Tuż po tym jak Tusk został premierem rządu Platformy, Ruchu Hołowni, PSL-u i Lewicy stwierdził na jednej z konferencji prasowych, iż jest na tyle mocnym politykiem, że teraz nie da „ograć się” w Brukseli. Szybkimi krokami zbliża się 100 dni jego rządów, a w sprawach rolników i transportowców w dużej mierze rozstrzyganych właśnie w Brukseli, nie ma żadnych postępów.
Były zapowiedzi, postępów brak
Nie ma tych postępów, mimo, że ministrowie jego rządu jeszcze w grudniu poprzedniego roku, protestującym na granicy polsko-ukraińskiej przedstawicielom tych środowisk, obiecali rozwiązanie ich problemów. Jak twierdzą ministrowie odbyli oni przez te blisko 3 miesiące wiele spotkań zarówno z przedstawicielami Komisji Europejskiej jak i ze stroną ukraińską, a żadnych postępów w tych sprawach nie ma. W tej sytuacji blokady na przejściach granicznych z Ukrainą znowu powróciły, a kolejki TIR-ów po obu stronach granicy sięgają kilkunastu kilometrów, co oznacza wiele dni oczekiwania na przekroczenie granicy (przepuszczana bez zwłoki jest tylko pomoc wojskowa, humanitarna i transporty żywych zwierząt).
Wszystko wskazuje na to, że rozporządzenie o bezcłowym handlu UE- Ukraina, po tym jak na komisji handlu PE głosami europosłów EPL i Lewicy, zostało pozytywnie zaopiniowane, już w następnym tygodniu zostanie przyjęte przez tą samą większość w Parlamencie Europejskim w Strasburgu.
Rozwiązania dobre, ale dla ukraińskich eksporterów
Wprawdzie doszło do pewnych jego modyfikacji, które w zamyśle mają bardziej niż do tej pory chronić unijny rynek, ale tak naprawdę niewiele to zmieni w sytuacji kiedy Ukraina na zablokowany eksport produktów rolnych przez Morze Czarne i może je wywozić w zasadzie tylko drogą lądową przez kraje przyfrontowe, takie jak Polska. Między innymi wprowadzono limity importowe dla drobiu, cukru i jaj tyle tylko, że okresem referencyjnym dla tych produktów są dwa ostatnie lata (2022-2023 ), kiedy ukraiński eksport na przykład na polski rynek był parokrotnie większy niż przed agresją Rosji na Ukrainę (czyli wpływ na destabilizację rynku, będzie się liczyć od znacznie większej wartości importu z Ukrainy, niż to było przed wojną). Wprowadzono także klauzule ochronne dla innych produktów rolnych, ale dany kraj członkowski musi wykazać destabilizację rynku nadmiernym importem ukraińskich produktów rolnych, tyle tylko, że ostateczną decyzję w tej sprawie będzie podejmować wg własnego uznania Komisja Europejska, której przewodnicząca od jakiegoś czasu zdecydowała się bardziej chronić interesy ukraińskich eksporterów produktów rolnych, niż rolników krajów członkowskich w szczególności tych z krajów przyfrontowych.
Ograny Tusk
Taki kształt umowy świadczy handlowej UE-Ukraina, która w tej sytuacji będzie obowiązywać do czerwca 2025 roku, świadczy o tym, że Donald Tusk, został w tej sprawie jednak „ograny” w Brukseli, a przecież rolnicy w Polsce od późnej jesieni poprzedniego roku, domagają blokady ukraińskiego eksportu żywności. Podobnie w sprawach transportowców, nie ma żadnego postępu, obowiązuje ciągle umowa UE- Ukraina, liberalizująca dostęp przewoźników ukraińskich do unijnego rynku, co w sytuacji kiedy nie muszą oni spełniać wielu unijnych wymogów, powoduje, że są bardziej konkurencyjni na unijnym rynku. Polscy transportowcy domagają się przywrócenia zezwoleń komercyjnych dla ukraińskich firm na przewóz rzeczy (poza pomocą wojskową i humanitarną), zawieszenia licencji dla firm ukraińskich, które powstały po inwazji Rosji na Ukrainę, a także dokładnego ich skontrolowania, oraz zawieszenia tzw. kolejki elektronicznej po stronie ukraińskiej. Mimo, że nowy minister infrastruktury zobowiązał się do załatwienia tych spraw, w styczniu podpisując porozumienie z transportowcami o zawieszeniu protestu na granicy, do tej pory w unijnym rozporządzeniu, nic nie zostało zmienione, a jak już wspomniałem transportowcy od początku marca, wrócili do protestów na granicach.
A więc gdy przyszło do załatwienia realnych interesów polskich rolników, czy transportowców w Brukseli, okazuje się, że pozycja polityczna premiera Tuska, nie jest wcale taka mocna, jak mu się wydaje. Rzeczywiście jest serdecznie witany przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen czy Manfreda Webera, poklepywany po plecach przez premierów innych rządów, ale gdy przychodzi co do czego, albo o polskie interesy nie zabiega, albo jest ogrywany bez skrupułów.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684712-tusk-mial-nie-dac-ograc-sie-w-brukseli-ale-sukcesu-nie-ma