Prezydent Andrzej Duda oznajmił w rozmowie z Polsat News, że nie podpisze ustawy, która miała poszerzyć stosowanie antykoncepcyjnej „pigułki dzień po” i udostępnić ją osobom niepełnoletnim bez recepty.

Ustawy, która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady, nie podpisz

— powiedział, dodając iż uważa, że takie tabletki dziewczyny mogą wykorzystać tylko po decyzji rodzica.

Niech to się dzieje za zgodą matki, ojca, a nie żeby dziewczynka kupiła sobie pigułkę i na wszelki wypadek np. zażyła pięć naraz

— powiedział.

Duda wypowiedział się zatem jednoznacznie na temat jednej bardzo ważnej kwestii. Odkąd aktywiści z rządu Donalda Tuska za wszelką cenę chcą, aby „pigułka dzień po” stała się powszechnym środkiem antykoncepcyjnym, przeciwnicy tej niebezpiecznej liberalizacji ostrzegali przed dwiema rzeczami.

Przede wszystkim ta tabletka jest niezwykle silnym środkiem farmaceutycznym, który może mieć szkodliwy wpływ na zdrowie kobiety. Zgodnie z logiką i zdrowym rozsądkiem jego stosowanie należy konsultować z lekarzem, a nie konsumować jako jakiś cukierek.

Po drugie, i tutaj wychodzimy na teren etyki, tabletka nie jest tylko poronna, ale może mieć i aborcyjne działanie, przez uniemożliwianie zagnieżdżenia się w macicy zarodka ludzkiego.

Jak widzimy, prezydent Duda w swojej argumentacji przeciwko środkowi antykoncepcyjnemu wykorzystał ten pierwszy argument. W pewnym sensie jest jasne, dlaczego tak robi. Każdy rodzic dobrze się zastanowi, czy chce sprawić, by ta „bomba hormonalna” stała się dostępna dla jego córek.

W tej samej rozmowie Duda powiedział jeszcze jedną ważną rzecz.

Jeśli ktoś żąda aborcji, to dla mnie żąda prawa do zabijania

— powiedział, zapytany czy poprze liberalizację aborcji w jakiejkolwiek formie.

Pocieszająca jest świadomość, że Prezydent RP mówi w taki sposób o aborcji i opisuje ją jaka jest naprawdę – zabijanie nienarodzonych. Zwłaszcza w czasach, gdy z samego serca konserwatywnego obozu polskiej polityki płyną wypowiedzi relatywizujące tę bolesną prawdę o aborcji.