Miała być totalna porażka poniesiona przez PiS w starciu z nieprzejednaną siłą Koalicji 13 Grudnia, miało być ostateczne domknięcie procesu „dePiSizacji” i zapowiadane już kilka lat temu dorznięcie watahy. I choć wprzęgnięto w tę kampanię wszelkie możliwe siły, a Donald Tusk zdecydował się nawet na użycie siły i publicznego linczu wobec politycznych przeciwników, KO - obiecując spektakularne zwycięstwo - przegrała z PiS. O czym to świadczy?
Nie wiadomo jeszcze na ile sondażowe wyniki exit poll odzwierciedlają stan faktyczny. Na ten moment wiadomo jednak, że PiS zdobyło 33,7 proc. głosów, Koalicja Obywatelska 31,9 proc., Trzecia Droga 13,5 proc., Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy 7,5 proc., Lewica 6,8 proc., a Stowarzyszenie Bezpartyjni Samorządowcy - 2,7 proc. Nawet jeśli wyniki te ulegną niewielkiej zmianie, Koalicja Obywatelska miała przecież wyprzedzić PiS miażdżącą przewagą.
Nie pomogła w zdobyciu wygranej ani przewaga medialna, ani bezwzględna przemoc państwa, ani wsparcie Brukseli i Berlina, ani kłamstwa, manipulacje czy socjotechniczne sztuczki. Gdyby Donald Tusk miał dla Polski naprawdę dobry plan, przy tych uwarunkowaniach rozpędziłby Zjednoczoną Prawicę na cztery wiatry. A jednak dysponując zdecydowaną przewagą środków, nie zdołał pokonać partii Jarosława Kaczyńskiego. Przegrał kolejny raz. Bo przecież należy pamiętać, że w wyborach parlamentarnych PiS wyprzedziło KO o 5 proc. i tylko bezwzględny spryt, determinacja i polityczne sztuczki sprawiły, że antypisowska koalicja przejęła władzę.
Swoje gorzkie rozczarowanie Donald Tusk próbował przykryć podpięciem się pod sukces Rafała Trzaskowskiego, który zgarnął warszawską prezydenturę w pierwszej turze. Marna to jednak pociecha, skoro rzeczą oczywistą jest, że stolica należy do Platformy niemal z automatu. Walory kandydata mają przy tym absolutnie drugorzędne znaczenie. Liczy się zabetonowany od lat układ sił, zależności, podległości i interesów.
Interesujące jest w Warszawie coś innego. To, że Tobiasz Bocheński przegonił Magdalenę Biejat. Wynik ten rozbija wszelkie snute misternie mity – o kobietach, które chcą głosować na kobiety, o powszechnej akceptacji lewicowej ideologii, o światopoglądowym tzw. postępie sprowadzającym nasze postulaty do aborcji na życzenie i „pigułki po”. Okazuje się, że nawet najbardziej postępowy, wielkomiejski elektorat nie stawia tych kwestii jako priorytetowych. Co więcej, nawet jeśli postulaty rewolucji kulturowej są dla niego ważne, nie muszą szukać obietnic ich realizacji u Lewicy, bo wystarczająco lewicowe stały się w obszarze światopoglądowym podwaliny partii Tuska. Jeśli jednak spojrzeć na tę sprawę w perspektywie ogólnopolskiej, obraz rysuje się jeszcze ciekawiej. Na Lewicę zagłosowało zaledwie 7,5 proc. kobiet. Ale większości wśród kobiet nie zdobyła także Koalicja Obywatelska, bo choć głosowało na nią 33 proc. kobiet, to nieco więcej z nich oddało głos właśnie na PiS, bo aż 33,4, dając tym samym partii Jarosława Kaczyńskiego zwycięstwo wśród płci pięknej. Nie dajmy się więc sterroryzować „czarnym marszom” Marty Lempart i patologicznym postulatom tzw. Strajku Kobiet. Wyniki exit poll dowodzą, że największą grupą wśród aktywnych wyborczo kobiet są konserwatystki i to głosujące na PiS.
Sromotną porażkę Koalicja 13 Grudnia poniosła także wśród rolników. Tak jawne lekceważenie ich postulatów i granie pod dyktat Brukseli musiało odnieść skutek w decyzjach mieszkańców wsi. Przewaga PiS nad KO i Trzecią Drogą jest absolutnie miażdżąca. Na partię Jarosława Kaczyńskiego głos oddało 57,3 proc. rolników, na Trzecią Drogę 15,1 proc. i zaledwie 9,6 proc. na KO. Oznacza to, że intencje obecnej władzy zostały doskonale rozpoznane, a próba ogrania rolników pustymi obietnicami nie odniosła skutków. Nieustępliwość polskiej wsi w walce o polskie bezpieczeństwo żywnościowe i zachowanie bytu rodzinnych gospodarstw rolnych staje się coraz bardziej wyraźna. I choć próbowano już rolników zdyskredytować, rozbić ich jedność, ograć i zastraszyć, nie zamierzają rezygnować.
Donald Tusk był przekonany, że tym razem zgarnie już wszystko. Że przemocą, manipulacją, kłamstwem i siłą zmiecie PiS z planszy. Posunął się nawet do najbardziej perfidnego i brudnego zagrania, gdy podczas ciszy wyborczej cisnął w prezydenta Andrzeja Dudę ohydnym kłamstwem, pisząc że zawetował ustawę o pomocy onkologicznej. Dlaczego to zrobił? Wiedział przecież, że kłamie. Najwyraźniej chciał rozjuszyć elektorat, napuścić ludzi na obóz Zjednoczonej Prawicy, zmobilizować do pójścia na wybory w sprawdzonym dotąd schemacie wszyscy przeciwko PiS. I nawet to nie wyszło. To ważny sygnał. Niezwykle cenny prognostyk przed ogromnie ważnymi wyborami do europarlamentu, które rozstrzygnął się już za dwa miesiące. I będzie to prawdziwy bój o wolność i suwerenność Polski.
CZYTAJ TAKŻE: RELACJA. Pierwsze sondażowe wyniki: PiS zdobywając 33,7 proc. głosów wygrywa wybory samorządowe! KO uzyskała 31,9 proc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/687832-tusk-sadzil-ze-przemoca-i-klamstwem-zmiecie-pis-z-planszy