Dziewulski wciąż zachwycony "07 zgłoś się"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Lato to czas powtórek starych polskich seriali. W ramówce nie mogło zabraknąć miejsca dla przygód porucznika Borewicza. Były antyterrorysta Jerzy Dziewulski nie kryje swojego zachwytu nad serialem.

Były szef ochrony lotniska Okęcie, który pracował na planie "07 zgłoś się" jako kaskader i odtwórca epizodycznej roli antyterrorysty, przyznaje w rozmowie z "Super Expressem", że na planie wszyscy bawili się świetnie.

007 to całkowita fikcja. „07 zgłoś się”, często był oparty na prawdziwych wydarzenia, był tworzony w oparciu o rozmowy z milicjantami. Wszystkie gadżety, jak radar do wykrywania ciał, istniały już wtedy i były w ciągłym użytku. Te wszystkie instrumenty faktycznie były wykorzystywane w pracy milicji -

zachwala Dziewulski.

Choć b. antyterrorysta ma bardzo dobre zdanie o serialu, nie brakowało mało przyjemnych incydentów. Zwłaszcza dla jego zdrowia...

Jak miałem skakać na pędzącą ciężarówkę, to faktycznie skakałem na pędząca ciężarówkę. I to nic, że robiłem to aż 7 razy, nie raz lądując zamiast na pace, to choćby na kabinie. Kiedy w końcu się udało, usłyszałem, że świetnie, to powtarzamy. My kręcąc ten serial znakomicie się też bawiliśmy, choć nie raz niektórzy z moich ludzi odnosili poważne kontuzje. Szmagier był dokumentalista i dlatego może w tym serialu nie ma ściemy, on dał o każdy szczegół, tam nie było miejsca na fuszerkę -

przekonuje Dziewulski w rozmowie z tabloidem.

I chociaż mogłoby się wydawać, że b. antyterrorysta zna serial na pamięć, przyznaje, że często do niego wraca.

Taki serial już się nigdy nie powtórzy i chociaż jak włączam sobie go wieczorem i choćbym chciał już pójść spać, to nigdy mi się to nie udaje, zawsze muszę doczekać do końca odcinka -

puentuje Dziewulski.

Ciekawe, co były mundurowy powie nt. "Psów" Pasikowskiego. Cóż, chyba nie wszyscy lubią rozmawiać o płonących teczkach...

AM/"Super Express"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych