W tym tygodniu w Chorwacji miała miejsce dosyć ciekawa sytuacja na scenie politycznej tego kraju.
Chorwacką konserwatywną partię Most opuściło dwóch ważnych parlamentarzystów - były publicysta, a obecnie polityk Nino Raspudić oraz jego żona Marija. Odejście osób, które w ostatnich latach intelektualnie kierowali Mostem, zostało odebrane jako silne uderzenie w to ugrupowanie.
Powód odejścia?
Oficjalnie - brak zgody co do polityki, jaką partia powinna reprezentować w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nieoficjalnie – niemożliwość uzgodnienia, kto faktycznie powinien przewodzić na liście w wyborach i tym samym zapewnić sobie wyjazd do Brukseli.
Wygląda na to, że chorwaccy politycy nie mogli się porozumieć, kto z nich powinien dostać szansę na wyjazd do Brukseli i pracę w tej bardzo lukratywnej synekurze, najważniejszej dla polityków z krajów Unii.
To, że często chodzi właśnie o stanowisko w wyborach do Europarlamentu, nie jest już żadną tajemnicą. Prawdą jest, że zawód posła PE wiąże się z niezwykle trudną pracą, za którą jednak można otrzymać bardzo dobre wynagrodzenie oraz diety. W każdej partii znajdą się niestety tacy, którzy jadą do Brukseli po to drugie, niekonieczne będąc gotowym do poświęcenia.
Jako dowód wystarczy spojrzeć na nazwiska, które Donald Tusk umieścił na liście KO do Parlamentu Europejskiego.
Budka, Sienkiewicz, Kierwiński… Ludzie, którzy odchodzą z rządu po niecałych pięciu miesiącach. Po co? Po „zasłużoną” nagrodę. Nagrodę za co? No cóż, za rozliczenie się z politycznym dziedzictwem PiS, a właściwie za niszczenie polskiej demokracji. Jest coś absurdalnego i tragikomicznego, że partia, która nieustannie mówi o swojej „proeuropejskiej” orientacji i „lojalności wobec europejskich zasad”, traktuje Parlament Europejski jak zwykły skarbiec, z którego czerpią nagrody za lojalność wobec przywódcy.
„Cmentarz słoni” – tak Sienkiewicz określił tę instytucję, zapewne zanim jeszcze nabrał przekonania, że na tym cmentarzu wcale nie będzie tak źle. Pustym zapewnieniem są również słowa Budki, który po otrzymaniu teki ministerialnej obiecywał, że nigdzie się nie wybiera.
Można więc traktować tę instytucję tak, jak Tusk. A można też najlepszych z nas wysyłać do Brukseli, żeby tam reprezentowali, a ostatnio często też bronili interesów Polski.
Pokazali już tacy przedstawiciele naszej ojczyzny jak Ryszard Legutko, Patryk Jaki, Beata Szydło, Zdzisław Krasnodębski i wielu innych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/689772-brukselska-nagroda-niszczycielom-polskiej-demokracji