Druga tura wyborów samorządowych na poziomie większych (byłych wojewódzkich i obecnych wojewódzkich) miast nie przyniosła zmiany. Poobijany wynikami do sejmików wojewódzkich Tusk ogłasza triumf. Ale to nie jest prawdziwy i pełen obraz. Oto pięć najważniejszych wniosków po kwietniowej bitwie politycznej.
Po pierwsze, wyniki wyborów do sejmików województw i w mniejszych miejscowościach dały prawu i Sprawiedliwości tlen, konieczne zaplecze do utrzymania pozycji politycznej, do przetrwania. Wydarzenia nie potoczyły się tak, jak zaplanowano w Berlinie: PiS się nie rozpada, PiS się nie zsuwa po równi pochyłej, PiS przetrwało i ma zasoby do dalszej walki. Fala koalicji 13 grudnia została zatrzymana! Premii za przejęcie władzy nie mają! Choćby rzucono do akcji stu redaktorów wwiezionych do telewizyjnych studiów policyjnymi sukami, tej oczywistej i bardzo ważnej konsekwencji nie wymażą.
Po drugie, także sporej części dużych ośrodków PiS było bliżej niż ktokolwiek sądził. Mieszkańcy Rzeszowa, Poznania, Elbląga i wielu innych miast mieli realny wybór, zmuszono obecnych prezydentów do ostrej rywalizacji. I znowu: z perspektywy 15 października 2023 roku PiS nie miało prawa zajść tak daleko. Jeżeli ci ludzie dostaną i wykorzystają szanse dalszej pracy, za pięć lat może być inaczej.
Nie da się bowiem wygrywać bez profesjonalnej, prowadzonej konsekwentnie pracy, kumulowania wiedzy i danych o obszarze rywalizacji politycznej, o nowoczesnej komunikacji. Ale też nie da się wygrywać bez nazwania rzeczy po imieniu, bez walki, bez rzucenia twardego wyzwania przeciwnikowi, zwłaszcza tak mocno okopanemu na swoich pozycjach. Ci, którzy po wyborach parlamentarnych sądzili, że wystarczy być miłym i cool, by wygrywać z machina obozu III RP, po wyborach samorządowych powinni już wiedzieć jak bardzo się mylili. Bo tę kampanię na poziomie ogólnopolskim zrobiły dla PiS akcje „100 kłamstw zamiast 100 konkretów” oraz „oszukali w rządzie, oszukają w samorządzie”, a nie jakieś cieplutkie „ble, ble”. I to był wniosek trzeci.
Po czwarte, Koalicja 13 grudnia traci zdolność mobilizacji frekwencyjnej. Raz, po ośmiu latach prowadzenia hejtu wobec Prawa i Sprawiedliwości przez potężną maszynę medialną, z użyciem niemieckiego i brukselskiego wsparcia, udało się nabrać miliony Polaków. Drugi raz to się w tej skali nie uda. Nabiegali się, najeździli, bełkotali o konieczności politycznego dobicia PiS - nie dobili, nikt ich nie słuchał. Swoją drogą to naturalne, bo ile razy można młodych nabrać na akademik za złotówkę, przedsiębiorców na dobrowolny ZUS, kierowców na paliwo po 5,19? Żadna władza tak szybko po wyborach nie stała się w oczach zwykłych ludzi kompanią tak bezczelnych oszustów. Ta władza się tej prawdy boi, ten strach widać w oczach Tuska i innych.
Po piąte, widać było wyraźnie, że Prawo i Sprawiedliwość jako jedyna siła polityczna ma dla Polski i Polaków pozytywną, rozwojową, ambitną propozycję zaś pustka Tuska wybrzmiewa coraz mocniej. Jego ekipa i on sam już dziś, kilka miesięcy po przejęciu władzy wydają się zmęczeni i zirytowani pytaniami o plany, projekty, działania. To ich dogoni. Można zaryzykować tezę, że obóz propolski pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego może wysoko wygrać wybory europejskie i na serio powalczyć o wygraną w prezydenckich. Ma potencjał. Ale ma też braki bez których uzupełnienia to się nie uda. Musi być bardziej profesjonalne, musi nagradzać wyłącznie pracowitość i skuteczność.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/689351-ten-strach-widac-w-oczach-tuska-i-innych