Nie – nie będzie o Gowinie, czyli neo-Palikocie, wykreowanym przez platformerskich macherów do a) rozciągniętego w czasie zdetronizowania Tuska, b) uczynienia socjalistycznej odnowy w ramach establishmentowego systemu władzy, oraz c) uszczknięcia nieco prawicowego elektoratu.
Będzie natomiast o 11 listopada, który - jak wszystko wskazuje - ma się zamienić w krwawą łaźnię dla Warszawy.
Skracam, bo wszyscy już chyba sprawę znają – otóż 11 listopada, Święto Niepodległości, zawsze jest dniem marszów i pikiet. Jedni świętuję, drudzy to święto im psują, ale fakt faktem, pomimo pewnych tarć w środowiskach patriotycznych, jest to raczej święto pojednania, niż boju. Jednak w tym roku nasza władz unia postanowiła zrobić rzecz kuriozalną – zorganizować tego dnia… szczyt klimatyczny. Każdy kto przygląda się tym wszystkim oenzetowskim festynom wie, że przyciągają one zawsze lewackie bojówki z całego świata, które mają jeden cel – zrobić zadymę i napier...ć się z policją. Bez wątpienia tak będzie i tym razem.
Jednak specyfika Polski jest inna, unikatowa. Otóż w naszym kraju, czy się to komu podoba czy nie, mamy dobrze zorganizowane, coraz bardziej się radykalizujące środowisko narodowe. To właśnie to środowisko do tej pory 11 organizowało „faszystowski” Marsz Niepodległości zakłócany najpierw przez - powiedzmy hasłowo - „dzieci” redaktorów z Czerskiej, a z czasem przez policję, której obecność i nieprofesjonalne zachowanie mogło sprowokować zamieszki (i w zeszłym roku o mało nie sprowokowało, gdyby nie heroiczna postawa Mariana Kowalskiego).
Teraz jednak mamy szczyt klimatyczny, nielubianych narodowców, środowiska patriotyczne i zaproszonych lewaków zza granicy… A wszystko to po to, aby „Rzeczpospolita kolesiów” mogła utrzymać swoje śmierdzące układy i samą możliwość bycia przodownikiem zmian i spokoju (i dojenia).
Mieszanka wybuchowa. Poleje się krew.
Na Marsz Niepodległości przychodzą rodziny z dziećmi. Organizatorzy organizują własną straż. Przychodzą też osoby starsze, bohaterowie i kombatanci. Czy pamiętamy jak dwa lata temu niemieccy bojówkarze zaatakowali… grupę rekonstrukcyjną? Wiadomo więc, że dla lewaków nie ma świętości i raczej nic nie stanie na przeszkodzie by pałować rodziny, dzieci, seniorów.
Taka wielka zadyma pozwoliłaby wielu środowiskom upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Primo – ukazać zagranicy, iż to straszne zagrożenie faszyzmem jest realne, patrzcie, krew się polała, tawariszcze – pomagijcie! (czytaj – ustawa o „bratniej pomocy” jednostek zagranicznych). Secundo – mogłaby ukręcić łeb rosnącej w sondażową siłę prawicy, ukazując ją jako sprawcę wydarzeń („to wina Kaczyńskiego”). Tertio – otrzymanoby międzynarodowe poparcie we wszelkich skrajnych działaniach.
Nie mają do tego jaj! –
krzyknie ktoś.
Przecież to duchowi potomkowie morderców z grudnia ’70 – posuną się do wszystkiego –
odpowie ktoś inny.
Chciałbym by było to moje panikarstwo. Chciałbym się mylić. Chciałbym wierzyć, że to tylko nieprzemyślana decyzja kilku dwudziestoletnich urzędników.
Ale jakoś, cholera, nie wierzę…
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/68529-krew-na-ulicach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.