Pierwotna idea zjednoczonej Europy Roberta Schumana, która opierała się na dialogu, konsensusie i kooperacji, to najlepsze, co przydarzyło się temu kontynentowi od tysiąca lat - podkreślił w rozmowie z PAP europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski, jeden z głównych negocjatorów przystąpienia Polski do UE w 2004 r.
Ogólny bilans członkostwa Polski w UE jest mimo wszystko pozytywny. Wejście do Unii i skorzystanie z (jej) rynku, funduszy to jest atut
— zaznaczył polityk.
Przekonywał jednak, że nie należy pomijać milczeniem kwestii, które mogłyby wyglądać inaczej, lepiej.
Podczas negocjacji stowarzyszeniowych i akcesyjnych pozwolono nam wierzyć, że przystąpienie do UE nastąpi w 2000 r. Nie dotrzymano tej obietnicy. Mogliśmy też szybciej dostać dostęp do wspólnego rynku, w tym do rynku pracy. Długie okresy przejściowe nie były konieczne, a pakiet finansowy mógł być bardziej szczodry. Reforma administracyjna (ówczesnego brytyjskiego komisarza) Neila Kinnocka spowodowała, że urzędnicy z nowych krajów członkowskich zostali strukturalnie upośledzeni w sensie możliwości karierowych i do dziś instytucje są niereprezentatywne geograficznie, zwłaszcza na wyższych szczeblach. To są tylko niektóre elementy bilansu negatywnego
— wyliczał Saryusz-Wolski.
Jako sprawę, która wywołuje jego najpoważniejsze zastrzeżenia, wskazał „kwestionowanie przez Brukselę polskiej demokracji”.
Obozowi Zjednoczonej Prawicy od 2015 r. odmawiano prawa do sprawowania rządów, mimo niepodważalnej legitymacji demokratycznej. Szantaż finansowy i presja polityczna ze strony Brukseli przyczyniły się - pytanie, czy (o tym) przesądziły? - do zmiany rządu w Polsce. Jest to sytuacja niesłychana
— ocenił europoseł PiS.
Jego zdaniem UE z 2004 r. i UE z 2024 r. to dwie różne organizacje międzynarodowe.
„Od momentu, kiedy zaczęliśmy rozmowy stowarzyszeniowe, UE zmieniła się radykalnie. Pierwszy przełom to traktat z Maastricht - 1992 r. Następnie odejście od nicejskiego systemu głosowania i podział na kraje członkowskie nadreprezentowane i niedoreprezentowane. Trzeci etap to przekształcenie Komisji Europejskiej z instytucji neutralnej, ze strażnika traktatów, w stronniczego politycznego gracza za przewodnictwa Jean-Claude’a Junckera” - wskazał Saryusz-Wolski.
W dużym skrócie: Unia odeszła od traktatów, omijając je lub gwałcąc, i pełzająco zawłaszcza kompetencje państw członkowskich. Teraz chce to jeszcze przypieczętować nowym traktatem, który tak naprawdę z Unii robi superpaństwo, a państwa narodowe degraduje do roli regionów. Tymczasem Polska jest przywiązana do Unii, do której wstępowała
— ocenił.
Mam wspomnienie, które jest emblematyczne. 1 maja 2004 roku byłem na Grand Place w Brukseli. Plac był wypełniony ciasno tłumem. Burmistrz Brukseli wyszedł na scenę i skandował: „Europa, Europa, Europa”. Natomiast tłum, w którym na moje oko było 80 proc. Polaków, odpowiadał mu: „Polska, Polska, Polska”. My nie wyobrażamy sobie Europy bez Polski suwerennej, w pełni niezależnej
— dodał eurodeputowany.
Strategiczny interes Polski
Zaznaczył jednocześnie, że Polska nadal powinna być w Unii, ponieważ leży to w jej strategicznym interesie.
yle że w Unii, która ma tyle kompetencji, ile zechciały jej przyznać państwa członkowskie. Unii zarządzanej przez wszystkich kolegialnie, w sprawiedliwy sposób, a nie przez duopol francusko-niemiecki. To tak, jakby w USA Teksas i Kalifornia zarządzały całym państwem, a pozostałe stany nic nie miały do powiedzenia. Polska wchodziła do Wspólnoty, która opierała się na dialogu i konsensusie i kooperacji, a teraz króluje paradygmat siły, narzucania, wymuszania. I jest to w pewien sposób logiczne, ponieważ proces decyzyjny jest przenoszony z poziomu państw narodowych, gdzie - lepiej lub gorzej - demokracja działa, na poziom niewybieranych instytucji z chronicznymi deficytami demokracji
— podkreślił polityk.
Jak dodał, w „polskim interesie jest uratowanie UE”, co można jego zdaniem osiągnąć, „przywracając ścisłe obowiązywanie i interpretację traktatów”.
Pierwotna idea Europy Schumana to najlepsze, co przydarzyło się temu kontynentowi od tysiąca lat. Egoizmy i dążenie do stworzenia imperium na kształt Prus i podporządkowanych państewek jest największym zagrożeniem dla UE, ponieważ grozi jej rozsadzeniem
— ostrzegł Saryusz-Wolski.
Pytany, komu należy przypisać największe zasługi we wprowadzeniu RP do Wspólnoty, odpowiedział: „Dziś, kiedy mówi się o akcesji, to wielu przyznaje się do autorstwa tego sukcesu. Byłem przez osiem lat ministrem spraw europejskich i mogę w związku z tym z pewnym autorytetem orzec, że w procesie uczestniczyły wszystkie ówcześnie istniejące siły polityczne. I każda dołożyła swoją cegiełkę”.
Nie ulega jednak wątpliwości, że rządy solidarnościowe wykonały ponad 80 proc. pracy. Natomiast lewica, na której kadencję przypadła sama akcesja - resztę. Przepychanie się jednak o to, kto ma ile zasług, jest niepoważne. Przystąpienie do Unii było m.in. efektem porozumienia ponad podziałami. Czegoś, co dziś nie istnieje, i właśnie dlatego jesteśmy w opałach w UE
— podsumował europoseł PiS.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690217-saryusz-wolski-unia-odeszla-od-traktatow