Polska nie jest bezpośrednio zagrożona, zdarzają się incydenty, szczególnie w powietrzu; wydaje się ciągle mało prawdopodobne, aby Rosja zdecydowała się na otwarty konflikt z NATO - powiedział we wtorek w TVN24 premier Donald Tusk.
Premier Donald Tusk przebywa w Waszyngtonie, gdzie we wtorek wraz z prezydentem Andrzejem Dudą spotka się w Białym Domu z amerykańskim przywódcą Joe Bidenem. Spotkanie odbędzie się w 25. rocznicę przystąpienia Polski do NATO.
Szef rządu w wywiadzie dla TVN24 był pytany, czy w różnych scenariuszach bierze pod uwagę wojnę Polski „o przetrwanie i istnienie”.
Tusk powiedział, że nie jest jego zadaniem wprowadzać Polaków w zły nastrój, ale mając takie położenie geograficzne, „musimy być świadomi, że wypieranie tego, co się dzieje wokół nas nie zwiększa naszego bezpieczeństwa”.
Polska nie jest bezpośrednio zagrożona. Zdarzają się, jak wiemy, incydenty, szczególnie w powietrzu. Nie ulga wątpliwości, że Rosja nie jest i nie będzie w przyszłości pokojowo nastawiona do zachodu, do NATO, a szczególnie do zachodniej flanki NATO, w tym do Polski. Ale wydaje się ciągle bardzo mało prawdopodobne, aby Rosja zdecydowała się na otwarty konflikt z NATO. Kiedy to się stanie bardziej prawdopodobne? Jeśli NATO przestanie praktycznie funkcjonować
— powiedział Tusk.
Tusk reaguje na propozycję prezydenta Dudy
Uprzedzałem prezydenta Andrzeja Dudę, żeby założył, że nie będzie entuzjastycznej odpowiedzi na jego propozycję, by państwa NATO wydawały 3 proc. PKB na obronność; gdyby skłonić naszych partnerów do tego, by wywiązali się z progu 2 proc. PKB, to prawdopodobnie mielibyśmy więcej pieniędzy niż broni na świecie - powiedział premier Donald Tusk.
Premier zaznaczył, że w kwestiach bezpieczeństwa czy wzajemnych zobowiązań sojuszniczych kontakty między poszczególnymi ośrodkami w Polsce oraz z USA trwają nieustannie, także w kwestii propozycji, które mogłyby paść podczas spotkania liderów.
Byłbym ostrożny z takimi oczekiwaniami, co do których jest prawie pewne, że nie zostaną zrealizowane
— powiedział szef rządu.
Dopytywany, czy chodzi o poniedziałkową deklarację prezydenta Dudy, który podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego zapowiedział, że będzie apelował do sojuszników z NATO o przyjęcie progu 3 proc. wydatków na obronność, Tusk stwierdził, że „prezydent ma prawo do formułowania swoich inicjatyw”.
Absolutnie nie odbieram tego prawa nikomu, a przede wszystkim prezydentowi Rzeczpospolitej. Natomiast od razu zadałem to pytanie, czy nie jest ważniejsze, żeby skłonić naszych partnerów, żeby wywiązali się z tych 2 proc. (obecnie przyjęty w NATO próg wydatków na obronność - PAP) i szczerze powiedziawszy, gdyby wszyscy wywiązali się z tego 2 proc. progu, to prawdopodobnie mieli więcej pieniędzy, niż jest do zakupu broni na całym świecie
— ocenił Tusk.
Uprzedzałem pana prezydenta, żeby założył z góry, że nie będzie entuzjastycznej odpowiedzi na tego typu propozycje. Pan prezydent ma też swoje argumenty, mówiąc, że jest gotowy zaryzykować, powiedzieć 3 proc. - to może to zmobilizuje tych, którzy nie płacą nawet 2 proc., żeby podziałało to nich jako taki zimny prysznic. Ale nie sugeruję w żadnym wypadku żadnej złej woli… jest OK
— dodał premier.
Prezydent Duda zapowiedział na poniedziałkowej RBN, że podczas wizyty w Białym Domu i kolejnej w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli chce zaproponować „by państwa NATO wspólnie zdecydowały, że wymaganiem Sojuszu będzie wydatkowanie nie tyle 2 proc., co 3 proc. PKB na obronność”.
To będzie granica, poniżej której absolutnie nie będzie zalecane schodzić
— przekazał prezydent.
Państwa członkowskie NATO na mocy Traktatu Północnoatlantyckiego zobowiązane są do ciągłego utrzymywania i rozwoju własnych zdolności obronnych; obecnie NATO uznaje, że do spełnienia tego wymogu każde państwo powinno wydawać co najmniej 2 proc. własnego PKB, jednak część państw tego wymogu nie spełnia. Obecnie największy odsetek PKB na obronność przeznacza Polska (4,23 proc. PKB), na drugim miejscu są USA, wydające ok. 3,5 proc. PKB. Powyżej progu 2 proc. plasują się jeszcze m.in. państwa bałtyckie czy Wielka Brytania, nie spełniają go natomiast państwa takie jak Francja, Holandia, Czechy, Włochy czy Kanada. W tym roku próg 2 proc., wedle deklaracji kanclerza Olafa Scholza, osiągnęły Niemcy.
„Jesteśmy najbardziej stabilnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych”
Premier Donald Tusk powiedział w Waszyngtonie, że odpowiedzialność za to, co się dzieje na świecie, jest w przypadku Polski większa niż w przypadku większości krajów europejskich. Polityczny konsensus w naszym kraju wokół kwestii bezpieczeństwa sprawia, że Polska jest najbardziej stabilnym partnerem USA - zaznaczył w wywiadzie dla TVN24.
Jesteśmy jedynym państwem Zachodu, które graniczy i z Rosją, i z Białorusią, i z Ukrainą, jesteśmy największym państwem regionu, płacimy najwięcej pieniędzy na własną obronę, jesteśmy najbardziej stabilnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych
— wyliczał premier Donald Tusk.
Odpowiedzialność za to, co się dzieje na świecie, jest w przypadku Polski większa niż w przypadku większości krajów europejskich
— mówił premier w Waszyngtonie.
Musimy być przygotowaniu, by ten zły scenariusz się nie ziścił
— tłumaczył.
Podkreślił, że wizyta jego i prezydenta Andrzeja Dudy w USA nie jest wizytą „celebrującą” rocznicę wejścia Polski do NATO, bo - jak mówił - nie jest to odpowiedni czas na celebrację. Jak dodał, wizyta odbywa się dlatego, że mamy sytuację wojenną - dla niektórych, i przedwojenną - dla całego świata.
Tłumaczył, że w stosunku do Rosji i Ukrainy panuje w Polsce konsensus polityczny i „to jest nasz skarb”.
Bardzo chciałbym, żeby nasi sojusznicy, w tym Stany Zjednoczone mogły powiedzieć to o sobie. Że niezależnie od tego, kto rządzi, kto wygra wybory, kilka rzeczy jest stałych i nienaruszalnych, w tym solidarność wynikająca z więzi transatlantyckich
— mówił Tusk.
Gdyby wszyscy w NATO, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi byli tak przewidywalni jak Polska w sprawach bezpieczeństwa
— podkreślił szef polskiego rządu.
Tusk: Europa musi uwierzyć w możliwość szybkiego przekształcenia potęgi gospodarczej w militarną
Żeby skutecznie odstraszyć Władimira Putina, Europa musi uwierzyć, że jest możliwe, nawet w szybkim czasie, przekształcenie potęgi finansowej, gospodarczej w potęgę militarną - powiedział Donald Tusk.
Żeby skutecznie odstraszyć Putina - zarówno jeżeli chodzi o jego działania na Ukrainie, jak i ewentualne agresywne zamiary wobec Europy - Europa musi uwierzyć w to, że jest możliwe, nawet w szybkim czasie, przekształcenie potęgi finansowej, gospodarczej, też jeżeli idzie o populację, w potężną siłę militarną
— powiedział szef rządu.
Według premiera, jeśli Europa będzie „tak silna militarnie, jak jest gospodarczo, finansowo, technologicznie, kulturowo, to nikt na świecie nie zdecyduje się na jakiekolwiek agresywne kroki wobec Europy”.
W ocenie Tuska w taki sposób najskuteczniej możemy pomóc Ukrainie.
Zapytany o to, gdzie wyobraża sobie obronę Rzeczypospolitej: 500 kilometrów od Kijowa, pod Kijowem, blisko Lwowa czy na terenie naszego kraju, odparł: „Nie dam się wciągnąć w spekulacje, gdzie polski żołnierz ma się znaleźć z bronią w ręku w obronie ojczyzny”.
Na razie musimy robić wszystko, żeby pomagać tak Ukrainie, żeby Putina zastopować na froncie ukraińsko-rosyjskim. Nie spekulujmy o tym, jak będzie wyglądał możliwy, ale, moim zdaniem, do zapobieżenia, czarny scenariusz
— zaznaczył premier.
W opinii szefa rządu „powoli rodzi się świadomość, że Europa musi być coraz bardziej samodzielna, dojrzała, że okres militarnego, geopolitycznego dzieciństwa i wczesnej młodości jest za nami”.
Należy zakładać, niezależnie od tego, kto wygra wybory w Stanach (Zjednoczonych), że te oczekiwania ze strony Ameryki będą coraz większe wobec Europy, jako całości
— zaznaczył.
Tusk: Sankcje muszą przestać być fikcyjne
Sankcje muszą przestać być sankcjami fikcyjnymi; pół Europy dalej handluje z Rosja i Białorusią - powiedział Donald Tusk. Dodał, że Ukraińcom można przekazać zamrożone rosyjskie aktywa, ale nie ma na to woli ze strony europejskich stolic.
Szef rządu, który przebywa w Waszyngtonie, mówiąc w TVN24 o pomocy dla Ukrainy, zaznaczył, że sankcje na Rosję „muszą przestać być sankcjami fikcyjnymi”.
Pół Europy dalej handluje z Rosja i Białorusią, wiele firm, w Polsce też, omija skutecznie sankcje, bo jakoś nikt nie jest zainteresowany, żeby to egzekwować naprawdę z całą mocą
— powiedział Tusk.
Dodał, że są także zamrożone rosyjskie aktywa, które - jak mówił - wystarczyłyby na poprowadzenie zwycięskiej wojny. Dopytywany, dlaczego nie można ich użyć, premier odpowiedział: „bo akurat w tych stolicach, gdzie słyszymy gromkie, proukraińskie słowa, jak przychodzi co do czego, na przykład, kiedy mówimy: weźmy te aktywa rosyjskie, przekażmy je Ukrainie, to się okazuje, że są jakieś problemy”.
Dzisiaj z dumą mogę powiedzieć, że Polska zachowuje się niezwykle racjonalnie i odpowiedzialnie, odważnie, ale bez hazardu
— powiedział premier.
„Nie możemy dzisiaj lekceważyć kwestii liczebności armii”
Premier Donald Tusk podkreślił, że nie można obecnie lekceważyć liczebności armii. Wskazał, że na nowoczesnym polu walki rozstrzygające mogą być dwie kwestie - amunicja oraz liczba żołnierzy.
Premier Donald Tusk przebywa w Waszyngtonie, gdzie we wtorek wraz z prezydentem Andrzejem Dudą spotka się w Białym Domu z amerykańskim przywódcą Joe Bidenem.
Szef rządu w wywiadzie dla TVN24 był pytany o liczebność polskiej armii.
Jak wiadomo, ta liczba 300 tys. żołnierzy padała już w przeszłości. Dla mnie rzeczą bardzo ważną jest, żebyśmy mówili o liczbie żołnierzy, którzy będą gotowi do walki w sytuacji krytycznej
— odpowiedział. Dodał, że „nie możemy dzisiaj lekceważyć kwestii liczebności armii”.
Premier ocenił, że „niektórzy na Zachodzie” ciągle chyba nie zdają sobie sprawy, że na nowoczesnym polu walki, co pokazuje wojna w Ukrainie, rozstrzygające mogą być dwie kwestie. Pierwszą z nich jest amunicja.
Artyleria, jeśli chodzi o wojnę na lądzie, jest absolutnie kluczowa i my dzisiaj mamy wszędzie te braki amunicji
— wyjaśnił. Przekazał, że drugą kwestią jest mobilizacja ludzi, czyli liczba żołnierzy.
Tusk przypomniał, że przygotowywane będą nowe plany operacyjne, co zapowiadał już wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Sytuacja się zmieniła. Poprzednicy mieli przygotowane i przyjęli plany operacyjne, to jest strategię, w roku 2022. Ale sam prezydent Duda wczoraj stwierdził, że tak dużo się zmieniło w ciągu tych niespełna dwóch lat, że oczywiście musimy pilnie przygotować nowe plany operacyjne
— wyjaśnił.
Dodał, że to z nich będą wynikały dokładne liczby. Jednak, jak zaznaczył, najważniejsze jest, żeby to wojsko było przygotowane do podjęcia działań.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684912-znow-imposybilizm-tusk-reaguje-na-propozycje-prezydenta