Na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny mówi o swojej chorobie, ale także o charakterze rządów sprawowanych przez Donalda Tuska: Uprzedzam wszystkich – ekipa, która dziś rządzi, ma charakter kryminalny i przestępczy.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół.
W wywiadzie udzielonym Michałowi Karnowskiemu („To polityczne zlecenie Tuska”) Zbigniew Ziobro porównuje poparcie, jakie miał Donald Tusk zostając po raz pierwszy premierem i obecnie. Wskazuje, że w pierwszych miesiącach urzędowania w 2008 r. jego gabinet miał poparcie 60 proc., dziś jest to jedynie 30 proc. Lider Suwerennej Polski mówi także o tym, jakie plany wobec swojego kraju ma obecny premier.
To jest jasne – ma na siłę wepchnąć nasz kraj do scentralizowanego państwa europejskiego, gdzie głos Polski i Polaków nie będzie się w ogóle liczył, gdzie inni będą za nas decydowali o wszystkim, co istotne. Mamy stracić własną walutę, możliwość wpływania na podatki, obronność, ochronę granic, politykę zagraniczną, sprawy migracyjne i wiele innych obszarów. Mamy zostać rozbici na regiony. Skala redukcji naszej wolności będzie gigantyczna. Gdy moje środowisko polityczne alarmowało w tej sprawie, twierdzono, że przesadzamy. Dziś jesteśmy u progu odebrania nam niepodległości. I to jest główne zadanie Tuska, które otrzymał do wykonania w Polsce.
Lider Suwerennej Polski komentuje także przeszukanie domu, które odbyło się pod jego nieobecność, bez uprzedniego kontaktu. Efektem tych działań są rozwalone łomem drzwi, rozpruty sejf, rozebrane kafle pieca, powykrzywiane od siłowego otwierania okna.
Całość miała być manifestacją brutalnej siły i agresji wobec znienawidzonego przez Tuska byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Chodziło o obrazki dla uciechy gawiedzi. Jeszcze w grudniu dotarła do mnie informacja, że premier mówił w gronie zaufanych osób, iż zniszczy mnie i moją rodzinę. Ma to być zemsta za ujawnienie kilka lat temu zeznań niejakiego Marcina W., który był przez niego przedstawiany jako bardzo wiarygodny świadek koronny, gdy oskarżał Prawo i Sprawiedliwość o jakieś spiski, a który zeznał także o reklamówce z Biedronki z 600 tys. euro przekazanych przez syna Tuska dla pana Tuska seniora. To dobry przykład, że same zeznania to za mało, często świadkowie mieszają prawdę z konfabulacjami, czasem w ogóle zmyślają. Zawsze konieczna jest precyzyjna weryfikacja
— wskazuje Ziobro.
Konrad Kołodziejski w felietonie „Dzieci Peerelu” zauważa, że obecna klasa rządząca, a także przeważająca część wyborców to osoby dojrzałe, po pięćdziesiątce. To oznacza, że urodzenie w czasach głębokiego PRL-u ma istotne znaczenie dla świadomości i wyborów współczesnego Polaka.
Gdyby przejrzeć życiorysy osób, które dzierżą dziś władzę w Polsce – czy to polityczną, czy medialną – okaże się, że bardzo wielu z nich urodziło się w epoce Gomułki
— zauważa Kołodziejski i wymienia Tuska, Sikorskiego, Sienkiewicza, Kopacz, Halickiego, Siemoniaka.
Podobnie jest z dużą częścią elektoratu. Najbardziej aktywni wyborcy – co pokazują sondaże z ostatnich wyborów parlamentarnych – mają powyżej pięćdziesiątki. Krótko mówiąc, o kształcie dzisiejszej Polski decydują ludzie urodzeni w głębokim PRL.
Konrad Kołodziejski zauważa, że powszechną postawą społeczeństwa w okresie PRL-u była bierność i podporządkowanie totalitarnej władzy, która została wsparta izolacją od świata, co w efekcie przekładało się na niskie poczucie własnej wartości.
Teraz tamte postawy, niekiedy przekazywane kolejnemu pokoleniu, dość wyraźnie przekładają się na sposób myślenia o Polsce i świecie oraz na wybory polityczne i światopoglądowe. […] Gdy dzisiaj mówimy o ojkofobii wielu Polaków, wulgarności elektoratu Platformy, antyklerykalnym zacietrzewieniu liberalnej lewicy, politycznej korupcji i wysługiwaniu się obcym, to wszystko jest w dużym stopniu owocem tego peerelowskiego dziedzictwa oraz późniejszej „terapii”, przeprowadzonej na dzieciach PRL przez oligarchiczne elity III RP
– zauważa Kołodziejski i dodaje, że…:
Kluczem do zrozumienia tych zachowań – aczkolwiek mają one również swoje dłuższe, historyczne korzenie – jest kompleks niższości wobec zewnętrznego świata.
Dorota Łosiewicz w artykule „Uczniowie drugiej kategorii” podejmuje temat rządowego pomysłu zakazującego zadawania prac domowych uczniom. Wskazuje, że sprawa ta wywołała gorące dyskusje w mediach, krytycznie na ten temat wypowiadają się nauczyciele, rodzice, a nawet prezes ZNP Sławomir Broniarz, który nie jest przeciwnikiem obecnego rządu.
[…] nowe przepisy jeszcze tylko pogłębią i utrwalą różnice między dziećmi, którym nauka przychodzi łatwiej, a tymi z większymi problemami. Choć oczywiście zawsze można powiedzieć, że jak ktoś chce, to może się uczyć. Jednak jak coś nie jest obowiązkowe, to trudniej będzie przekonać młodego człowieka, że warto. Poza tym na realizowanie pasji zamiast ślęczenia nad lekcjami przy biurku, do czego tak zachęca szefowa MEN, trzeba mieć środki. I tu znów pojawia się ryzyko pogłębienia, a nie zasypania różnic między dziećmi z rodzin biedniejszych i bogatszych. Ale i to nie wszystko. Media zwracają uwagę na jeszcze jedną kwestię, która będzie pogłębiać przepaść między uczniami. Jak informuje „DGP”, analiza przepisów może prowadzić do wniosku, że zakaz, owszem, obowiązuje, ale tylko w szkołach publicznych
— wymienia publicystka tygodnika „Sieci”.
Wśród nauczycieli nie brakuje na szczęście zaangażowanych i kreatywnych osób, które szukają rozwiązań i przedstawiają pomysły na to, w jaki sposób egzekwować wiedzę.
Jeden z nich to podany na początku tekstu pomysł, by oceniać pracę na lekcji z dnia poprzedniego. Ci, którzy nie dokończą zadania z lekcji w domu, powinni się liczyć z gorszą oceną. Słyszę także wśród nauczycieli pomysły na pracę w domu nad tzw. projektami. „Aby choć trochę ograniczyć te negatywne skutki, dobrzy nauczyciele powinni jak najszerzej zakładać i prowadzić na terenie szkół kółka zainteresowań (oczywiście przy akceptacji i pomocy rodziców). Będzie to miejsce i okazja do pogłębiania dla chętnych wiedzy i wyrównywania szans edukacyjnych. Niestety to tylko pewnego rodzaju proteza. Z rozmów z nauczycielami słyszę i takie pomysły, że nauczyciel zada do domu nieobowiązkowe zadanie, ale już jego wykonanie wyegzekwuje szybką kartkówką, które przecież zabronione nie są. Jedyna nadzieja w znanej niepokorności i pomysłowości Polaków” – mówi Wojciech Starzyński. No cóż, takie mamy czasy, że wiedzę trzeba będzie zdobywać pomysłem i podstępem
— podsumowuje Łosiewicz.
W numerze również artykuły: Stanisława Janeckiego „Duda na celowniku”, Marka Pyzy „14 lat hańby”, Jakuba Augustyna Maciejewskiego „Amerykanów zawsze, Rosjan nigdy, a z Niemcami to różnie”, Gorana Andrijanicia „Kościół, który trwa”, Jana Rokity „Atak na konwój”, Marka Budzisza „Ukraina musi przetrwać cztery miesiące”, Aleksandry Rybińskiej „Orwellowski koszmar”. Godna polecenia jest także rozmowa Macieja Walaszczyka z Bogusławem Kiernickim, koordynatorem Narodowego Marszu Życia, który 14 kwietnia przejdzie ulicami Warszawy „Stawmy opór tej rewolucji”.
Ponadto w tygodniku także komentarze bieżących wydarzeń pióra Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Samuela Pereiry, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Wojciecha Reszczyńskiego, Andrzeja Rafała Potockiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Katarzyny Zybertowicz.
Więcej w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne online w ramach subskrypcji wPolityce.pl. Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/687790-nowy-numer-tygodnika-sieci-sprawdz