„Putin chce odbudować swoje imperium. (…) W końcu Donald Tusk to zrozumiał, po latach resetu (…) tak naprawdę trochę pod dyktando naszych zachodnich partnerów” – stwierdził na antenie Telewizji wPolsce Marcin Przydacz.
Bez Polski nie ma bezpiecznej wschodniej flanki
Prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk spotkają się we wtorek z prezydentem Joe Bidenem w Białym Domu, w 25. rocznicę dołączenia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Marcin Przydacz, były wiceminister spraw zagranicznych i były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, był pytany na antenie Telewizji wPolsce – w rozmowie z Dorotą Łosiewicz i Bartoszem Łyżwińskim – o tę wspólną wizytę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent Duda i premier Tusk przybyli już do Stanów Zjednoczonych. Razem spotkają się z amerykańskim przywódcą
W interesie Polski jest przedstawienie jednolitego stanowiska wobec Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa. A tych zagrożeń przecież nie brakuje, od dwóch lat toczy się wojna za naszą wschodnią granicą, więc w interesie Rzeczypospolitej jest to, aby umacniać sojusz polsko-amerykański, aby ta rola Polski w NATO rosła, a do tego potrzebny jest też spójny głos najważniejszych przedstawicieli państwa polskiego, a ta rola w NATO rzeczywiście w ostatnich zwłaszcza, dwóch, trzech latach znacząco wzrosła. Fakt, że prezydent Biden na 25-lecie pierwszego rozszerzenia NATO (…) zaprasza Polskę, nie zaprasza innych, pokazuje, jaka rolę dzisiaj Polska – po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy – odgrywa na wschodniej flance NATO, odgrywa także w polityce amerykańskiej. Bez Polski nie ma bezpiecznej wschodniej flanki
— podkreślił Przydacz.
W jego przekonaniu, dzisiaj Polska już nie jest tylko konsumentem i biorcą bezpieczeństwa, „ale dostawcą bezpieczeństwa dla całego regionu”. „Tak na to patrzy Waszyngton” – zaznaczył.
Nie może być „jazdy na gapę”
Prezydent Andrzej Duda, w orędziu przed wylotem do USA, zwrócił uwagę, że Polska przeznacza ponad 4 proc. PKB na utrzymanie i modernizację armii i jest to najwięcej procentowo w całym Sojuszu. Prezydent uważa, że konieczne jest zwiększenie poziomu wydatków na obronność z 2 do 3 procent PKB przez wszystkie państwa Sojuszu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent w orędziu: Potrzebujemy jedności, jedności i jeszcze raz jedności w kluczowych decyzjach dot. inwestycji w bezpieczeństwo
Niektóre państwa – w tym Niemcy – nie spełniły tego warunku, który został zakreślony wiele lat temu, czyli 2 proc. PKB. Nie może być „jazdy na gapę”. Wszyscy musimy dbać o nasze natowskie, euroatlantyckie bezpieczeństwo. Nie może być tak, że jedni handlują z Rosją, kupują od niej gaz, budują infrastrukturę krytyczną – mimo krytyki, mimo apeli – a później, kiedy, między innymi, za te pieniądze, za gaz Władimir Putin, dozbroiwszy swoją armię atakuje inne państwa i destabilizuje wschodnią flankę, to koszty mają spadać tylko albo na Ukrainę, albo na Polskę jako państwo graniczne. Dzisiaj tej solidarności wymagamy przede wszystkim od tych, którzy ponoszą większą odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo, są większymi gospodarkami
— zaznaczył.
Według niego, postulat prezydenta – dotyczący zwiększenia poziomu wydatków na obronność – „przed szczytem w waszyngtonie, który już za parę miesięcy, jest bardzo uzasadniony” i być może „to zmotywuje niektóre państwa Zachodu do łożenia więcej”.
Donald Tusk w końcu zrozumiał?
Przydacz odniósł się również do słów Donalda Tuska, który stwierdził, że „czasy spokoju i ciszy minęły, epoka powojenna przeminęła. Jesteśmy w epoce przedwojennej”.
Po ataku na Kijów nikt chyba racjonalnie myślący nie jest w stanie wykluczyć sytuacji, w której Władimir Putin może próbować destabilizować inne państwa. Czy to państwa bałtyckie, czy inne państwa regionu Europy Środkowej. Putin chce odbudować swoje imperium, prowadzi neoimperialną, nekolonialną politykę. Jak spojrzymy na historię Rosji, czy to carskiej, czy sowieckiej, zawsze była imperium wtedy, kiedy dominowała Europę Środkową i Wschodnią. To jest zasadniczy cel Władimira Putina, dobrze, że w końcu Donald Tusk to zrozumiał, po latach resetu (…) tak naprawdę trochę pod dyktando naszych zachodnich partnerów, dzisiaj rozumie, że to zagrożenie jest dużo większe
— stwierdził były wiceminister spraw zagranicznych.
Przydacz wyraził też nadzieję, że Tusk „wyciągnie z tego konkretne wnioski”.
Sam mówi, że w Europie nikt go nie ogra. No to, panie premierze, trzeba jechać do Berlina i niech pan swojego kolegę Scholza czy Merza z CDU przekona do tego, aby łożyli na bezpieczeństwo
— zaapelował Przydacz.
Dodał, że Stany Zjednoczone są naszym kluczowym partnerem i „jeśli Donald Tusk to rozumie, to powinien rzeczywiście w te relacje inwestować, ale inwestować je zarówno na poziomie Demokratów jak i Republikanów”.
Zamiast obrażać Donalda Trumpa, trzeba brać pod uwagę, że ten człowiek znów może być prezydentem Stanów Zjednoczonych i nie jest w interesie Polski mieć złe relacje z jakimkolwiek prezydentem USA
— podkreślił Marcin Przydacz.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nieodpowiedzialne! Sikorski uderza w Trumpa i apeluje do „polskich nacjonalistów”. Burza w sieci. „Szkodnik i hipokryta”
Oglądaj Telewizję wPolsce na żywo:
wPolsce/kot
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684847-tusk-zrozumial-czym-jest-rosja-przydacz-po-latach-resetu