Co dalej z komisją ds. Pegasusa w sytuacji, kiedy Sąd Najwyższy uznał stosowanie tego oprogramowania przez służby za legalne, a przypadków złamania procedury jak nie było, tak nie ma. „To uzasadnienie SN na pewno wprawiło ich w zakłopotanie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prok. Michał Ostrowski. Jak podkreślił zastępca Prokuratora Generalnego każdy sędzia, do którego trafił wniosek o zastosowanie kontroli operacyjnej, mógł jej odmówić. „Przez parę miesięcy wydawania zgód na kontrolę operacyjną kilkukrotnie pisałem uzasadnienie odmowy bądź ograniczenia tej kontroli” - stwierdza prok. Ostrowski.
Sąd Najwyższy uznał za legalne stosowanie przez służby oprogramowania Pegasus. Tymczasem od wielu lat politycy koalicji Donalda Tuska opowiadali o aferze Pegasusa, a po objęciu władzy powołano komisję śledczą. Jak wynika z kolejnych ustaleń, podsłuchów miało być raptem 500 osób na 5 lat i wszystkie musiały przejść trójszczeblową procedurę weryfikacji.
Służby są od ścigania przestępców
W rozmowie z portalem wPolityce.pl prok. Michał Ostrowski mówi, że ściganie groźnych przestępców przy użyciu nowoczesnych środków operacyjnych to żadna nowinka.
Państwo polskie miało możliwość stosowania kontroli operacyjnej do urządzeń końcowych, czyli mówiąc krótko do internetu i komunikatorów, bo tak powinno być w każdym silnym państwie. Kwestionowanie tego powoduje, że w przestrzeni różnego typu grup przestępczych może rodzić przekonanie, że teraz można wypisywać różnego rodzaju rzeczy na komunikatorach bo nikt nas za rękę nie złapie. To, że ta kontrola operacyjna była w ten sposób prowadzona świadczy o tym, że była profesjonalna i zawsze zgodna z prawem
— stwierdza zastępca Prokuratora Generalnego i wyjaśnia, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, co potwierdza Sąd Najwyższy.
Pierwszy by zawsze wniosek szefa służb, potem decyzja Prokuratora Krajowego, bądź zastępcy Prokuratora Generalnego, a na końcu decyzję zawsze podejmował sąd, w tym także Sąd Najwyższy jak się okazuje
— mówi nam prok. Ostrowski. Uzasadnienie SN ws. wykorzystywania Pegasusa pokazuje, że tu nie ma świętych świętych krów i liczy się przede wszystkim możliwość wykrywania szczególnie niebezpiecznych przestępstw. SN zajmował się sprawą prok. Małgorzaty M. i wynoszenia informacji ze śledztwa.
Od samego początku, kiedy pojawiły się służby o charakterze specjalnym, nawet już w starożytności, państwo podejmując się zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu zastrzegało sobie prawo sprawdzania obywateli. Każde państwo, czy to bardziej demokratyczne, czy też mniej miało swoje służby, które używały metod dostosowanych do czasów, w których funkcjonowały. Wpierw to był podsłuch bezpośredni. Potem z początkiem XX wieku, kiedy pojawiły się telefony, użyto podsłuchów na aparatach analogowych. Kolejne były sieci GSM i komórki, które także były wykorzystywane przez służby. Trudno się dziwić, że w dobie internetu, smartfonów i komunikatorów służby wykorzystują także i te narzędzia do ścigania przestępców. Jeżeli obecna władza zrezygnowała z tych możliwości, bo przecież tak bardzo negują Pegasusa, to daje szerokie możliwości osobom naruszającym prawo. Te osoby czują się teraz bezpiecznie
— wyjaśnia zastepca Prokuratora Generalnego.
„Takich rzeczy nikt nie robił”
Zgodę bądź odmowę na użycie kontroli operacyjnej przez służby wydawało wielu sędziów, których obowiązkiem było dokładne zbadanie wniosku.
To uzasadnienie SN na pewno wprawiło ich w zakłopotanie, zwłaszcza jeśli chodzi o nazwiska sędziów, np. sędzia Laskowski walczący o praworządność, pani sędzia Gierszon od tzw. babci Kasi, która również uchyliła umorzenie postępowania w sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Mówienie, że sędziowie byli wprowadzani w błąd jest totalną bzdurą. Sędziowie dostawali od służb kompletny materiał i trzeba go było zwyczajnie przeczytać
— stwierdza prok. Michał Ostrowski.
Za czasów kiedy pracowałem w Prokuraturze Krajowej, choć dalej pełnię tu funkcje w bardzo ograniczonym zakresie, nie było przypadku, żeby odbywało się z pomięciem wymaganej procedury. Chodzi o trzy szczeble: służby, Prokurator Krajowy i sąd. To nie jest tak, że jakiś agent CBA wybierze sobie jakiegoś obywatela, którego sobie podsłuchuje wnikając w jego prywatność. Takich rzeczy nikt nie robił
— uzupełnia doświadczony prokurator i dodaje, że nikt nie mógł sędziego czy prokuratora zmusić do wydania decyzji, z którą się nie zgadzał.
Sędzia, który się nie zgadzał na zastosowanie kontroli operacyjnej musiał napisać uzasadnienie. Proszę powiedzieć, jaki to jest problem, aby takie uzasadnienie napisać. Przez parę miesięcy wydawania zgód na kontrolę operacyjną kilkukrotnie pisałem uzasadnienie odmowy bądź ograniczenia kontroli operacyjnej. Wystarczyło wziąć długopis i takie uzasadnienie napisać. Tu nie ma żadnej tajemnicy z tego, że prokurator czy sędzia usiądzie, przyłoży się do pracy, za którą przecież nie bierze małego wynagrodzenia. A my słyszymy bzdurne opowieści o tym, że agenci CBA przychodzili do sędziów i wprowadzali ich w błąd. Sąd oczywiście mógł wezwać agentów służb by ich wypytać i wyjaśnić jakiś problem. A w przypadku nabrania wątpliwości tej kontroli nie zastosować lub ją ograniczyć czasowo i personalnie. To nie jest jakaś wiedza tajemna, ale normalna procedura opisana w przepisach
— podsumowuje zastępca Prokuratora Generalnego.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690056-ostrowski-ja-takze-pisalem-uzasadnienia-odmowy-ws-pegasusa