„Rozumiem, że każdy prokurator powinien znać się na wszystkim, ale umówmy się – nie da się pewnego dnia przenieść świetnego chirurga naczyniowego na oddział pediatryczny i oczekiwać takich samych efektów”. Zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski mówi o skandalicznych przeniesieniach prokuratorów pod władzą Adama Bodnara, wydłużaniu śledztw i narażaniu praw pokrzywdzonych.
W drugiej, obszerniejszej części rozmowy, która ukaże się w najbliższym wydaniu tygodnika „Sieci” (w poniedziałek 18 marca), prokurator Ostrowski opowiada m.in. o obecnej karuzeli ludzi do brudnej roboty w prokuraturze, „skręcaniu” śledztw i bolszewizacji prokuratury, która prowadzi Polskę na ścieżkę do państwa totalitarnego.
Marek Pyza, wPolityce.pl: Do Polski wróciła praworządność. Świat się cieszy i nam winszuje. Co pan na to?
Michał Ostrowski, zastępca prokuratora generalnego: Jest dokładnie odwrotnie – pod pozorem praworządności dopuszcza się łamanie prawa m.in. w prokuraturze, czyli instytucji, która zgodnie z ustawą jest powołana do strzeżenia praworządności.
Premier opowiadał o tym nawet w Białym Domu, a na zebraniu lewicowo-liberalnej międzynarodówki z Europejskiej Partii Ludowej pół Europy mu gratulowało. Co pan myślał, gdy widział te sceny?
Zadał pan pytanie polityczne, a ja na takie pytania nie odpowiadam. Nie interesują mnie deklaracje pana premiera Tuska, lecz pana Prokuratora Generalnego Adama Bodnara i osób, które on powołuje, robiąc to zamieszanie kadrowe. Co do zasady są to zmiany bezprawne, które będą rodziły poważne konsekwencje dla społeczeństwa.
Po przyjściu do Prokuratury Krajowej stworzył Pan od podstaw departament do walki z przestępczością zorganizowaną. Jak on dziś funkcjonuje?
Przede wszystkim chciałbym wspomnieć o ludziach. Tworzyłem ten departament z prokuratorów liniowych z całej Polski, na zasadzie kompetencji, a nie „kolesiostwa”. Chodziło o konglomerat doświadczonych śledczych, dobranych głównie pod kątem zwalczania przestępczości vatowskiej, bo w 2016 r. to był najważniejszy temat dla Polski i jej budżetu. Udało mi się taki zespół stworzyć i ten departament naprawdę świetnie funkcjonował – ws. ścigania przestępstw na podatku VAT, dzikiej reprywatyzacji, mafii lekowych. Do tego dochodzi cyberprzestępczość, z którą państwo polskie na poważnie zaczęło walczyć dopiero w 2016 r. Najpierw był podległy mi dział, później wydział, a dziś jest już odrębny departament ds. cyberprzestępczości. To ja – z prokuratorem Święczkowskim, a później Barskim – ściągaliśmy najlepszych fachowców w obszarze analizy kryminalnej, kierowaliśmy do prokuratorów wytyczne. Nasz nadzór nie polegał na szukaniu na siłę jakichś uchybień i czepianiu się drobiazgów, lecz faktycznych konsultacjach. Niemal codziennie odbywały się spotkania z prokuratorami liniowymi na temat ich spraw, wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, jak jeszcze można pomóc w śledztwach. I jeśli mieliśmy uwagi, formułowaliśmy je na piśmie i trafiały do akt nadzoru. Nie było żadnych telefonów, ustnych poleceń itd. Była za to pełna współpraca z Krajową Administracją Skarbową, Policją, CBA, ABW. Nikt temu nie zaprzeczy, bo wszyscy w PK widzieli, że departamenty ds. przestępczości gospodarczej i cyberprzestępczości to są miejsca, w których się po prostu ciężko pracuje.
A co się w tym departamencie wydarzyło po 13 grudnia?
Zmienił się dyrektor. Przyszedł pan prokurator Wełna, którego nie znam, więc nie będę go krytykował. Życzę mu powodzenia, ale odwołanie jego poprzednika, Tomasza Piekarskiego to duży błąd. Zajmował się on w szczególności walką z przestępczością VAT-owską w latach 2009-2015, gdy napotykał szereg problemów z ówczesną interpretacją przepisów. Przestępstwa vatowskie były wówczas uważane za skarbowe i groziły za nie grzywny lub niskie kary pozbawienia wolności, zwykle z warunkowym zawieszeniem ich wykonania. Przepis o zbrodni vatowskiej został stworzony właśnie w tym departamencie, przy udziale prokuratora Piekarskiego. Obecnie odwołano go w mojej ocenie za bezkompromisową, uczciwą postawę wobec neokierownictwa PK i przeniesiono do biura spraw konstytucyjnych. Rozumiem, że każdy prokurator powinien znać się na wszystkim, ale umówmy się – nie da się pewnego dnia przenieść świetnego chirurga naczyniowego na oddział pediatryczny i oczekiwać takich samych efektów. To tak nie może funkcjonować.
Już ponad miesiąc toczy się postępowanie dyscyplinarne w pana sprawie, wszczęte na polecenie Adama Bodnara. Co się w nim dzieje?
Są przesłuchiwani świadkowie. Ja się do pana Janeckiego – powołanego na rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, a ja go nazywam ad absurdum – nie wybrałem na przesłuchanie, bo uważam, że jest niewłaściwie umocowany prawnie do tych czynności.
Co to znaczy?
Po pierwsze, posługuje się tytułem prokuratora Prokuratury Krajowej, a nie został na to stanowisko właściwie powołany, podobnie jak na rzecznika dyscyplinarnego. Mógł to zrobić Prokurator Generalny Adam Bodnar, ale na wniosek Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego. A z tego co wiem, wniosek w tej sprawie złożył pan prokurator Bilewicz, który Prokuratorem Krajowym nie jest. Ale nawet pomijając ten brak umocowania, pan prokurator Janecki jest osobą nieprofesjonalną.
Pije pan do tych komedii, które pojawiły się w pismach do pana?
Tak. Rozumiem, że mogą zdarzać się błędy, ale nie na tym poziomie. Nie może być tak, że rzecznik dyscyplinarny wzywa zastępcę prokuratora generalnego na przesłuchanie, które ma się odbyć w dacie dwóch lat wstecz i w miejscu nie mającym nic wspólnego ze sprawą. Następnie przychodzi pismo prostujące ten oczywisty błąd i znów pan prokurator dopuszcza się w nim omyłek.
Opublikował to pismo portal wPolityce.pl. Czytamy w nim m.in.: „Ubawiona (sic!) omyłka pisarska nie wystąpiła w treści orzeczenia (…).”
Przymknąłbym na to oko, bo to jednak są kwestie drugorzędne. Ale jeśli stawia mi się zarzuty dyscyplinarne, jakobym nie stosował się do hierarchii służbowej i podważał rolę Prokuratora Generalnego, to jest to zarzut nieprawdziwy, nigdy tego nie zrobiłem. Jeżeli stawia się zarzuty wewnętrznie sprzeczne, że nie udałem się na urlop, zgodnie z poleceniem prokuratora generalnego, a dodatkowo, że na tym urlopie wykonywałem czynności – chodzi o zażalenie w sprawie szczecińskiej prokurator Barbary Zapaśnik – to chyba wystarczy, by dostrzec, z jakim absurdem mamy do czynienia. Ciężko zaakceptować aż tak rażący brak logiki. Jeśli dojdzie do postępowania przed sądem dyscyplinarnym, to oczywiście bardzo chętnie wezmę udział w takiej rozprawie, niezależnie od kwestionowania statusu pana prokuratora Janeckiego. Mam nadzieję, że zgodnie z ustawą zostaną też na ten proces dopuszczone media. Wówczas jako świadkom zadam kilka pytań panu Bodnarowi, panu Bilewiczowi, a być może również panu premierowi, który miał się podpisać pod dekretem powołującym pana Bilewicza do nieistniejącej funkcji p.o. Prokuratora Krajowego.
Skarżył się pan, że potraktowano go w tej sprawie jak pospolitego przestępcę. W jaki sposób?
W pouczeniach, które wysłał mi pan Janecki, wskazano, że mam się poddać takim procedurom jak osoba podejrzana bądź oskarżona o pospolite przestępstwo – z groźbą doprowadzenia, pobierania odcisków palców, różnego rodzaju wymazów, oględzin ciała itd. Szczególnie przykre było to dla moich najbliższych. Tłumaczenie się, że są to standardowe pouczenia też świadczy o elementarnym braku profesjonalizmu.
A są to standardowe pouczenia?
Tak, o ile miałbym zarzut związany z pospolitym przestępstwem – np. kradzieżą, napadem rabunkowym itd. - wówczas nie miałbym zastrzeżeń, bo odpowiadałbym i dyscyplinarnie, i karnie. Lecz ja mam zarzuty uchybienia godności urzędu poprzez de facto wykonywanie swojej pracy. Wypadałoby się zastanowić, co się ludziom wysyła. Jeżeli prokuratorzy w ten sposób traktują świadków bądź pokrzywdzonych, to w przeciętnym człowieku będzie to budzić strach. Co na to niedawny Rzecznik Praw Obywatelskich? Przecież on był nawet za tym, by ograniczać środki zapobiegawcze, by zatrzymywanych nie skuwać kajdankami, a nie reaguje, gdy jego zastępca dostaje tego typu pisma.
Co pana zdaniem miało na celu takie zachowanie prokuratora Janeckiego?
Wydaje mi się, że wynikało to po prostu z bałaganu, z którego ten pan jest znany w środowisku prokuratorskim. A jeżeli było celowe, to celu zastraszenia mnie nie osiągnięto.
A wie pan, co się dzieje ze śledztwem ws. bezprawnego zamachu na media publiczne?
Najprawdopodobniej zostało zabrane prowadzącemu je prokuratorowi.
Ma pan żal do dziennikarzy wiodących mediów, że nie weryfikują tego, co się dzieje w prokuraturze, że pudrują bezprawie Tuska i Bodnara, nie alarmują o łamaniu prawa?
Mam olbrzymi żal do tzw. mainstreamu medialnego o to, że „łyka” wszystko, co mu poda obecna ekipa prokuratorska z otoczenia pana Bodnara. Nie wiedzą, że te wszystkie działania dotkną konkretnych ludzi, przedsiębiorców? Już dotykają.
Jakie jest dziś nastawienie prokuratorów liniowych, gdy patrzą na zmiany w ich strukturze?
Mam wrażenie, że wiedzą, iż będą traktowani tak jak przed 2015 r. - czyli jako prokuratorzy drugiego gatunku, po prokuratorach funkcyjnych, osobach zajmujących się kadrami, wizytacjami, ocenami okresowymi, postępowaniami dyscyplinarnymi, skargami, etc.
Obawiają się ręcznego sterowania, bezprawnych poleceń, od których wykonania będzie zależała ich kariera?
Oczywiście. Widzą, co się dzieje na górze, więc łatwo sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało na dole.
A jaka jest atmosfera w gmachu przy ul. Postępu, gdzie mieści się Prokuratura Krajowa?
Bardzo napięta i przyjście prokuratora Korneluka na pewno jej nie oczyści. Robi się jakieś uroczystości przywracania godności, z tych wydarzeń sporządzane są komunikaty. Można odnieść wrażenie, że niewiele dzieje się w śledztwach, za to prokuratorzy zajmują się sprawami kadrowymi – de facto rozdzielając tytuły kosztem młodzieży prokuratorskiej. Dziwi mnie również postawa niektórych prokuratorów funkcyjnych, którzy nawet po 12 stycznia mówili, że dzieje się wielkie bezprawie, że nie będą nielegalnie współpracować z obecną ekipą, że się „postawią”, wspierali Dariusza Barskiego, Roberta Hernanda, mnie i pozostałych zastępców Prokuratora Generalnego. A dziś np. dyrektor jednego z biur „uśmiechnięty” ochoczo występuje na zdjęciach z prokuratorem Bilewiczem podczas różnego rodzaju uroczystości. To moje wielkie rozczarowanie.
Ile już widać negatywnych skutków tego bezprawia i nielegalnych zmian w prokuraturze? Słyszeliśmy, że bandyci będą wychodzić z więzień, że anulowane będą prokuratorskie postanowienia, wyrzucane do kosza dowody - np. materiały z kontroli operacyjnych zatwierdzanych przez Prokuratora Krajowego.
To niestety ma miejsce. Już są składane wnioski przed sądami o wyłączanie asesorów bądź prokuratorów powołanych przez Dariusza Barskiego. Te sprawy dotyczą prokuratur rejonowych. Tego jeszcze nigdy nie było. Zdarzało się, że na najwyższych stanowiskach prokuratorskich dochodziło do krytyki kompetencji nominatów. Natomiast w rejonach, odkąd pamiętam – a pracuję 26 lat – nie było takich rozterek. Prokuratorzy wykonywali swoje zadania, nie oglądając się na zmiany na górze. Teraz będzie to dotykać również najniższego szczebla. Jeżeli byłbym pełnomocnikiem strony w postępowaniu karnym i miał narzędzie w postaci możliwości złożenia wniosku o wyłączenia prokuratora czy asesora, a klient by sobie tego życzył, to najprawdopodobniej bym taki złożył. Nie mam tu pretensji do adwokatów, bo narzędzie dostali dzięki opiniom prawnym opublikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Ale wyrażam rozczarowanie, że niektórzy sędziowie takie wnioski uwzględniają i sprawy spadają z wokandy, bo sędzia stwierdza, że brak jest na sali rozpraw oskarżyciela publicznego. Efekt? Co najmniej wydłużenie postępowań i zagrożenie dla praw pokrzywdzonych.
Powiedział pan: „jako Zastępca Prokuratora Generalnego nie będę bierny wobec otaczającego mnie bezprawia. Wykorzystam wszelkie ścieżki prawne, by doprowadzić do przywrócenia zasad legalizmu w Polsce”. Co to znaczy, jakie ma pan plany?
Mam plan bezwzględnego przestrzegania prawa i powrotu do prokuratury na zasadach godnych, by wykorzystać mój potencjał. Zawsze będę podkreślał, że nie można marginalizować kompetencji głowy państwa w podejmowaniu decyzji związanych z prokuraturą. Na pewno nie będę biernie przyglądał się temu, co się dzieje. Ale wypadałoby zacząć od rozmowy z Prokuratorem Generalnym.
Lecz w tym cały jest ambaras…
Mogę tylko podkreślić, że nie jestem do Adama Bodnara negatywnie nastawiony. Wykonywałem dziesiątki jego poleceń, przygotowałem – jak i inni zastępcy Prokuratora Generalnego – referaty sumujące najważniejsze sprawy, które nadzorujemy. Poświęciliśmy na to co najmniej kilka dni, by być dobrze przygotowanym. Spodziewaliśmy się rozmowy i odebrania od nas tych referatów. Chcieliśmy, by nasz najwyższy przełożony wiedział, co się dzieje w poszczególnych segmentach działania prokuratury. Nie był tym jednak zainteresowany. Mam wielką nadzieję na zmianę tej postawy Prokuratora Generalnego. Dla dobra obywateli, dla bezpieczeństwa prawnego Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/685447-nasz-wywiad-ostrowski-to-bezprawie-dotknie-spoleczenstwa