zwykłą głupotą i nie są ograniczeni ignorancją. Tyle tylko, że oni nie są wykształceni, chyba że na jakichś tajnych kompletach, przez co nie mogą pokazać swojej wiedzy i kompetencji, żeby się nie wydało. Ignoranci u władzy nie są wykształceni, tylko pozostają w trybie niekończącego się dokształcania. Albo samodoskonalenia przez nasiąkanie. W trybie „dokształtu” nie zdobywa się wiedzy i kompetencji, tylko wysyłany jest komunikat, że cały czas się doskonalą i usprawniają. Choćby nie było wiadomo – w czym. Po prostu są w ruchu, co ma sugerować, że zmierzają do jakiegoś celu, choć cel ten nigdy nie zostanie osiągnięty.
Są w stanie zdobyć tysiąc papierów poświadczających różne dokształty, tylko to się na nic nie przekłada poza posiadaniem tych papierów jako alibi dla możliwości zasiadania i zarabiania. Dokształt nie tworzy ani nie podnosi kompetencji i wiedzy. Dokształt jest tylko przedstawieniem. Dlatego dokształcający specjalnie się nie przejmują efektami, byle trwało przedstawienie. A ci, którzy są dokształcani, są zainteresowani tylko tym, żeby w najłatwiejszej formie dostali to, za co zapłacili. Dlatego taką karierę zrobiło Collegium Humanum i jego dyplomy. Szefowie tej instytucji rozgryźli potrzeby klienta i dostarczyli to, czego potrzebował. A potrzebował przecież nie wiedzy i kompetencji, lecz kwitu. A jeśli tylko kwitu, to po co go męczyć jakimś kształceniem. Przelew, kwit i luz.
Gdy chodzi o nasiąkanie to najlepszym przykładem jest Donald Tusk, szef tej całej ferajny. On nasiąka na przykład europejskością. Znajdzie się gdzieś, pogada z kimś i nasiąka. Nasiąknięcie daje status i nie trzeba już nawet się zastanawiać, czym się nasiąka i czy w ogóle. Sprawozdaniem z nasiąkania jest książka Tuska „Szczerze”. Tam nie ma żadnej głębi, jest tylko historia nasiąkania. Każdy partner, gospodarz czy gość Tuska pozwalał mu się podłączyć do nasiąkacza. Tusk był więc jak elektryczne auto. A od niego nasiąkają ci, którzy się z nim zetkną. Nasiąkanie jest najtańszą i najłatwiejszą formą zdobywania punktów, które zapewniają status „elity”. Elitą może być dowolny głąb, byle nasiąknięty.
Kit drugi polega na wmówieniu ludziom, że oni (ci rządzący obecnie) są nowocześni. Kanonem nowoczesności jest oddawanie hołdów LGBTQ plus reszta alfabetu, używanie feminatywów, wytykanie palcami rąk i nóg rasistów, traktowanie dziecka jako części ciała kobiety, popieranie aborcji, a w wypadku kobiet opowiadanie o tym, jaka jest fajna, traktowanie „pigułki dzień po” jak dezodorantu zamiast mycia się, roztkliwianie się nad imigrantami szturmującymi i podbijającymi Europę i przypisywanie im wszelkich cnót, traktowanie rodziny jak malowniczego tła do imprezowania czy balowanie i podróżowanie, a potem licytowanie się jednym i drugim.
W codziennej praktyce nowoczesność polega mniej więcej na tym, że wie się, jaki smartfon jest szpanerski, jaki garnitur uszlachetnia (maniery mogą być zwyczajnie chamskie, czyli naturalne), która marka auta przenosi poza granice obciachu, z jaką gazetą pod pachą się spaceruje (mimo że papier jest w odwrocie, to dla wizerunku jest bardzo pomocny), na jaką telewizję się powoływać jako na swój prawdziwy mózg, o jakiej książce opowiedzieć, że się ją czyta (choćby chodziło o tę samą przez dziesięć lat).
Trzeci kit polega na wmawianiu, że się jest kimś niezwyczajnym. W dużej mierze dzięki „właściwej” orientacji politycznej. Jeśli nie wolnym od codziennego tyrania i banalnych obowiązków (na przykład wobec własnych dzieci), to chcącym prowadzić życie jak w najgłupszych rodzimych tzw. komediach romantycznych. Samo pojawienie się na wiecu z Donaldem Tuskiem czyni niezwyczajnym. Może się pojawić nawet dziecko aspirującego do niezwyczajności, które przewodniczącemu Platformy Obywatelskiej zada odpowiednie pytania. Niezwyczajność to obowiązkowa pogarda dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości – tych podludzi, którzy nie tylko niesłusznie głosują, ale żyją tak nienowocześnie, że zawracają sobie głowy jakimiś dziadowskimi rodzinami, obowiązkami, zasadami.
Czwarty kit, szczególnie ulubiony przez Szymona Hołownię i jego kompanię, to wmawianie, że oni wiedzą, jak coś zrobić. Nawet, gdy nie wiadomo co. A wyobrażenia o tym „jak” mają mniej więcej takie, jak Rafał Trzaskowski mocujący szybę w drzwiach marną taśmą klejącą. To wszystko składa się na obraz nieuków w nieustającej pogoni za rozumem. Obraz zakompleksionych prowincjuszy wypatrujących zagranicznej aprobaty, jeśli będą coś imitować albo zwyczajnie pajacować. Obraz przeciętniaków marzących o jakiejkolwiek wyjątkowości. Wreszcie obraz nieudaczników, którzy nie potrafią zrobić niczego użytecznego. Tacy są partyjni liderzy i działacze, tacy są ich wyznawcy, tacy są ich sympatycy.
Obecnie rządzący i ich zaplecze nadają się tylko do niszczenia. Do rezygnacji z wszystkiego, co wykracza poza wyobrażenie wasala, a wręcz niewolnika. Do strachu przed gniewem seniora (najczęściej z zagranicy), jeśli się czegoś nie zrobi po jego myśli. Do banalnej egzystencji podszytej pretensjonalnością. Do nienawidzenia będącego substytutem siły. O swoich przeciwnikach mówią jak o ćwokach, ale gdyby trzymać się ich terminologii, to nie ma większych ćwoków od nich. Większego kłębowiska kompleksów. Większego nagromadzenia ignorancji. Wreszcie – większego zagrożenia dla Polski. Trzeba by mieć chyba mocno „zryty beret”, żeby sądzić, iż są w stanie zrobić coś dobrego dla Polski i Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690250-nie-mozna-sie-ludzic-ze-nie-rozwala-cpk-nie-beda-niszczyc