Prowadzimy te rozmowy dopiero cztery intensywne dni ale już można śmiało można wskazać na główne osie polsko-ukraińskiego nieporozumienia. Nasi wschodni sąsiedzi bowiem wypowiadają się o Polakach bardzo pozytywnie (wkrótce opublikujemy nagrania) ale wspominają blokowanie ich eksportu przez Polskę jako coś niezrozumiałego. W tamtejszej prasie przecież nie ma ani słowa o „Zielonym ładzie” czy dławieniu polskiego rolnictwa niekontrolowanym napływem produktów z ich kraju, za to mamy dziwnie lakoniczne nagłówki w mediach o zagranicznym kapitale, nagłówki spod znaku: „polscy rolnicy znowu zatrzymali nasz transport”. Nie ma wyjaśnień, nie ma informacji, jest za to fałszywy obrazek złych intencji wśród Polaków.
U nas za to stare śpiewki - bo oni niewdzięczni - bo zmienili sojuszników a ich eksport produktów rolnych prowadzony jest przez zagraniczne koncerny a nie przez samych Ukraińców.
Problem polega jednak na tym, że pierwsze dwa zarzuty nie mają zupełnie nic wspólnego z narodem ukraińskim, który doprawdy ma inne zajęcia w wojennym kryzysie niż rozważanie wektorów polityki zagranicznej, którą zajmuje się Wołodymyr Zełenski, obecnie nieusuwalny przez przełożenie terminu wyborów prezydenckich i zresztą przez inwazję rosyjską także.
„Zwykli Ukraińcy” wsłuchują się popołudniami w syreny przeciwlotnicze, szukają pracy, modlą się i giną pod ostrzałami rosyjskiej artylerii - polskie narzekanie, że wdzięczność ukraińska nie jest wyrażana powszechnie i permanentnie, jest najbardziej jałowym zajęciem od czasu wymyślenia gry w kości. Ukraińcy nie zmienili więc sojuszników tylko co najwyżej zmienili kwiaty na grobach kolejnych bliskich, zaś fakt że właścicielami ich pól są tak często zachodni inwestorzy nie niweluje faktu, że samo zboże z pola zbierały ręce ukraińskiego chłopa. Nawet jeśli gros zysku z tej produkcji idzie do kieszeni oligarchy albo holenderskiego biznesmena to nadal są one owocem pracy i zaangażowania ukraińskiego rolnika - przecież to nie Niemcy czy Hindusi pracują tam na polach. Tymczasem faktycznie czasem warunki pracy na roli są na Ukrainie dramatyczne - już w maju 2022 roku spotkałem pod Bachmutem Mykołę, który obrabiał pole pomiędzy minami, które miejscowi żołnierze oznaczyli mu kijkami wbitymi w ziemię, by traktorem omijał niebezpieczeństwo. To nie niemieckiego czy holenderskiego biznesmena zakłuło w serce gdy ziarno wysypano na ziemię, ale takiego ukraińskiego rolnika.
Pojawia się jednak tutaj pakiet naszych, polskich racji, dotyczących interesu naszej wsi i naszej pozycji międzynarodowej, którą Niemcy rozgrywają także nad Dnieprem. Ale jak to jest z naszą racją stanu, że dosłownie nikt, absolutnie nikt nie stworzył, nie założył ukraińskojęzycznegeo kanału informacyjnego, choćby ani jednego jutubera nie opłacono by naszym sąsiadom wyjaśniał nasze działania i powstrzymywał dezinformację na temat Polski. Dbanie o wizerunek naszego kraju w takich państwach, które są dzisiaj przedmiotem uwagi całego świata to nasz obowiązek. Czy myśmy ten obowiązek wykonali czy wybraliśmy wyższościowe cmokanie nad naszą moralną wyższością?
PROSTO Z UKRAINY: CZEGO NIE ROZUMIEJA UKRAIŃCY, A CZEGO POLACY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688592-czego-nie-rozumieja-ukraincy-czego-nie-chca-wiedziec-polacy