Bronisław Komorowski bardzo sceptycznie ocenił w rozmowie w Radiu ZET efekty wizyty polskiej delegacji w USA, w tym spotkania prezydenta i premiera z Joe Bidenem w Waszyngtonie. Mówił o „amerykańskim sukcesie” oraz politykach, którzy „byliby w stanie zrobić wiele rzeczy za uścisk dłoni prezydenta amerykańskiego i poklepanie po plecach”.
Sukces, ale amerykański
Zdaniem byłego prezydenta wizyta Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Białym domu okazała się być sukcesem, ale jedynie amerykańskim.
Amerykanie odnieśli sukces, bo prezydent Biden w wyborczym roku uzyskał jednoznacznie deklaracje, które znakomicie sprzeda, że Polska podtrzymuje zamówienia zbrojeniowe i jądrowe w USA
— ocenił.
Na sugestię prowadzącego, że zakup od Amerykanów elektrowni jądrowych i uzbrojenia jest dobrą wiadomością również dla Polski, Komorowski stwierdził, że „my się nie potrafimy zachowywać jak dobry klient, który płaci prawdziwymi pieniędzmi. Zgadzamy się na takie ustawienie sprawy, że to USA robią nam łaskę, że coś nam sprzedają”.
Żeby uzyskać deklaracje o amerykańskiej pożyczce, na zakup amerykańskiego sprzętu, w amerykańskim przemyśle zbrojeniowym, nie musi do USA jechać prezydent i premier. Wystarczyłby wiceminister obrony narodowej z wiceministrem finansów
— stwierdził kąśliwie były prezydent dodając, że winniśmy tę wizytę widzieć w „prawdziwych proporcjach”. Jego zdaniem w Waszyngtonie „wcześniejsze deklaracje, co my tam osiągniemy, co załatwimy, jak ważni jesteśmy dla USA, prysły jak bańka mydlana”.
Polska wobec USA „ma kompleksy i nie prowadzi polityki godnościowej”
Bronisław Komorowski nie omieszkał także zdezawuować m.in. tego, o czym podczas wizyty polskiego prezydenta i premiera w USA było najgłośniej w zarówno po polskiej i amerykańskiej stronie, i o czym w największym stopni donosiły zagraniczne media, mianowicie postulat, by w ramach wspólnoty obronnej NATO podnieść do 3 proc. PKB wydatki krajów europejskich Sojuszu na obronność.
My sami sobie robimy krzywdę pompując nadzieje deklaracjami. Pompują politycy… prezydent Duda ma tu spory udział w pompowaniu
— ocenił Komorowski dodając, że w jego ocenie próba zapisania tej wizyty jako polski sukces „jest niepoważna”.
Były prezydent stwierdził także, że Polska wobec Stanów Zjednoczonych ma kompleksy i nie prowadzi polityki godnościowej. Pytany, czy on sam odmówiłby wizyty w USA, by rozmawiać o umowach na zakup sprzętu wojskowego od Amerykanów na uzgodnionych przez obie strony warunkach odpowiedział: „Mam nadzieję, że tak”
Ja sam nie jestem człowiekiem bardzo prestiżowym, ale tam, gdzie wchodzi w grę prestiż państwa polskiego – starałem się jednak dbać o powagę
— dodał.
Jedyny jasny punkt - premier Tusk
Wobec poważnej krytyki polskiej delegacji w waszyngtonie Komorowski pytany był o obecność w delegacji premiera Donalda Tuska. Tu były prezydent wyraźnie zmienił narrację.
Nie jest tak łatwo odmówić stronie amerykańskiej. Wydaje mi się, że premier Tusk jechał też trochę po to do USA, by pilnować interesu politycznego, żeby prezydent Duda nie powiedział czegoś tam za dużo. Prezydentowi Dudzie się to zdarzało
— ocenił Komorowski dodając, ze jest pełen uznania dla Donalda Tuska, który wobec „trzech nieudanych szarż Dudy bardzo lojalnie się zachował. I piszę mu to na ogromny plus”.
Nie wiadomo, czy były prezydent Bronisław Komorowski tak krytycznie recenzując z wrodzoną sobie rubasznością wizytę prezydenta RP i premiera RP w Stanach Zjednoczonych - u największego sojusznika Polski i najpotężniejszego militarnie kraju na świecie, miał w pamięci swoje liczne blamaże podczas swoich zagranicznych wizyt, gdy był prezydentem?
CZYTAJ TAKŻE:
radiozet.pl/rdm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684997-samozwanczy-recenzent-wizyty-w-usa-komorowski-krytykuje