Przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych w charakterze świadka stanął m.in. dyrektor Departamentu Administracji Publicznej Najwyższej Izby Kontroli Bogdan Skwarka. Przyznał, że nie było ze strony Zjednoczonej Prawicy nacisków w sprawie kontroli NIK-u dotyczącej wyborów korespondencyjnych. W czasie posiedzenia komisji doszło też do ciekawej wymiany zdań między świadkiem a posłem PiS Przemysławem Czarnkiem.
Poseł Bartosz Romowicz z Trzeciej Drogi pytał Skwarkę o to, czy na kontrolujących wywierane były naciski polityczne polityków Zjednoczonej Prawicy związane z przeprowadzeniem kontroli.
Nie było żadnych nacisków ze strony Zjednoczonej Prawicy ani nikogo innego. Ta kontrola była kontrolą kolektywną, pracował nad tym wiele osób i w końcowym efekcie część dokumentów podpisywałem ja albo dyrektorzy danych jednostek jak np. zawiadomienia do prokuratury czy wystąpienia do PP lub PWPW
— powiedział Skwarka.
Wymiana zdań między świadkiem a posłem Czarnkiem
Przemysław Czarnek zauważył, że świadek stwierdził, ze marszałek Sejmu „zarządza wybory i nic tam więcej nie ma”. Pytał go, czy znana jest mu treść art. 128 ust. 2 Konstytucji RP, dot. tego, że marszałek Sejmu zarządza wybory na dzień przypadający nie wcześniej niż na sto dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta RP. Czy stwierdzenie świadka wynika z chęci wprowadzenia komisji w błąd czy też z braku elementarnej wiedzy.
To pytanie jest w kategorii pytań złośliwych i nie na miejscu. Chwycił się pan teraz słowa. Ja powiem skrótowo – nie będę cytował wszystkich przepisów. Powiedziałem, że nie ma. Oczywiście druga cześć, że zarządza wybory i nie podałem tylko drugiej części, natomiast nikt mnie nie pytał o to, żeby cytować jakiekolwiek inne przepisy. Jeżeli pan będzie sobie życzył, żeby być precyzyjnym, da mi pan chwilę przerwy i do każdego przepisu sięgnę i panu każdy przepis zacytuję, by nie miał pan pretekstu do tego, że ja powiedziałem, że ja nie znam przepisu. Powiedziałem tylko skrótowo
— odparł Bogdan Skwarka.
Pytał pana o to poseł Wójcik, ponieważ ma to zasadnicze znaczenie dlatego, że wybory zarządzone przez marszałka Sejmu na 10 maja 2020 roku były zarządzone w terminie konstytucyjnym i nie było innego terminu poza ewentualnie 17 maja, który by się mieścił w normach konstytucyjnych. To ma zasadnicze znaczenie dla wszystkich prac, które podejmowane były przez administrację rządową w marcu i kwietniu 2020 r. w sytuacji pandemii. Dlatego o to pytam i dlatego pan celowo opuścił ten przepis, by nie pokazywać opinii publicznej, że jednak to był obowiązek państwa i 10 maja wynikał z konstytucji, a nie widzimisię rządu PiS
— mówił Czarnek.
Powiedział pan dwukrotnie, że wybory się jakoś odbyły, Mówił pan o wyborach, które zarządzone były na termin letni 2020 r. Panie dyrektorze, na jakiej podstawie marszałek Sejmu zarządziła ponownie wybory prezydenckie już na termin letni – czerwiec i lipiec 2020 r.?
— dopytywał Czarnek.
Nie wiem jaki związek ma to z wyborami kopertowymi. Można jeszcze dużo rzeczy mówić o tym jaka wtedy była pogoda
— odparł świadek.
Ja panu powiem. Otóż wybory w terminie letnim nie zostały zarządzone „tak sobie” przez marszałka, tylko na podstawie uchwały PKW, którą podjęła 10 maja 2020 r. stwierdzając, że nie zostały przeprowadzone wybory i stosując analogię prawną do przepisu kodeksu wyborczego. Czy taka uchwała mogła być podjęta wcześniej niż 10 maja i wybory na termin letni mogły być zarządzone wcześniej niż po 10 maja? Jest pan doktorem nauk prawnych, kontrolerem NIK
— mówił Czarnek.
Proszę mnie nie brać pod włos. To jest pytanie nie na miejscu, ponieważ pan tez powinien wiedzieć, bo prawo pan kończył, że PKW nie może ogłosić, że te wybory się nie odbyły wtedy, kiedy się one odbyły, tylko wtedy, gdy nie mogły się odbyć i taką uchwałę podjęła. Co w tym jest dziwnego?
— pytał Skwarka.
No nic, właśnie bardzo panu dziękuję za odpowiedź, bo z tego co pan przed momentem powiedział, z tych dwóch odpowiedzi na pytania, bardzo kluczowe dla tego zagadnienia wynika, że administracja rządowa miała święty obowiązek przygotowywania wyborów 10 maja i nie istniał żadnej inny przepis, który pozwalałby na przesunięcie wyborów na późniejszy termin. To wynika również wprost z pana wypowiedzi, za co bardzo dziękuję
— zauważył Przemysław Czarnek.
Użył pan takiego sformułowania, że polecenie wydrukowania odpowiedniej ilości kart do głosowania, które zostało zawarte w decyzji Prezesa Rady Ministrów z 16 kwietnia nie stanowiło czynności przygotowania do wyborów, ze gdyby to było inaczej sformułowane – nie wydrukowania odpowiedniej ilości kart, tylko przygotowania wydrukowania – to wtedy było przygotowanie. Zacytuję panu fragment z uzasadnienia, na które pan się powoływał bardzo szeroko, Sądu Rej. Warszawa-Śródmieście z 29 listopada 2023 r. w który Sąd Rej. odrzucił pańskie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera, ministra Dworczyka i innych do prokuratury. Sąd Rejonowy podziela pogląd wyrażony w zaskarżonym postanowieniu, że czynności opisane w tych decyzjach miały charakter organizacyjny i przygotowawczy wobec nadchodzących wyborów prezydenckich. Innymi słowy, decyzje wydane w dn. 16 kwietnia 2020 r. nie mogły być w żadnym wypadku podstawą do przeprowadzenia wyborów w trybie korespondencyjnym. Czy pan podziela to stanowisko sądu czy dalej pan stoi na stanowisku, że to nie były czynności przygotowawcze?
— pytał Czarnek.
Szanuję orzeczenie sądu, przyjmuje je do wiadomości, natomiast trzeba brać pod uwagę zarówno treść jak i działania. Niech mi nikt nie mówi, że coś jest przygotowawcze, jeżeli za dwa dni po wydaniu decyzji z 16 kwietnia dokonuje czynności faktycznej. No na Boga, no. Przecież jeżeli ktoś zleca mi wydrukowanie kart do głosowania, to co to jest za przygotowanie? To jest normalne wykonanie, to coś oczywistego. To nie jest przygotowanie. Przygotowanie dla mnie, może ja znam słabo język polski, to jeżeli ja bym ewentualnie szukał wykonawców i czekał tylko na sygnał kiedy mogę tym wykonawcom coś zlecić. Natomiast jeżeli ktoś mówi, że to tylko miało przygotować, a jednocześnie zaciąga zobowiązania, które będą kosztowały prawie 4 mln zł to co to jest za przygotowanie? No może my mamy jakieś inne pojęcie na przygotowanie wyborów, ale dla mnie to nie jest. Sąd oczywiście ma prawo tak sądzić. Ale jeszcze raz chciałem dodać, że sąd tutaj orzekał w zakresie winy, a nie podstawy prawnej danej decyzji, bo decyzje, które czy są ważne czy zgodne z prawem wcześniej wydał Wojewódzki Sąd Administracyjny, który badał w tym przypadku podstawę prawną decyzji administracyjnej, nie badał natomiast winy
— mówił Skwarka.
Ale ja właśnie podałem uzasadnienie tego sądu, ponieważ na to uzasadnienie pan się powoływał również przy dzisiejszych zeznaniach. A jeszcze powtórzę – sąd stwierdził, że podziela pogląd wyrażony w zaskarżonym postanowieniu, że czynności opisane w tych decyzjach miały charakter organizacyjny i przygotowawczy. Zatem ma pan inne zdanie niż sąd i oczywiście ma pan do tego prawo
— stwierdził Przemysław Czarnek.
Skoro już ustaliliśmy, że data 10 maja 2020 r. wynika wprost z przepisów konstytucji i – poza 17 maja – nie mogła być inna, to czy pan uważa, że 16 kwietnia, 24 dni przed wyborami, które miały się konstytucyjnie odbyć i nie istniał żaden inny przepis i żadna inna podstawa do przesunięcia tych wyborów, premier mógłby powiedzieć: „zastanówcie się jak wydrukujecie karty do głosowania w ilości 33 mln, a dzień przed Wam powiem że wydrukowaliście”. Pan sobie żarty robi? Jak pan sobie wyobraża wydrukowanie kart do głosowania dwa dni przed wyborami, a nie 24 dni przed wyborami?
— pytał Czarnek.
Ano sobie wyobrażam. Żeby wprowadzić wybory kopertowe było na to mnóstwo czasu. Przypominam, że sprawa dot. pandemii, kiedy został ogłoszony stan pandemii to był marzec. A więc było wiele, wiele miesięcy, by wcześniej uchwalić odpowiednie…
— mówił świadek.
Miesięcy?
— pytał zaskoczony Czarnek.
No tak, bo w marcu, czyli jeszcze zostaje kwiecień
— zauważył Skwarka.
Kwiecień to jest wiele miesięcy?
— pytał Czarnek.
No dwa miesiące, nie dwa miesiące?
— tłumaczył świadek.
Panie dyrektorze, ustalmy fakty, bo pan jest od faktów jako kontroler NIK, więc niech pan się nie kompromituje. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce to jest 4 marca i to jest miesiąc po zarządzeniu wyborów prezydenckich. 20 marca został wprowadzony na podstawie ustawy z 2008 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych, wprowadzonej przez PO i PSL, został wprowadzony stan epidemii na podstawie którego wydano rozporządzenie zgodnie z którym ograniczano wolności prawa obywateli, żeby zwalczać choroby zakaźne. Ten sam Sąd Rejonowy stwierdził, bo pan długo unikał słów pandemia, epidemia: ”W tych okolicznościach działania adm. rządowej zmierzające do powstrzymania wzrostu liczby zakażeń i przeprowadzenia wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym nie mogą być uznane za działania na szkodę interesu publicznego”. Wie pan dlaczego? Dlatego, że wszystkie te działania były podejmowane wz. z epidemią
— powiedział Czarnek.
tkwl/pn//Sejm.gov.pl
CZYTAJ TAKŻE: RELACJA. Sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych. Zeznaje przewodniczący PKW Sylwester Marciniak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/687328-skwarka-przed-komisja-nie-bylo-naciskow-zp-ws-kontroli-nik