Retoryka pozostała nie tak bardzo antyrosyjska, ale w czynach możemy już dopatrzeć się dyskretnych ustępstw wobec Moskwy. Czy rząd Tuska szykuje nam drugą wersję „resetu”?
Nie bawmy się w analizę kroków pośrednich - na ile antyTrumpowa retoryka sprzyja rozszczelnianiu NATO, na ile opóźnianie realizacji umów zbrojeniowych z Koreą Południową osłabia naszą pozycję względem rosyjskiej armii albo czy obstrukcja projektu CPK wpływa na potencjał obronny kraju. Zwróćmy dziś uwagę na te, na razie drobne, posunięcia, które wprost mogą być określane jako prorosyjskie.
Jest nim z pewnością obcięcie budżetu telewizji Biełsat o połowę. Abstrahujmy już od samej dyrektor Romaszewskiej - rząd ma prawo odwołać szefa stacji i interpretować można to różnie, ale zmniejszenie stacji, która nadawała do części „russkiego miru” treści wolnościowe i prozachodnie to ewidentny, choć nie tak dramatycznie wielki, plusik dla Moskwy.
Mianowanie szefem TVP World Michała Broniatowskiego to sprawa jeszcze grubsza. Możemy śmiało pominąć - tak często wypominane przez prawicę - jego korzenie w rodzinie powojennych komunistycznych politruków i przejść do najważniejszego punktu w biografii pana dyrektora - stanowisko wiceprezesa rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax w latach 2003-2009. Czyli obecny szef telewizji kreującej wizerunek Polski na świecie przed dwoma dekadami kreował wizerunek Putina w czasie gdy zamordowano Annę Politkowską i dokonano inwazji na Gruzję. Ten sygnał może być zbagatelizowany przez część Polaków, ale na pewno nie jest lekceważony w Moskwie.
Zamknięcie Polskiego Radia dla Ukrainy tworzy w polskim wizerunku medialną próżnię, którą wypełnią inne treści, formułowane już nie przez polskie redakcje. Radio powstało w marcu 2022 roku jako odpowiedź na zapotrzebowanie przedstawiania Ukraińcom sytuacji we wspierającej ich Polsce.
Postulat mianowania ambasadorem RP w USA Bogdana Klicha to krok ewidentnie resetowy. I nie musimy tutaj poruszać faktu, że największa tragedia jaka dotknęła polską armię - katastrofa smoleńska - miała miejsce w czasie rządów Klicha w MON (2007-2011), bo na ten argument spora część Polaków jest zaimpregnowana odpowiednią socjotechniką. Jednak skoro nawet Radek Sikorski w czerwcu 2023 przyznał otwarcie w stacji TVN24, że „reset z Rosją” był faktem i że rząd Tuska zainicjował go na długą przed polityką Baracka Obamy to jakim sygnałem dla Waszyngtonu jest wysłanie doń dyplomaty, który odpowiadał za kreowanie kondycji polskiego wojska do wariantu przyjaźni z Kremlem?
Radek Sikorski jednak nie tylko w swojej dziwnej retoryce - np. publicznego obwiniania Amerykanów za eksplozję rosyjsko-niemieckiego Gazociągu Północnego - bywa dziwnie prowokujący wobec USA (będąc jeszcze w Brukseli apelował o odcinanie się Europy od Ameryki Trumpa). Minister spraw zagranicznych 26 stycznia wstrzymał udział resortu w programie „Poland. Business Harbour”, który drenował Białoruś (w mniejszym stopniu także inne państwa „russkiego miru”) z kadr programistycznych. Słowem: projekt oferował informatykom z tych krajów łatwe i dogodne warunki pracy w Polsce i w ten oto sposób z rezimu Łukaszenki do Polski trafiło około 50 tysięcy specjalistów branży IT. Teraz ta możliwość przed szukającymi wolności programistami ze wschodu się zamknęła - to dobrze dla Mińska i Moskwy, ale nie dla Polski.
Wobec innego kroku można mieć podejście dwuznaczne. Komisja ds. badania rosyjskich wpływów została rozwiązana, ale w furii likwidowania wszystkich inicjatyw Prawa i Sprawiedliwości ucierpiało wiele dobrych przedsięwzięć (jak np. elektrownia atomowa czy CPK), więc może i tutaj chodziło jedynie o partyjną zemstę, a prorosyjskość tego kroku była jedynie efektem ubocznym? Problem polega na tym, że nie zmierzono się z raportem komisji, który ujawnił, m.in., że przed 2015 rokiem doszło do bliskiej współpracy SKW z FSB, w tym do 87 nieudokumentowanych spotkań przedstawicieli obu służb. Wcześniej serial dokumentalny „Reset” (dziś już usunięty z internetu) opublikował dowody, że polscy generałowie dali się nagrać na kompromitujących rozmowach z Rosjanami. Władze państwowe nic nie zrobiły z ujawnionymi faktami.
Wątek Biełsatu, Polskiego Radia dla Ukrainy i mianowanie człowieka z rosyjskiej agencji Interfax szefem TVP World wiąże się jeszcze z innym, pozornie odległym, wątkiem polskiej rzeczywistości politycznej - z protestami rolników. Ostatnio na Ukrainie rozpętała się kampania antypolskich fakenewsów, które odbierają Polakom nawet zasługę pomocy uchodźcom w pierwszych miesiącach wojny czy tak dobrze udokumentowany fakt jak przekazanie sprzętu wojskowego broniącemu się krajowi. Protest rolników rozpala emocje w ukraińskich mediach, a zbiega się to z prowokacjami z wysypaniem zboża pod Bydgoszczą, proputinowskim plakatem na traktorze z manifestacji czy obecnością prorosyjskich aktywistów - oraz zbiega się ze zwinięciem narzędzi, które mogłyby te dezinformacje naszym wschodnim sąsiadom sprostować. Teraz TVP World ma nadawać także po rosyjsku - tak jakby ukraiński widz nie miał być partnerem w politycznych relacjach Rzeczpospolitej. Prowokacje przy granicy narastają, a narzędzia do ich rozbrajania są w likwidacji. Reset is coming.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684933-czy-mamy-juz-pierwsze-jaskolki-resetu-20-w-polsce