Donald Tusk nie ustaje w mobilizacji. Doskonale wie, jak silna jest niechęć polskich obywateli do narzucanych nam siłą w Brukseli szkodliwych rozwiązań, więc robi wszystko, by zmobilizować elektorat. „Te wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski powojennej” – stwierdził dziś na Radzie Krajowej PO, wyrzucając z siebie nerwowe ostrzeżenia. „Jeśli wyślemy tam idiotów, wyślemy tam zdrajców, to będzie jeden największych błędów politycznych w historii współczesnej Polski” – powiedział. Sama prawda! Tylko czy świadomi wyborcy, kierujący się tym kryterium, zdołają oddać głos na kogoś z partii Tuska? Bo przecież wystarczy choćby pobieżnie prześledzić ich dotychczasowe dokonania w PE, by stworzyć długą listą działań, które zaszkodziły Polsce lub były w nią wymierzone wprost.
Od dawna było wiadomo, jaką strategię przyjmie w tych wyborach Koalicja Europejska. Jedność, przyszłość, bezpieczeństwo. Jak jednak szukać jedności w Unii, w której Niemcy urządzają superpaństwo na własnych warunkach? Jak szukać przyszłości w Unii, która hamuje rozwój mniejszych krajów członkowskich i dobija je Zielonym Ładem? Jak szukać bezpieczeństwa w Unii, która opieszale wypełnia założenia dotychczasowych sojuszy i usiłuje kreować nowe, opierając je na fikcyjnych założeniach? Donald Tusk ma jednak plan! Tak jak kilka lat temu zaczął przebierać Platformę w biało-czerwone flagi i krzyczeć na wiecach o patriotyzmie, tak teraz kreuje się na męża stanu, perorując o bezpieczeństwie, jedności i rosyjskiej agenturze.
Oni, czyli PiS i Konfederacja, chcą wyprowadzenia Polski z UE. Będą szukali każdego pretekstu, żeby osłabić jedność europejską
— mówił Tusk na Radzie Krajowej. Przypomniał, że to jego zasługą było wprowadzenie Polski do UE, bo to on zabiegał u prezydenta Kwaśniewskiego o dwudniowe referendum. „Wiecie, że właściwie cudem przegłosowaliśmy wejście do UE? Wyprowadzaliśmy ludzi na ulice, żeby była frekwencja. Udało mi się przekonać prezydenta Kwaśniewskiego, żeby było referendum dwudniowe” – mówił, dodając że „pojedyncze głosy decydują czasami o losach całych narodów”.
I właśnie o te głosy Donald Tusk dzisiaj usilnie zabiega. Nie cofnie się przed grubą manipulacją i całym gąszczem zabiegów socjotechnicznych. Bo jak inaczej nazwać nagły zwrot w sprawie rosyjskiej agentury, którą dzisiaj Tusk już dostrzega, nie tylko w Europie, ale i w Polsce.
Mówię o ludziach, którzy biorą pieniądze od rosyjskich służb i na ich zlecenie przygotowują zamachy w Polsce i poza Polską i są niestety stąd. I nie mówię o pojedynczych przypadkach. Służby rosyjskie i białoruskie starają się coraz aktywniej wpływać na bieg rzeczy i wiemy to – ze wszystkich stolic europejskich napływają sygnały – że Rosjanie będą chcieli w różny sposób ingerować w wybory. Rosjanie mają większą świadomość niż wielu z nas, jak ważne to są wybory, jak ważne jest to, żeby te wybory zniekształcić. Oni także będą obecni na listach, oni także będą robili kampanie. Będą podsycać w czasie tej kampanii nastroje antyukraińskie, antyeuropejskie i coraz śmielej prorosyjskie – to już się zdarza.
A przecież jeszcze niedawno wyśmiewał polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy ostrzegali przed obcymi wpływami! Co więcej, jego partyjna drużyna odrzuciła projekt badania wpływów rosyjskich na polską i unijną politykę. Teraz udadzą, że są czujni i odporni, ale wszelkie podejrzenia szkalująco przerzucą na swoich politycznych oponentów. I mniejsza tu o Konfederację. Z całą mocą uderzą w Zjednoczoną Prawicę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marzena Nykiel: PE będzie blokować antyputinowską komisję w Polsce? Bruksela zaczyna wkraczać w fazę aktywnego eurokołchozu
Każdy sprzeciw wobec przemocowej polityki Brukseli i Berlina będzie teraz kierowany w jeden kanał – rosyjskiej agentury. Rolnicy walczący o własne gospodarstwa i polskie bezpieczeństwo żywnościowe, przeciwnicy Zielonego Ładu, rodziny które nie godzą się światopoglądową dominację ideologiczną Brukseli, obywatele którzy chcą silnego, rozwojowego, samodzielnego, suwerennego państwa – wszyscy otrzymają łatkę ruskiego agenta.
Wiele poświęcił Tusk w swoim wystąpieniu kwestii bezpieczeństwa, którego gwarancją jest „jedność europejska”. Pytanie tylko, kto tę jedność narzuca? Ci którzy nie godzą się na niesprawiedliwy ucisk czy uciskający? Tego rozróżnienia Tusk poczynić nie może. Uderza więc w obrońców polskich interesów i nie przestaje straszyć:
Wojna na Ukrainie wchodzi w stan krytyczny. Za chwilę Europa musi zdać tekst z jedności, a przeciwnicy polityczni szykują nam zadymy uliczne, demonstracje, blokady etc. I to jest ten drugi problem, który może do nas przybliżyć wojnę. Bo jeśli Polska będzie podzielona – czy przez głupotę czy przez chęć politycznego odwetu. Jeśli Polska będzie państwem niestabilnym, jeśli z Polski będą wychodziły sprzeczne sygnały, to jest jeden argument więcej dla Putina, żeby się nie zatrzymywać, jeśli mu dobrze pójdzie z Ukrainą
— straszył, dodając że „warto wiedzieć, kiedy manifestować, kiedy ostro stawiać sprawy wewnętrzne i warto wiedzieć, kiedy bezpieczeństwo Polski musi być na pierwszym miejscu”.
Ciekawe, że nie czynił takich refleksji podczas rosyjsko-białoruskiej operacji „Śluza”, gdy napuszczani na Polskę migranci forsowali granicę, a politycy i sympatycy KO szczuli na Straż Graniczną za to, ze broni granic UE. Żadne argumenty nie docierały do niego także, gdy szalała wojna hybrydowa, a obce agentury dowolnie sterowały opinią publiczną, wykorzystując rozjuszone grupy ulicznych bojówek, by zdestabilizować sytuację w Polsce. Włączali się w to także jego parlamentarzyści w 2017 roku, przykładając rękę do sejmowego puczu. W ciągu 8 lat rządów PiS zagrożenie narastało, a politycy KO czynnie włączali się we wszelkie działania destabilizacyjne.
Tusk doskonale zna niechęć polskiego społeczeństwa wobec przemocowej dominacji Brukseli i Berlina. Zna także swoje miejsce w tej układance oraz zadania, jakie zostały mu powierzone. I właśnie dlatego uderza z całą mocą w najwyższe tony, które brzmią dziś wyjątkowo fałszywie. Przekonuje, że trzeba zmarginalizować obecność prawicy w PE, ponieważ będzie ona „podważać jedność Unii Europejskiej”, a to oznacza wojnę i słabszą Europę.
Jeśli wyślemy tam lunatyków, jeśli wyślemy tam idiotów, wyślemy tam zdrajców, to będzie największych błędów politycznych w historii współczesnej Polski
— mówił Tusk. I w tej kwestii przyznaję liderowi KO pełną rację. Przed nami wielka odpowiedzialność i ogromnie ważny dla Polski wybór. „Nie możemy zostawić Polski w rękach wariatów lub zdrajców”. Jak powiedział, niech się stanie. I oby nie zabrakło nam zdrowego rozsądku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/689658-i-w-tym-tusk-ma-racje-nie-wolno-zostawic-polski-zdrajcom