Podczas konferencji prasowej w Gliwicach premier Donald Tusk wsparł kandydatkę KO na urząd prezydenta miasta - Katarzynę Kuczyńską-Budkę. Pytany o protesty rolników, stwierdził, że „nie oczekuje ani oklasków, ani poparcia od protestujących”.
Szef rządu, lider Platformy Obywatelskiej, w czwartek złożył wizytę na w Gliwicach; wsparł ubiegającą się o fotel prezydenta tego miasta Katarzynę Kuczyńską-Budkę (KKW Koalicja Obywatelska).
„Kaszeba z Kaszub”
Podczas konferencji prasowej premier przypomniał, że odwiedzał Śląsk także podczas kampanii przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Mówił o realizacji przedwyborczych zobowiązań dotyczących tego regionu - dotyczących uznania śląskiego za język regionalny i powołania Ministerstwa Przemysłu z siedzibą w Katowicach.
Jako Kaszeba z Kaszub też mogę powiedzieć, że tak naprawdę rolą państwa powinno być i jest znowu wspieranie działań, które mają na celu zachowanie czegoś, co mogłoby inaczej zaginąć
— powiedział Tusk.
Jak przekonywał, języki etniczne, gwary, dialekty i inne elementy kultury bez wsparcia państwa nie przetrwałyby pod presją nowoczesności.
Powołanie resortu przemysłu na Śląsku to nie tylko symboliczny gest, chodzi o to, by Śląsk stał się silnikiem i sercem polskiego przemysłu
— mówił Tusk, nawiązując do idei industrializacji Europy, m.in. kontekście zagrożenia wojną i zwiększania samowystarczalności.
Jest wiele takich trendów ogólnoeuropejskich, które powodują, że odbudowa przemysłu, zainwestowanie w przemysł, to będzie taki bardzo poważny wyścig o przyszłość
— podkreślił.
Tusk poruszył także m.in. kwestię gruntów i mieszkań, które są w dyspozycji należącej do Skarbu Państwa Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), która zajmuje się likwidacją kopalń i zagospodarowaniem ich majątku. Jak zaznaczył, problem jest lokalny, ale ważny dla tysięcy ludzi.
Choćby te 13 tys. mieszkań, które są w zasobach Spółki. Cieszę się, że mogę dzisiaj potwierdzić, że będziemy finalizowali decyzje, które umożliwią osobom uprawnionym nabycie tych byłych mieszkań zakładowych
— oświadczył.
Dodał, że chodzi o pracowników, emerytów, którzy pracowali w zakładach, z których pochodzą wspomniane mieszkania.
Tusk wskazał, że w gliwickiej dzielnicy Sośnica jest 40 budynków w dyspozycji SRK, jest w nich 240 mieszkań.
Tam jest trochę pustostanów, trochę mieszkań zasiedlonych i ludzie chcą je wykupić
— mówił premier.
Nawet 95 proc. zniżki, a więc za 5 proc. wartości mieszkania ci, którzy tam mieszkają będą mogli te mieszkania wykupić
— zapowiedział Tusk.
Jak ocenił, SRK dotychczas zbyt egoistycznie „trzymała te hektary i te mieszkania w swoich rękach”.
„Podwoimy tę powierzchnię”
Szef rządu dodał też, że jeśli chodzi o grunty, to w tej chwili 220 hektarów jest w negocjacji pomiędzy gminami a Spółką.
Poprzednicy przewidzieli uwolnienie 40 hektarów w tym roku, z tych 220, które są w negocjacjach. My w tym roku na pewno podwoimy tę powierzchnię, którą damy do dyspozycji samorządów. A do końca przyszłego roku (…) wszystkie te 220 hektarów powinny już przejść w ręce samorządu
— mówił Tusk.
Tusk był pytany m.in. o ewentualne zmiany ustawy o związku metropolitalnym w woj. śląskim, tak aby Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, zrzeszająca 41 miast i gmin centralnej części woj. śląskiego zmieniła się w jedno miasto. Premier odparł, że debata na temat metropolii ma nie tylko śląski wymiar i dotyczy też wielu innych miejsc w kraju. Jak zaznaczył, na Śląsku jest to bezdyskusyjne, bo to jedyna aglomeracja „pełną gębą” w Polce, pod względem potencjału, demografii i obszaru.
Ja będę rzecznikiem takich zmian w prawie, które ułatwią i dadzą więcej możliwości współpracy, doświadczenie śląskie powinno być wiodące
— powiedział szef rządu.
Przyznał, że tej kwestii towarzyszą emocje, bo wiele innych miast chciałoby mieć przywileje z bycia metropolią, mimo że obiektywnie metropoliami nie są. Tusk podkreślił, że chciałby uniknąć sytuacji tworzenia takich nieuzasadnionych metropolii.
To musi mieć swój sens
— powiedział.
Nawiązując do wyborów samorządowych i wyrażając poparcie dla Kuczyńskiej-Budki premier mówił, że dla niego kluczowymi kryteriami są: osobista uczciwość, kompetencje i „żarliwa miłość do miejsca, którym chce się zarządzać”.
Wyraził przekonanie, że kandydatka KO będzie kontynuowała i twórczo rozwijała prezydenturę Zygmunta Frankiewicza (który miastem rządził nieprzerwanie w latach 1993-2019), obecnie senatora. Zwrócił uwagę, że nie tylko w Gliwicach i na Śląsku KO reprezentuje wiele kobiet.
Myślę, że na Śląsku ludzie szczególnie dobrze rozumieją jak pozytywną, konstruktywną, taką opiekuńczą i równocześnie kreatywną rolę odgrywają, coraz częściej także w naszym życiu publicznym, kobiety
— mówił Tusk.
Kuczyńska-Budka od 2018 roku zasiada w gliwickiej radzie miasta. Prywatnie to żona Borysa Budki – ministra aktywów państwowych i jednego z liderów KO. O fotel prezydenta Gliwic ubiegają się: Łukasz Chmielewski (KW Prawo i Sprawiedliwość), Marcin Glowienka (KWW Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy), Kajetan Gornig (KWW Nowy Ratusz) oraz obecny wiceprezydent Gliwic Mariusz Śpiewok (KWW Koalicja Dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza). Prezydent Adam Neumann nie ubiega się o reelekcję.
Konkurencja kandydatów związanych z PO
Podczas konferencji prasowej padło pytanie, dlaczego - nie tylko w Gliwicach, ale też w innych miastach - konkurują ze sobą kandydaci w przeszłości lub obecnie związani z Platformą Obywatelską. Premier Tusk odpowiadał, że choć każdy z kandydatów pewnie wolałby uniknąć nadmiernej konkurencji, on sam uważa, że podobnie jak w gospodarce i sporcie także w samorządzie konkurencja może tylko podwyższyć jakość.
Jeśli ktoś się boi konkurencji, niech sobie lepiej da spokój. Coś wiem na temat tego jak się wygrywa wybory, jak się przegrywa wybory, co znaczy rządzenie, jak nie ma oddechu na plecach, jak nie ma konkurencji, także we własnym obozie, to ludzie szybko zaczynają się po prostu psuć
— ocenił.
Jeszcze raz tylko mogę podkreślić, że jako założyciel Platformy i dzisiaj także szef Platformy Obywatelskiej – fakt, że w tak wielu miejscach w Polsce biją się o akceptację wyborców byli liderzy Platformy, aktualni liderzy Platformy i być może przyszli liderzy Platformy, to jest tylko źródło satysfakcji
— zadeklarował.
Groźby Tuska
Premier nie przepuścił także okazji do uderzenia w Zbigniewa Ziobrę w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Chory na raka były minister sprawiedliwości nie jest podejrzanym w tej sprawie, nie postawiono mu żadnych zarzutów, a co więcej, w przeszukaniu nie znaleziono nic istotnego dla sprawy. Nie przeszkodziło to funkcjonariuszom w splądrowaniu domu polityka.
Dopiero rozpoczyna się tak naprawdę sprawa Funduszu Sprawiedliwości ministra Ziobry i jego podopiecznych w ministerstwie, ale ona pokaże jak w soczewce wszystkie te zwyrodnienia, wykorzystanie środków publicznych w setkach milionów złotych
— stwierdził Tusk.
To idzie w setki milionów złotych na takie projekty między innymi jak przysłowiowa Willa plus. Chcę powiedzieć też bardzo wyraźnie – wszyscy, którzy zagarnęli mienie publiczne, będą musieli to oddać do ostatniego grosza. Nikomu nie odpuścimy w tej kwestii, bo to są pieniądze publiczne i będą musiały być zwrócone, a wszystkie decyzje, które naruszały interes publiczny, prawo, będą uchylone, żeby już nikt więcej, kto idzie po władzę i ma władzę w rękach, nie pomyślał, że to władza jest po to, żeby rozdawać swoim i sobie samemu pieniądze, nieruchomości i innego typu przywileje
— powiedział premier, za którego poprzednich rządów po Polsce w najlepsze hulały mafie VAT.
Wypowiedzi ambasadora
W dość okrągłych słowach szef rządu skomentował także wypowiedzi ambasadora Izraela Jakowa Liwne.
Absolutnie nie akceptuję sposobu informowania czy komunikowania w tej kwestii ze strony pana ambasadora. Jeżeli już decyduje się na wystąpienia publiczne w naszych mediach, to powinien wykorzystać tę okazję, by powiedzieć zwykłe takie ludzkie „przepraszam”. To naprawdę nic nie kosztuje
— przekonywał polityk.
My będziemy oczekiwali, to już zostało powiedziane, nie chcę w żaden sposób podgrzewać atmosfery, to nie o to chodzi, te decyzje i intencje polityczne zostały bardzo precyzyjnie wyrażone, między innymi przez ministra Sikorskiego
— wskazał Tusk, którego partia była pierwsza do podgrzewania atmosfery, kiedy znajdowała się w opozycji, a władzę sprawowała Zjednoczona Prawica. Kiedy za rządów PiS pojawiały się napięcia w relacjach z Izraelem, politycy KO zawsze byli pierwsi do pouczania i oczywiście atakowania ówczesnych władz. Dziś sami muszą zmierzyć się z wyzwaniem, jakim są niełatwe przecież relacje z tym akurat partnerem.
Będziemy oczekiwali pełnego wyjaśnienia i to natychmiastowego, wszystkich okoliczności tragedii, odszkodowania dla bliskich ofiary tego ataku, ale też bardzo by mi zależało i to jest w interesie państwa Izrael, żeby przedstawiciele państwa Izrael tutaj, w Polsce szczególnie w takiej sytuacji uszanowali emocje Polaków, uzasadnione jak najbardziej i żeby w tej sprawie komunikowali w sposób jasny i bezpośredni
— mówił szef rządu.
„Mają prawo protestować, ale…”
Donald Tusk odniósł się również do protestów rolników.
Problemy rolników traktuję poważnie i będę starał się je rozwiązywać tak skutecznie, jak to tylko możliwe, niezależnie od tego czy będą protestować, czy nie. Nie oczekuję ani oklasków ani poparcia od protestujących
— oświadczył Tusk na spotkaniu wyborczym.
Jak dodał, rolnicy protestują nie tylko w Polsce, mają prawo protestować, dopóki nie naruszają przepisów, i domagać się realizacji swoich interesów.
A jako premier muszę dbać o interesy wszystkich
— podkreślił.
Komentując zmianę formy protestu na demonstracje pod biurami parlamentarzystów szef rządu stwierdził, że chodzi o to, żeby obie strony umiały „rozmawiać serio nie na poziomie politycznych sloganów, ale o konkretnych problemach typu: ile pieniędzy potrzeba na likwidację nadwyżki zapasów zboża, na ile trzeba wstrzymać tranzyt zboża przez Polskę, żeby opróżnić magazyny”.
Tusk podkreślił, że to są konkretne, logistyczne tematy, o których ciągle rozmawiał i - jak zapewnił - będzie w przyszłym tygodniu rozmawiał.
Przypomnijmy, że jeszcze wczoraj premier zapewniał, że nie zablokuje granicy z Ukrainą.
Nie zablokuję granicy z Ukrainą w sytuacji, w której w ciągu tych miesięcy rozstrzygają się losy Ukrainy. Nie zrobię tego i nie pozwolę nikomu, żeby to zrobić. Ale jeśli chodzi o konkurencję zboża ukraińskiego, to ja coś robię
— podkreślił.
Donald Tusk o jednej rzeczy zapomniał - rolnicy oczekują w tej chwili przede wszystkim rozmowy z nim. Woli jednak jeździć po Polsce, ciskać gromy i grać dziećmi. O tyle dobrze, że „łaskawie” pozwala rolnikom protestować.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/687437-tusk-w-gliwicach-co-z-rolnikamirozmawia-ale-czy-z-nimi