Jeśli sędziowie dający zgodę na używanie Pegasusa byli nieświadomi tego, co robią, to czym się ich funkcja różni od tej przedszkolanki czy dietetyczki?
Obecna władza sama się wysadza w powietrze, kiedy podaje dane. Mechanizm jest prosty. Najpierw pojawiają się oskarżenia o wręcz zbrodnie albo patologiczne zjawiska gigantycznej skali. Potem jest zorkiestrowana medialna nagonka na rządy Zjednoczonej Prawicy jako „przestępców”. Następnie różni nabuzowani użyteczni idioci (w tym, niestety, profesorowie) robią z tego zamach (lub serię zamachów) na demokrację. To wszystko idzie w świat w histerycznym sosie. A kiedy publikowane są dane wszystkiemu temu przeczące, są albo uznawane za nieprawdziwe, albo za potwierdzające „zbrodnie”, tylko źle interpretowane.
Tworzy się coś w rodzaju sztafety kretynów będącej najbardziej patologiczną wersją głuchego telefonu. Tak było z polskimi wizami przyznawanymi ponoć w setkach tysięcy. Dane mówią o setkach, ale sztuk, a winnym może być jeden człowiek, Edgar K., który wymyślił sobie interes na boku, więc siłą rzeczy skala nie mogła być duża. Ale skala oskarżeń była wręcz kosmiczna i wylała się na pół świata. A w Polsce ten cyrk kontynuuje wciąż działająca sejmowa komisja śledcza.
Cyrkiem jest to, co się dzieje wokół stosowania systemu Pegasus. Tu też działa sejmowa komisja śledcza. Działa bez sensu, bo wystarczyłoby potrafić zrozumieć kilka danych przekazanych 16 kwietnia 2024 r. przez prokuratora generalnego (Adama Bodnara) marszałkom Sejmu i Senatu.
Prokurator generalny podał, że trzy służby (Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego) „w latach 2017-2022 stosowały kontrolę operacyjną urządzenia końcowego wobec 578 osób, przy czym w roku 2017 wobec 6 osób, w 2018 roku wobec 100 osób, w 2019 roku wobec 140 osób, w 2020 roku wobec 161 osób, w 2021 roku wobec 162 osób, a w 2022 roku wobec 9 osób”.
578 przypadków przez 5 lat w 38-milionowym państwie, sąsiadującym z Rosją (i Białorusią) i będącym kluczowym członkiem wschodniej flanki NATO, prowadzone są ofensywne działania wywiadowcze i dywersyjne. Tu mogą się pojawiać, choćby ze względu na otwartość systemu Schengen, gdy już ktoś przekroczy jego granice, osoby powiązane z terroryzmem, i to niezależnie od afiliacji. W tak dużym państwie, niezależnie od tego, jak skuteczne są jego tajne i jawne służby, obecne są różne formy przemytu, z narkotykami na czele. Tu mają swoich ludzi, a czasem nawet swoje siatki (odtwarzane po ich rozbiciu przez polskie służby) zorganizowane grupy przestępcze. Jeśli tak jest w mniejszych Czechach, to tym bardziej w bardzo ważnej strategicznie Polsce. No i jest rodzina przestępczość kryminalna, jakkolwiek zdecydowanie byłaby zwalczana.
578 przypadków przez 5 lat to jest liczba wyjątkowo mała, o czym świadczą dane przekazane przez samego Adama Bodnara. Tylko w 2023 r. „wszystkie uprawnione organy skierowały łącznie wobec 5973 osób wnioski o zarządzenie kontroli i utrwalanie rozmów lub wnioski o zarządzenie kontroli operacyjnej”. I „sądy zarządziły kontrolę i utrwalanie rozmów lub kontrolę operacyjną wobec 5835 osób”, a „odmówiły zarządzenia kontroli i utrwalania rozmów lub kontroli operacyjnej wobec 22 osób” („wnioski o kontrolę operacyjną nie uzyskały zgody prokuratora wobec 116 osób”). Ogółem sądy zaakceptowały 97,7 proc. wniosków o kontrolę operacyjną.
Występowały o kontrolę cywilny kontrwywiad (220 wniosków), kontrwywiad wojskowy (32) służba antykorupcyjna (145), służby skarbowe (33), Straż Graniczna (114), Żandarmeria Wojskowa (78). A najwięcej takich wniosków złożyła Policja (5233), co oznacza po prostu monitorowanie przestępczości kryminalnej. I dopiero w tym momencie pojawia się zastosowanie Pegasusa (w 578 przypadkach), czyli tym systemem kontrolowanych było 9,9 proc. osób, które decyzją sądów można było rozpracowywać operacyjnie. Jak dopowiedział Adam Bodnar, „policja nie korzystała z Pegasusa indywidualnie, tylko prosiła za każdym razem CBA o wsparcie”, a „generalnie te dane dotyczą trzech służb [CBA, ABW, SKW] i nie mamy wiedzy, żeby jakiekolwiek inne służby stosowały i korzystały z Pegasusa”. Czyli korzystały obie służby kontrwywiadu oraz służba antykorupcyjna. Czy jest w tym coś dziwnego, zaskakującego? Chyba wyłącznie dla ignorantów.
Adam Bodnar nie byłby sobą, gdyby poza przekazaniem danych nie pofantazjował. Stwierdził otóż, że sędziowie wydający zgodę na użycie kontroli operacyjnej przy pomocy Pegasusa nie mogli mieć świadomości, że dotyczy ona tego oprogramowania. „Nikt nie wiedział o istnieniu takiego systemu, że ta zgoda jest tak inwazyjna, że dotyczy tego urządzenia końcowego” – mówił Bodnar. I jeszcze dodał, że sędziowie nie wiedzieli, iż będzie dostęp do „wszystkich informacji zarówno aktualnych, jak i z przeszłości, jak również, że ten system daje możliwość wręcz dokonywania manipulacji na telefonie”. Stwierdzenie o „dokonywaniu manipulacji na telefonie” jest akurat nieprawdą, a samo twierdzenie o działaniu sędziów w stanie nieświadomości jest może i śmieszne, ale przede wszystkim przerażające. To czym się w tym wypadku różni funkcja sędziego od na przykład funkcji przedszkolanki czy dietetyczki? Jak ktoś, kto decyduje nawet o ludzkim życiu może pozostawać w stanie nieświadomości? Chyba że sędziowie (oczywiście nie wszyscy) tak na co dzień pracują, ale to byłoby po prostu straszne.
Na koniec szczyt fantazji prokuratora, ministra Bodnara, czyli jego dywagacje jakoby „Pegasus w części przypadków, służył walce politycznej, aby zdobywać różne informacje na przeciwników politycznych”. Tego ponoć dowodzi sprawa Krzysztofa Brejzy. Pomińmy to, że inwigilowanie Brejzy jako wyłącznie polityka miałoby taki sens, jak założenie podsłuchu jakiejś skale w Tatrach. Bodnar przechodzi do porządku nad „aferą inowrocławską”, czyli śledztwem toczącym się 6 lat, a wszczętym po zawiadomieniu złożonym do prokuratury przez prezydenta Inowrocławia, Ryszarda Brejzę z Koalicji Obywatelskiej (ojca Krzysztofa Brejzy), obecnie senatora.
Chodziło o podejrzenie wyłudzania pieniędzy z Wydziału Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Inowrocławia w latach 2015-2017. Prowadzący sprawę prokuratorzy z Gdańska uważali, że aktywną rolę w aferze mogli odegrać Ryszard i Krzysztof Brejzowie. W styczniu 2022 r. prokurator postawił zarzut Ryszardowi Brejzie - z tego powodu, że miał stworzyć w magistracie jednostkę, która w opinii publicznej budowała „pozytywny wizerunek” jego oraz syna, a także deprecjonować „ich przeciwników politycznych na internetowych forach oraz portalach internetowych”. Na początku września 2023 r. oskarżenie wystąpiło o odebranie Krzysztofowi Brejzie immunitetu. Nie trzeba było tego robić, gdyż zrzekł się go sam. Tuż przed wyborami parlamentarnymi, 3 października 2023 r., prowadzący sprawę prokurator Remigiusz Signerski złożył wniosek o odwołanie go z funkcji.
Obecnie rządzący twierdzą, że Krzysztof Brejza był inwigilowany tylko z tego powodu, że w 2019 r. był szefem kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej. Afera inowrocławska dla nich nie istnieje albo jest uznawana za prowokację poprzedniej władzy. W każdym razie Krzysztof Brejza stał się bohaterem, choć wcześniej mało kto go rozpoznawał. I bohaterami chyba mają zostać wszyscy ocierający się o politykę (na razie 31 osób), wobec których zastosowano Pegasusa. System ten został przez obecnie rządzących potraktowany jak zabawka poprzedniej władzy, więc kontrolowanie tysięcy osób podejrzewanych o najcięższe przestępstwa musiało być tylko przykrywką dla tej zabawy. Ta władza może i jest śmieszna, ale przede wszystkim jest niebezpieczna. Dla Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/689073-czy-rzadzacy-uwazaja-kwestie-bezpieczenstwa-za-zgrywe