W czasach krótkich nagłówków i szybkiego obiegu informacji trzeba na szybko podkreślić, że ów tytuł jest nasyconym ironią żartem. Krzysztof Stanowski wyśmiał bowiem Tomasza Piątka za śledztwo, które miało udowadniać powiązania twórcy Kanału Zero z Rosją.
Recepta Piątka na oskarżenie o agenturę rosyjską jest banalnie proste. Dziennikarz bierze dowolną postać i szuka w jego otoczeniu kogokolwiek co miał cokolwiek wspólnego z Rosją. Naprawdę cokolwiek. Najlepiej wyśmiał to Tomasz Lis, który nazwał zabawy Piątka „wątpliwymi metodami”:
To znaczy – ponieważ znam Kowalskiego, Kowalski zna Malinowskiego, Malinowski był na wakacjach z Piprztyckim, a Piprztycki był w knajpie w Moskwie i widział doradcę Putina, to ja jestem agentem Putina. Sorry, to tak nie działa.
Piątek gada jak najęty, widząc w każdym wrogu Donalda Tuska potencjalnego agenta Putina. Kiedyś o powiązania z Rosją oskarżał także Michała Kołodziejczaka, dopóki ten nie wszedł na listy sejmowe Platformy Obywatelskiej - wtedy problem zniknął.
Tak samo Stanowskiego próbował Piątek złapać na jakimś powiązaniu rosyjskim, na jakimś właśnie „Piprztyckim” co to widział kogoś, kto widział doradcę Putina, ale że Stanowski jest herosem tzw. Normalsów, czyli apolitycznej gawiedzi rozeznającej powoli, że są na świecie jakieś państwa, jakieś rządy z jakimiś rozbieżnymi interesami, to się nagle świat odwinął Piątkowi solenna krytyką.
Tymczasem przypomnijmy, że Tomasz Piątek to postać po wielokroć szemrana. W swoim życiorysie ma mocny epizod z heroiną, narkotykiem wyniszczającym mózg, rozwód z Hanną Gil-Piątek, byłą posłanką kilku partii lewicowo-liberalnych, wreszcie spełniał się terapeutycznie w książkach szermujących oskarżeniami o powiązania z Rosją. Jego arcywybitnym śledztwem było przeczytanie w 2021 roku książki wydanej pięć lat wcześniej książki „Porozumienie przeciw monowładzy” autorstwa Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS sam w niej opisuje meandry lat 90-tych i spotkania z polecenia Andrzeja Milczanowskiego dotyczące kontaktów rosyjskich. Piątek książkę czyta pieć lat później i z jednego zdania wysnuwa jakieś gargantuiczne wnioski, na których „Newsweek” robi okładkę o agenturze Kaczyńskiego. Dowodów żadnych, ale ekscytacja ogromna. Piątek szermuje też oskarżeniami wobec Antoniego Macierewicza czy o. Tadeusza Rydzyka, czego nie potwierdza żadna służba państwowa, ale na zaproszenie Platformy Obywatelskiej jej osobista senacka „Komisja Nadzwyczajna ds. zbadania wpływów rosyjskich” Piątek staje się ekspertem przed wyższą izbą parlamentu RP opowiadając przed kamerami strumieniem świadomości godnym heroinisty związki wszystkich ważnych figury PiS (np. Daniela Obajtka) z Rosją na podstawie np. opisania danych osób na rosyjskich stronach internetowych. Jak wynika z informacji portalu wPolityce.pl Tomasz Piątek nie zna rosyjskiego a swoje „powiązania” odnajduje za pomocą internetowego translatora - słowem: nie rozumie ni w ząb kwestii rosyjskich, ale bazuje na niewiedzy swoich rozmówców, wciskając im dowolne bzdury.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ja sam kilkukrotnie próbowałem nawiązać dyskusję z Piątkiem, ale ten wykręcał się „sprawą sądową z braćmi Karnowskimi”, choć ja sam nie jestem z Karnowskimi spokrewniony, a uniki Piątka odbieram jako zwykły strach przed zdemaskowaniem jego szarlatanerii. Udało mi się niegdyś dodzwonić do studia, w którym red. Mikołaj Dowejko rozmawiał z Piątkiem na temat wszędobylskiej rosyjskiej agentury i Piątek skompromitował się tam totalną niewiedzą na temat struktury rosyjskiej władzy.
Teraz jednak Piątek, zgodnie z interesem ludzi Tuska, uderzył w dziennikarskiego celebrytę, który go wielokrotnie przerasta powszechnym uznaniem, jest więc spora szansa, że mitomania ulubieńca „Newsweeka” i Radia Zet połamie sobie zęby na kolejnej mistyfikacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688805-stanowski-uderza-w-b-heroiniste-nie-ma-litosci-dla-ofiary