Po tym jak w ostatnią środę Parlament Europejski przyjął pakt migracyjny i to także głosami posłów frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należą Platforma i PSL, głos zabrał premier Tusk i stwierdził, „że jeżeli chodzi o stanowisko polskiego rządu, to nie będzie naszej zgody, akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu relokacji migrantów”. Tusk dodał także, „że Polska nie przyjmie nielegalnych imigrantów w ramach żadnego takiego mechanizmu”, tyle tylko, że nawet sprzeciw Polski podczas Rady Unii Europejskiej, kiedy pakt będzie przyjmowany, nie zablokuje jego wejścia w życie. Na tym etapie nie da się już się stworzyć mniejszości blokującej, zwłaszcza, że jego przyjęcie forsują największe kraje UE i największe frakcje polityczne w Parlamencie na czele z EPL, więc słowa Tuska o o braku naszej zgody na pakt migracyjny wypowiadane w Polsce są czystą hipokryzją i próbą wprowadzenia Polaków w błąd.
Pakt migracyjny
Przypomnijmy, że tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 21 grudnia 2023 roku Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski zawarli ostateczne porozumienie w sprawie paktu imigracyjnego, składającego się z 5 rozporządzeń, który przewiduje tzw. obowiązkową solidarność, czyli konieczność przyjmowania określonej przez KE liczby nielegalnych imigrantów (minimum 30 tys. osób rocznie), albo też zapłacenie kwoty ok. 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Wcześniej rząd Mateusza Morawieckiego cały czas zwracał uwagę, że przyjęcie w nowych przepisach rozwiązania, przyjmujesz nielegalnych imigrantów, albo płacisz wysokie kary za nieprzyjmowanie każdego z nich, nie tylko nie rozwiązuje tego problemu, ale wręcz przeciwnie napędza nielegalną imigrację do Unii Europejskiej. Okazało się, że na tym grudniowym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej, sprzeciwu Polski już nie było, pojawił się przedstawiciel rządu Tuska i Polska już nie zgłaszała sprzeciwu, a wspomniane przepisy prawne zostały przyjęte jednomyślnie.
Jak już wspomniałem, na tym posiedzeniu Polskę reprezentował już przedstawiciel rządu Donalda Tuska i ten już nie sprzeciwiał jego zapisom paktu, wszak Platforma cały czas popierała te przepisy podczas debat w Parlamencie Europejskim. W ten sposób jak się wydaje, zaczęło się spłacanie zobowiązań, zaciągniętych przez Donalda Tuska w establishmencie unijnym w związku z jego powrotem do krajowej polityki i zaangażowaniem w odsunięcie PiS od władzy. Tusk bowiem dostawał z Brukseli przez ponad 2 lata różnorodne wsparcie, a tym najbardziej dobitnym było polityczne zablokowanie środków z KPO w zasadzie osobistą decyzją przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen.
Będzie podobnie jak z deklaracjami o paliwie
Wygląda więc na to, że zapewnieniami Tuska o nieprzyjmowaniu przez Polskę imigrantów, będzie podobnie jak z jego deklaracjami o paliwie po 5,19 zł jeżeli tylko zostanie premierem. W ostatni wtorek, tuż po posiedzeniu rządu na konferencji prasowej premier Tusk, na pytanie o benzynę po 5,19 zł, niespodziewanie stwierdził „nie biorę odpowiedzialności za ceny paliwa, bo to nie należy do premiera”. A przecież w kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu na jesieni poprzedniego roku kilkukrotnie na spotkania ze swoimi zwolennikami Tusk mówił wprost: „gdybym dziś był premierem benzyna byłaby po 5,19 zł, a rachunki za prąd i za gaz mogłyby wynosić połowę tego co wynoszą teraz”. A więc wtedy mówił, że premier jest w stanie ustalać nie tylko ceny paliw ale także ceny prądu i gazu i to w sposób wiążący dla firm, które zajmują się produkcją i dystrybucją nośników energii.
Trzeba przy tej okazji przypomnieć, że Donald Tusk snuł te rozważania o ustalaniu cen paliw jak i prądu oraz gazu, po ponad 7- letnim sprawowaniu funkcji premiera w latach 2007-2014, kiedy to kierował rządem Platformy i PSL-u. Wyborcy potraktowali więc jego obietnicę jako rzecz pewną, bo skoro mówi to człowiek, który przez tyle lat kierował rządem w Polsce, to doskonale wie co jest, a co nie jest w kompetencjach premiera. Co więcej obiecywał przyszłą cenę paliw niesłychanie precyzyjnie, nie jak to zwykło się określać w tego rodzaju deklaracjach np. około 5 zł, ale właśnie bardzo precyzyjnie 5,19 zł za litr benzyny, więc wyborcy mogli zakładać, że jest to jest to dokładnie policzone.
Z nie przyjmowaniem imigrantów, będzie więc tak jak z paliwem po 5,19 zł w ostatniej kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, Tusk wręcz zobowiązywał się do wprowadzenia takiej ceny wtedy zostanie premierem, gdy nim został, bezceremonialnie stwierdził, że premier za ceny paliw nie odpowiada. Teraz tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, premier Tusk zapewnia, że nie będzie przyjmował imigrantów, gdy już będzie po wyborach, zapewne powie nie mamy innego wyjścia, musimy być solidarni z innymi krajami UE i uczestniczyć w rozdziale imigrantów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688308-z-zapewnieniem-tuska-o-imigrantach-bedzie-tak-jak-z-paliwem