Cieszy, że ppłk Sienkiewicz wyciąga właściwe wnioski z przeszłości, szczególnie z lat 1945-1956, gdy panowała wzorowa wręcz wolność.
Minister bez kultury, ppłk Bartłomiej Sienkiewicz, pochwalił się 11 kwietnia 2024 r. swoimi najnowszymi osiągnięciami. Nadzorowane przez ppłk. Sienkiewicza instytucje kultury tego dnia zrobiły ogromny krok dla ludzkości i na pewno zaimponowały światu. Tylko pozornie chodzi o wywalenie dyrektorów. Faktycznie to bardzo odważne akcje artystyczne i performance, podczas których sztuka łączy się z polityką i innymi dziedzinami życia w sposób niespotykany od czasów sowieckiego Proletkultu.
Ppłk Sienkiewicz dołączył tym samym do takich wielkich postaci kultury, jak Aleksander Bogdanow, Anatolij Łunaczarski i Paweł Lebiediew-Polański. I stworzył ppłk Sienkiewicz podwaliny pod organizowanie wielkich imprez, takich jak „Szturm na Pałac Zimowy” Nikołaja Jewreinowa. Na pałac, a nie jakąś budkę pod ambasadą. Rozmach jest tu imponujący i wreszcie kultura nie będzie spychana na jakiś margines. Szkoda tylko, że kierujący tym wszystkim ppłk Sienkiewicz nie występuje w jakimś gustownym szynelu z orderami i błyszczącym naganem u boku, jak swego czasu na przykład Adam Ważyk.
Ppłk Sienkiewicz szans zapisania się w historii na miarę Jerzego Borejszy nie ma, no bo nie zorganizuje współczesnej wersji Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju ani nie wstąpi już do Armii Czerwonej. Dziwi natomiast, że nie próbuje zorganizować takiego koncernu kulturalnego, jakim był Czytelnik Borejszy. Może dlatego, że Borejsza, mimo że komunista, próbował symulować jakiś pluralizm. Ppłk Sienkiewicz takich zgniłych rozwiązań się brzydzi i słusznie. Front ideologiczny w kulturze, jak dowodzi przykład wspomnianego Proletkultu, powinien być jednolity i nie ma to tamto.
Szkoda, że zabrakło szynelu z orderami i naganem u boku, gdy 11 kwietnia 2024 r. ppłk Sienkiewicz ogłaszał wywalanie ideologicznych wrogów z instytucji kultury. On w tym szynelu sam byłby dziełem sztuki: prawie jak Stanisław Ignacy Witkiewicz ze swoim fotograficznym „Autoportretem wielokrotnym” z czasów petersburskich. A w tamtych czasach służył Witkacy w Pawłowskim Pułku Lejbgwardii. I nie obcyndalał się w Warszawie, jak ppłk Sienkiewicz w czasach Urzędu Ochrony Państwa, tylko walczył na froncie, w jednej z najkrwawszych bitew Wielkiej Wojny – nad Stochodem koło Witonieża.
Zamiast się sprawdzić w boju, ppłk Sienkiewicz zajął się czystkami, czyli powywalał różnych dowódców kulturalnych jednostek liniowych: prof. Magdalenę Gawin z funkcji dyrektora Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego, Radosława Śmigulskiego z funkcji dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. A jeszcze na wywalenie czeka od dawna ostrzeliwany przez razwiedkę „Gazety Wyborczej” dr Piotr Bernatowicz, dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. A w czasie ogłaszania serii dymisji ppłk Sienkiewicz zameldował, że „trwa rozmowa odwoławcza z panem prof. Janem Żarynem z Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Dmowskiego i Paderewskiego”. „Rozmowa odwoławcza” – jakiż to piękny przykład połączenia porządków mundurowego i cywilnego.
Z wojskowym drylem, z którym tak bardzo ppłk. Sienkiewiczowi do twarzy kłóci się jego niezdecydowanie w sprawie przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Macieja Świrskiego. Bo co to znaczy „rozważam złożenie wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu przewodniczącego KRRiT”. Jakie rozważam? W wypadku Telewizji Polskiej nie było żadnych rozważań i wreszcie znalazł się ktoś (a nawet trójka ktosiów), kto wpisał likwidatora TVP do Krajowego Rejestru Sądowego. I po co było tyle czekać, jak wystarczyło wydać rozkaz i jakiś referendarz na pewno by się znalazł już kilka miesięcy temu. I TVP już byłaby kupą gruzów, a nie dopiero się w taką kupę zamieniała. Nie dziwi więc „wielka satysfakcja”, z jaką ppłk Sienkiewicz „przyjął wpis do rejestru TVP”, choć niepotrzebnie używa zaszyfrowanej polszczyzny, żeby to obwieścić.
Cieszy, że ppłk Sienkiewicz wyciąga właściwe wnioski z przeszłości, szczególnie z lat 1945-1956. Wtedy panowała wzorowa wręcz wolność, choć nawet tacy jak Jerzy Borejsza błądzili, że od razu nie wzięli wszystkich za mordę. Ppłk Sienkiewicz takich błędów nie popełnia i już tylko krok dzieli go od zaprowadzenia pełnej jedności moralno-politycznej w kulturze. Nawet nie nosząc nagana u boku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/688201-oglaszajac-dymisje-pplk-sienkiewicz-mogl-wystapic-w-szynelu