Kandydaci Koalicji Obywatelskiej nie dadzą się oderwać od ratusza, dopóki nie skończą misji, czyli nie wykończą swoich miast.
Aleksander Miszalski znany jest z tego, że mu w lipcu 2023 r. na czole wyskoczyło 8 gwiazdek. No i znany jest też z tego, że Platforma Obywatelska chce go koniecznie zrobić prezydentem Krakowa. Stołeczne miasto brakuje im do kolekcji. Gdy mu 8 gwiazdek wyskoczyło na czole mówił, że na imprezie „Męskie granie” „młodzi ludzie, którzy przechodzili, taką ilustrację mi na głowie nakleili”. Jedni nakleili, a drudzy - asystenci pana Miszalskiego „to niechcący wrzucili, bo nie zauważyli tego”. A poza tym to było „zrobione dla żartów”.
Prezydentem Krakowa chce zostać ktoś, komu właściwie każdy może dowolną rzecz „nakleić na głowie”. I nawet nie zauważy. A gdyby to była psia kupa, to też dałby sobie nakleić i tego by nie zauważył? A jak ktoś nawet nie wie, co ma na czole, to do czego się nadaje? Może jego głowa nadaje się na słup, gdzie każdy może sobie coś nalepić, ale ta głowa powinna umieć myśleć i być centrum zarządzania, a nie miejscem do naklejania.
W przerwie między turami wyborów Miszalskiemu z odsieczą przybył prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. On nic sobie na czole nie naklejał, bo cały funkcjonuje jak naklejka. Warszawa doszła już do takiego poziomu demokracji, że prezydentem miasta może zostać cokolwiek z naklejką Platformy Obywatelskiej. No to została włodarzem miasta sama naklejka, czyli Rafał Trzaskowski. Sam wolałbym gipsowe jajo z Placu Pięciu Rogów, ale nie kandydowało. Bo przynajmniej dźwięki (nagrane) drozda, które się z jaja wydobywają są ciekawsze od tego, co się wydobywa z Rafała Trzaskowskiego. No i to jajo stoi w jednym miejscu, a nie z nudów pałęta się po świecie, jak to robi Rafał Trzaskowski. 13 kwietnia 2024 r. na Rynku Podgórskim Rafał Trzaskowski majaczył coś o „potrzebie totalnej mobilizacji”: w Krakowie, Poznaniu, Rzeszowie, Rybniku. Żeby „w naszych miastach, miasteczkach, na polskiej wsi rządzili sprawdzeni gospodarze, ludzie, którzy są wiarygodni”. Wiarygodni w czym? W dziadostwie? A poza tym miasta nie są „nasze”, tylko polskie. Źle się w nich dzieje właśnie dlatego, że są „nasze”, czyli różnych Trzaskowskich czy Jaśkowiaków.
Miszalski, tym razem bez gwiazdek naklejonych na czole, skarżył się, że wobec niego „prowadzona jest kampania hejtu i nienawiści”. On natomiast, zapewne podobnie jak cała Platforma z Donaldem Tuskiem na czole, to znaczy na czele, do zaoferowania ma tylko „miłość i serce Koalicji Obywatelskiej”. Biedni mieszkańcy Krakowa, jeśli dopadnie ich miłość Miszalskiego i serce Koalicji Obywatelskiej.
W ramach miłości i serca Miszalski wygarnął rywalowi z drugiej tury wyborów, Łukaszowi Gibale, że ten „był w PO, w Ruchu Palikota, teraz wziął na swoje listy członków partii Razem. Pięć lat temu mówił, że PiS to zło, że PiS trzeba oddzielić kordonem sanitarnym”. W poszukiwaniu utraconego kordonu Miszalski odkrył i ogłosił z odrazą, że Gibałę „popiera Barbara Nowak, Beata Szydło”. I pytał, co Gibała na to. Sam Miszalski „boi się, jaki jest układ tam”.
Układ jest taki, że każdy będzie lepszym prezydentem Krakowa od Aleksandra Miszalskiego, a poparcie Beaty Szydło i Barbary Nowak to coś, czym się można chwalić. Każdy inny niż Miszalski nie da sobie niczego nakleić na głowie, tym bardziej że mógłby to być plan demolki królewskiego miasta. Mogliby mu też elektrody przykleić i coś wdrukować przez stymulowanie mózgu (czy co tam ma w tym miejscu).
Na razie plan Miszalskiego jest tak odkrywczy, że urbaniści zaczną masowo jeździć do niego po naukę. Odkrył na przykład Miszalski, że osiedla trzeba „budować tak, by była tam infrastruktura transportowa i społeczna” To niesamowite, bo można by budować bez dróg i chodników oraz jakichkolwiek usług. Zaanonsował też budowę metra – już w 2028 r., co „zapowiedział premier Donald Tusk”. No, jak Tusk coś zapowiedział, to będzie gdzieś tak w 2228 r. albo nigdy. No i zapowiedział powołanie instytucji miejskiego ogrodnika, żeby miasto kwitło. A najbardziej rozczulające są „wysiłki w kwestii czystego powietrza”.
Rafał Trzaskowski podzielił się z mieszkańcami Krakowa genialną myślą, że jeśli ludzie nie pójdą tłumnie na wybory w drugiej turze, to „wszystko się może zdarzyć, zdajemy się na los przypadku, na los tych, którzy będą głosowali przeciwko komuś, a nie za kimś”. No, jak ktoś mógłby głosować przeciwko takim wybitnym fachowcom jak Aleksander Miszalski czy Jacek Jaśkowiak? Tylko przy nich można się czuć bezpiecznie (szczególnie przy Jaśkowiaku nazywanym w Poznaniu „odbezpieczonym granatem”), wszak „żyjemy w niepewnych, trudnych czasach. Nie chodzi o to, żeby kogokolwiek straszyć. Ale chodzi o to, żeby wybierać tego typu gospodarzy”. Oni zniszczą swoje miasta, a nie dadzą się oderwać od ratusza, dopóki nie skończą swojej misji, czyli nie wykończą tych miast.
„Nie potrzebujemy ludzi, którzy będą opowiadali nie wiadomo, jakie historie, którzy będą składali obietnice bez pokrycia” – wyznał w Krakowie Trzaskowski. Jasne, przecież sam Donald Tusk mówił 3 kwietnia 2024 r. w tymże Krakowie, że „przez gardło nie przejdzie mu coś, co później okazuje się pustą obietnicą”. To, że wcześniej przeszło mu to przez gardło jakieś 798 399 razy nie ma znaczenia, gdyż to było, ale się zmyło. Wodą z warszawskiej Czajki się zmyło, bo ona zmywa aż do kości. I jak tu nie ufać przysłowiu, że „nieszczęścia chodzą parami”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688498-trzaskowski-z-odsiecza-miszalskiemu-w-krakowie