Buńczuczne zapowiedzi opozycji i jej mediów, że Prawo i Sprawiedliwość zostanie w tych wyborach zniszczone, pozbawione jakiegokolwiek zaplecza w samorządach, stanowią trudne do pominięcia tło wypowiedzi i nastrojów minionego tygodnia. Ten kontekst pozwala formacji prezesa Jarosława Kaczyńskiego ogłosić zwycięstwo, nabrać pewności siebie, w jakiejś mierze głębiej odetchnąć.
Ciekawa rozmowa na ten temat odbyła się w Salonie Dziennikarskim. Polecam:
Ale źle by się stało gdyby w atmosferze uzasadnionej radości i satysfakcji, bo jednak zachowujący się często jak zewnętrzna siła okupacyjna reżim Tuska dostał wyrazistą żółtą kartkę, obóz propolski osiadł na laurach. Oto pięć najważniejszych w mojej opinii wniosków dla formacji prezesa Jarosława Kaczyńskiego po wyborach
Po pierwsze, jedność i przywództwo. Ten wynik jest tak dobry także dlatego, że po 15 października sprawy nie potoczyły się w kierunku wzajemnych kłótni, awantur i rozpadu. Jednoznaczne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego (fakt, że mądre, dające w tym trudnym momencie przestrzeń do eksperymentu wszystkim frakcjom), jasna deklaracja w tygodniku „Sieci” o pozostaniu przy steru partii, działania mobilizacyjne takie jak styczniowy Marsz Wolnych Polaków, przyniosły premię. Jednak widzę i słyszę jak źle przyjmowane są przez wyborców wszelkie publiczne kłótnie i połajanki, rozliczenia i próby wypychania kogokolwiek z obozu, bez względu na intencje to czyniących. Gdyby Zjednoczona Prawica poszła tą drogą, czeka ją marny los.
Widać wyraźnie, że tylko Jarosław Kaczyński może ją poprowadzić do kolejnych zwycięstw.
Po drugie, profesjonalizacja. Wybory samorządowe mają swoją centralna część i ona była dobrze poprowadzona, z rdzeniem w postaci kampanii o 100 kłamstwach Tuska i hasłem „Oszukali w rządzie, oszukają w samorządzie”. Niżej, w terenie, każdy mógł przekonywać wyborców po swojemu. Były więc różne eksperymenty, także w postaci wyłącznie pozytywnego, cieplutkiego przekazu - z jakim efektem, każdy może ocenić sam. Ja oceniam, że bez walki, boju, zwarcia nikt nigdy żadnych wyborów nie wygrał.
Ale istotą sprawy jest jasne wskazanie, że wygrywają ci, którzy działają profesjonalnie. A więc nie zaczynają kampanii trzy miesiące przed wyborami ale co najmniej rok wcześniej. Ci, którzy mają dobrze rozeznany własny teren, strukturę społeczną, zbudowane narzędzia wpływu, w tym pośredniego przez organizacje formalnie niepolityczne, są mocno obecni w internecie.
Jeżeli ta praca jest odrobiona, ryzyko nagłego ciosu w plecy wskutek jakiejś opłaconej z boku kampanii hejtu, maleje. I to Prawo i Sprawiedliwość musi przepracować! Maszyna polityczna tej formacji wymaga radykalnego unowocześnienia, wiedzę w obszarze nowoczesnej komunikacji w internecie trzeba kumulować i poszerzać, zasięgi buduje się latami. PiS ma tu wielkie braki i najgorsze by było gdyby osiadł na laurach. Do odzyskania Polski przez obóz polski wciąż sporo brakuje.
Świat się tak zmienił, że wygrana w wyborach prezydenckich będzie możliwa tylko, jeśli sztab zacznie pracę już dzisiaj - gromadząc dane, badając nowe obszary komunikacji, kumulując kompetencje. Opozycja jest tam bardzo mocna, na dodatek wspierana przez technologiczne giganty.
No i jeszcze jedno: ważne decyzje i deklaracje nie mogą zapadać bez głębokiego przebadania ich możliwych politycznych i społecznych skutków!
Po trzecie, pokora. Okrzyk triumfu i gest radości są uzasadnione z powodów, które wymieniłem wcześniej. Ale jest też faktem, że władza nie tylko zużywa ale i odkleja wielu od rzeczywistości. U źródeł porażki 2023 roku leży także (podkreślam: także, obok kampanii kłamstw opozycji i opłaconego z zewnątrz hejtu) poczucie wielu ludzi, że skutki putinflacji i pewnych zmian podatkowych dotknęły ich za mocno, odebrały marzenia.
W mniejszych miejscowościach to właśnie takie rozgoryczenie pchnęło ludzi do szukania nadziei u oszustów politycznych. Droga do pewnej znanej mi miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim (i nie jest to przysłowiowy koniec świata) ostatni raz była poważnie remontowana w 1985 roku. I choć dociągnięto w okolice autostradę ze stolicy, tej drogi jeszcze nie wyremontowano. Tak, wiem, że to zadanie gminy ale z punktu widzenia mieszkańców osłabia to opowieść o Polsce, która rozwija się jak nigdy. Choć się rozwija!
Po czwarte, trzeba walczyć o samodzielne zwycięstwo. Wiem, że to pod prąd poglądowi wielu polityków i komentatorów, także bardzo przeze mnie cenionych. Patrzą na sondaże i wyniki wyborów do sejmików i wyciągają prosty wniosek: popracujmy nad pozyskaniem koalicjanta a władzę odzyskamy, zbudujmy mosty do PSL lub Konfederacji, a odzyskamy rząd.
Kuszące, na pozór logiczne ale mało niestety realne. Rdzeń PSL to dawny ZSL czyli de facto wiejska PZPR. Nigdy nie pójdą z PiS, może skusi się na to kilku posłów, ale jako formacja nigdy.
Konfederacja ma w sobie ciekawy nurt ale nie wiadomo na ile zerwali więzi z tatusiem Romanem? Ile tam agentury? Dlaczego gdy mogą, to zawsze w realnej polityce wybierają obóz III RP? Sam język patriotyczny nie czyni z człowieka patrioty, bywa przynętą dla naiwnych, bywa operacją pod fałszywą flagą. Złudzenia, podobne do tych o istnieniu „konserwatywnej frakcji PO”, trzeba odrzucić.
Czy zatem takie w ogóle takie koalicje są możliwe? Według mnie prawie niemożliwe. Chciałbym się mylić ale dowodów nie ma. A jeśli by się zdarzyły, nie byłyby tak trudne jak ta z LPR i Samoobroną?
Postawa „szukajmy koalicjanta” niesie za to ryzyko demobilizacji, odrzucenia trudnej i bolesnej prawdy, że trzeba ciężko pracować nad samodzielnym zwycięstwem bo scena polityczna w Polsce dzieli się na cześć propolską czyli pisowską i resztę, gotową niestety pójść z Tuskiem w kierunku wyprzedawania polskiej suwerenności i rozwoju.
Po piąte, otwartość na koalicjantów i nowych ludzi co tylko pozornie wydaje się sprzecznie z punktem poprzednim. Znawcy polityki wiedzą jednak, że te wybory pokazały iż są miejsca w których ludzie Prawa i Sprawiedliwości wystąpili z wielkim sukcesem pod niepartyjnym sztandarem, są przestrzenie gdzie wejście w organizacje społeczne, pozarządowe przynosi bardzo dobre wyniki. W wielu miejscach przed drugą turą elektorat PiS jest języczkiem u wagi. Trzeba w takie gry wchodzić, licytować, brać choćby część wpływu i władzy. Może trzeba sobie koalicjanta stworzyć jak oni wygenerowali Hołownię?
Nigdy nie należy się obrażać na rzeczywistość, zawsze szukać kontaktu z innymi środowiskami.
Cieszy, że formacja Kaczyńskiego ma zdolność przyciągania świetnych młodych ludzi, nie wszędzie, nie zawsze ale wyraźnie widać szereg ciekawych nowych twarzy.
Podkreślam: wynik wyborów samorządowych to w tych warunkach wielkie zwycięstwo PiS. Ale do odzyskania władzy na poziomie centralnym bardzo wiele brakuje. Już dzisiaj trzeba uruchomić odpowiednie procesy, samo liczenie na załamanie się poparcia dla obozu Tuska, na skutki ich złej polityki, to w mojej opinii za mało.
PS. Prośba do naszych czytelników o zaprenumerowanie lub odnowienie prenumeraty tygodnika „Sieci” i jednoczesnego dostępu do setek tekstów PREMIUM na portalu wPolityce.pl. To dla nas ogromna pomoc!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688534-to-byloby-dla-przyszlosci-pis-najgorsze