Sejmowa komisja śledcza ds. wiz kontynuowała dziś wątek indyjski sprawy. Komisja przesłuchała byłego ambasadora RP w Indiach Adama Burakowskiego. „Już jesienią 2017 roku przebijało się to w rozmowach, że outsourcing wizowy w Indiach to będzie jeden z tematów, którym będę się musiał zająć jako kierownik placówki” - zeznał dyplomata.
Były ambasador ma być pytany o pośrednictwo wizowe świadczone na rzecz polskich placówek przez firmę VFS Global.
Będziemy pytali ambasadora, kto wyszedł z inicjatywą zawarcia takiej umowy i jak wyglądała współpraca z tą firmą
— zapowiedział członek komisji Marek Sowa z KO.
Jego zdaniem, nadużycia w placówce wynikały zapewne z niewydolności placówki dyplomatycznej, która - z powodu narastającej wciąż liczby wniosków połączonej ze zbyt małym personelem.
Posłowie wysłuchają też opinii karnisty dr Mikołaja Małeckiego.
Przesłuchanie b. ambasadora w Indiach Adama Burakowskiego
Były ambasador RP w Indiach Adam Burakowski ocenił w jakich okolicznościach została podpisana umowa outsourcingu z firmą VFS Global.
Już jesienią 2017 roku przebijało się to w rozmowach, że outsourcing wizowy w Indiach to będzie jeden z tematów, którym będę się musiał zająć jako kierownik placówki. Już wtedy centrala MSZ stała na stanowisku, że ten outsourcing jest pożądany. (…) Generalnie ambasador nie zajmuje się wizami, dlatego też meteorytyką tej całej sprawy zajął się departament konsularny, wydział konsularny i Polonii ambasady w Nowym Delhi oraz Konsulat Generalny w Mumabaju – to oni prowadzili te rozmowy
— powiedział Burakowski.
Przewodniczący komisji Michał Szczerba pytał na jaką liczbę wniosków była podpisana pierwsza umowa w 2019 r.
Pamiętam tylko, że była to duża liczba. Umowa została zawarta na cztery lata, o ile pamiętam, ja wystąpiłem w tej sprawie jako kierownik zamawiającego, natomiast merytorycznie zajmowała się tym komisja przetargowa powołana przeze mnie. Były w niej osoby z wydziału konsularnego ambasady w Nowym Delhi, z Konsulatu Generalnego w Mumbaju z departamentu konsularnego oraz radca prawny z centrali MSZ
— wyjaśniał Burakowski.
Zdradził też, że firma VFS Global nie była jedynym oferentem w tej sprawie.
Nie. O ile pamiętam, było czterech oferentów i byli to BLS, który obsługuje jeden lub dwa konsulaty krajów ze strefy Schengen w Nowym Delhi, Global Visa – to jest chyba firma grecka, która obsługuje ambasady Grecji i Thomas Cook
— zdradził.
Outsourcing wizowy nie zajmuje się przyznawaniem wiz. Robi to tylko konsul, natomiast outsourcing wizowy jest takiem pierwszym punktem kontaktu. Na podstawie tego kontraktu utworzono ok. 10 takich punktów w głównych miastach Indii
— dodał.
Szczerba mówił też, że pierwsza umowa dotyczyła obsługi 100 tys. wniosków, zaś pierwszym aneksem do tej umowy ambasador Burakowski zwiększył tę liczbę o 6200. Pytał zatem dyplomatę, czy ta liczba odpowiadała potrzebom rynku indyjskiego?
To była liczba na cztery lata. Ja mogę się tylko zgodzić z tymi, którzy te liczby przygotowywali. Według ich szacunków taka liczba była optymalna. To zwiększenie wynikało z tego, że umowa dobiegała końca jeśli chodzi o liczbę wniosków
— zauważył Burakowski.
W ciągu ostatnich 10-15 lat Polska stała się krajem coraz nadziej atrakcyjnym, jeśli chodzi o przyjazdy wszelkiego rodzaju i te liczby wynikały ze zwiększonego zainteresowania po stronie indyjskiej
— uzupełnił.
Były ambasador RP w Indiach zeznawał, czy inni ambasadorowie krajów strefy Schengen mówili o jakichś nieprawidłowościach, zgłaszali uchybienia czy podejrzenia korupcji.
Realizacją umowy zajmowały się konsulaty, a ponieważ ambasador nie ma w prawie konsularnym wglądu, to docierało do mnie na zasadzie takiej, że konsulowie mi coś o tym mówili, a nigdy nie było to coś, co skutkowało koniecznością renegocjacji tej umowy. (…) To, co do mnie docierało na zasadzie plotek, to były gównie sprawy wynikające ze standardowych niedociągnięć biurokratycznych. Ambasadorowie innych krajów czasami narzekali, że są problemy z oddziałami VFS poza Indiami.
— zaznaczył.
Pytania posła Sowy
Członek komisji śledczej poseł Marek Sowa z KO zapytał byłego ambasadora w Indiach, czy pojawiały się w rozmowach ze stroją indyjską kwestie dot. migracji.
Tak. Indie prowadzą politykę wspierania migracji własnych obywateli. Widzą wartość dodaną w tym, że powstaje diaspora indyjska w różnych krajach, z którą utrzymują ożywiony kontakt. (…) W rozmowach ze stroną polską ten temat czasami się pojawiał, szczególnie na niższych poziomach, czyli na poziomie ambasadora.
— odpowiedział Burakowski.
Poseł Sowa pytał też, czy ze strony polskiej były do ambasadora Burakowskiego kierowane jakieś oczekiwania w tej sprawie i jeśli tak, to jakie grupy migrantów miały być oczekiwane przez Polskę.
Wiem, że takie rozmowy były między departamentem konsularnym a konsulatami, natomiast ja w nich nie uczestniczyłem
— zaznaczył.
Osobiście uważam, że w Indiach jest wiele osób, które mogłyby uzupełnić braki na polskim rynku pracy i wiem, że pracodawcy polscy wystosowywali pewne prośby w tej sprawie, ale nie przechodziło to przeze mnie
— uzupełnił.
Burakowski zeznał, że temat nieprawidłowości i nacisków na wydawanie wiz pojawił się w rozmowach konsulów z Mumbaju z ambasadorem Burakowskim i że konsul Irzyk poinformował go o tym fakcie.
Poseł Sowa dopytywał, czy ambasador Burakowski coś z tą wiedzą zrobił.
Nie mogę o tym powiedzieć na posiedzeniu jawnym. Obawiam się. Wykonałem pewien ruch, ale nie mogę o nim powiedzieć. Natomiast dzwoniła do mnie w tej sprawie pani dyrektor Brzywczy w tej sprawie, która nie nawiązywała wprost do tej sprawy, tylko zadała mi pytanie czy znam przypadki, by jakaś ekipa artystyczna, prócz części artystycznej, próbowała dokooptować grupę migrantów. Powiedziałem jej, że znam takie przypadki i jest to praktyka, która się zdarza. Wysłałem jej maila z linkiem do tekstu, opisującego przypadek pewnego piosenkarza
— powiedział.
Poseł Sowa próbował się dowiedzieć, czy ze strony kierownictwa MSZ występowały inne, podobne przypadki interwencji.
Oficjalnie w ogóle nie przechodziła przez moje ręce korespondencja w tej sprawie. To sprawa konsularna, która nie przechodzi przez ambasadora
— zeznał poinformował.
„A kwesta procesu wydawania wiz? - pytał dalej Sowa.
Jeśli przechodziło to przeze mnie, to dotyczyło wyłącznie dużych projektów, jak np. zjazd klimatyczny w Katowicach, ale rzeczy bardziej bieżące przeze mnie nie przechodziły
— ocenił.
Konsul Irzyk i jego zastępca zeznawali wcześniej na komisji śledczej ws. potencjalnego szlaku przerzutowego, o czym dowiedzieć się mieli od funkcjonariusza amerykańskiego. Ambasador Burakowski zaprzeczył, jakoby miało to być tematem rozmów obu dyplomatów.
Nie, o ile pamiętam, to nie. Oczywiście słuchałem zeznań konsulów i wiele rzecz było dla mnie nowych. Konsul Irzyk ogólnie mnie poinformował, że ta sprawa jest i poinformował o tym departament konsularny i to jest właściwa droga
— zauważył.
Pytania Daniela Milewskiego
Członek komisji i poseł PiS Daniel Milewski chciał się od Adama Burakowskiego dowiedzieć, jak problem wiz wygląda w przypadku innych krajach strefy Schengen, krajów zachodnich.
Polska absolutnie nie jest wyjątkiem. Ludzie z Indii chcą się dostać do krajów Schengen, przede wszystkim do USA, ale też do Kanady, Wielkiej Brytanii. Polska jest jednym z bardzo wielu kierunków, do których się udają, a największa emigracja jest do krajów Zatoki Perskiej
— zaznaczył ambasador.
Dodał też, że co do zasady osoby nisko wykwalifikowane, nie znające języka angielskiego, w praktyce wiz nie otrzymują.
Tak. Konsul jest ostatnią śluzą, która to wszystko weryfikuje. Jeśli jednak mamy duży procent odmów wizowych, to ci ludzie i tak się pojawiają w konsulacie i zwyczajnie zabierają czas
— mówił.
Milewski pytał Burakowskiego o to, czy ambasador otrzymywał od innych ambasadorów czy dyplomatów innych państw informacje o ryzyku migracyjnym, związanym z ruchem osobowym z Indii do Polski i czy docierały do niego ostrzeżenia o innych kanałach przerzutowych przez Polskę do USA i innych państw?.
Jeśli chodzi o innych ambasadorów, to były bardzo ogólne rozmowy na zasadzie plotek. Jeśli chodzi o konsulów z Mumbaju, to zastosowali oni słuszną drogę służbową, informując o tym departament konsularny
— stwierdził Burakowski.
Wyjaśniał też jakie podmioty z Polski zwracały się do Burakowskiego z prośbą o pomoc w pozyskaniu pracowników z Indii i jak wielkie to było zainteresowanie.
Zgłaszały się do mnie rozmaite drogą mailową najczęściej. Odsyłałem to do wydziału konsularnego bez żadnego komentarza, bo ja ten komentarz już wcześniej wygłosiłem, oni go znali, tzn. że to nie jest spawa do ambasadora
— podkreślił.
Pytania o opinie i politykę
Posłanka Maria Małgorzata Janyska z Koalicji Obywatelskiej pytała ambasadora Burakowskiego o prowadzenie konsultacji między polskimi dyplomatami a firmą outsourcingową, z którą podpisano umowę i czy były ustalane wspólnie jakieś środki zaradcze w tej sprawie, o czym z resztą wspomina sama umowa.
Takie konsultacje były prowadzone, natomiast ja w tych spotkaniach nie brałem udziału. Kierownik konsulatu brał w tym udział
— powiedział Adam Burakowski.
Zapytano go też o to czy słyszał o nielegalnym pośrednictwie, które miał nielegalnie świadczyć Edward Kobos.
Otrzymałem tę informację telefonicznie od Konsula Generalnego w Mumbaju, że jest taka sprawa. To był jedyny moment, kiedy się dowiedziałem o istnieniu tego człowieka
— oświadczył.
Posłanka Aleksandra Leo z Polski 2050 przywołała sprawę, że zgodnie z rozporządzeniem ministra Wawrzyka z czerwca 2023 roku, to szef MSZ miał być organem właściwym do wydawana wiz. Wydawanie wiz miało być poszerzone o 20 państw wysokiego ryzyka migracyjnego i terrorystycznego. Pytała byłego ambasadora Indii, czy treść projektu była z nim konsultowana.
Nigdy nie była konsultowana
— odparł krótko Burakowski.
Ambasador Burakowski otrzymał ze strony posłanki Leo pytanie o swój stosunek do polityki migracyjnej Polski, co wzburzyło posłów PiS, którzy podkreślili, że przedmiotem badania komisji śledczej nie są opinie naukowe czy prywatne świadków, ale ich zeznania ściśle dotyczące badanych spraw.
Mimo tego politycy koalicji rządowej, którzy mają większość w komisji, domagali się, by świadek odpowiedział na to pytanie i także na to czy ucierpiał wizerunek Polski na arenie międzynarodowej?
Tego typu historie zdarzają się nie tylko w Indiach i nie tylko wobec Polski. Ludzie, którzy pracują w dyplomacji, dobrze o tym wiedzą. W tym przypadku konsul nie dał w końcu tych wiz i zrobił dobrze. Z pewnością doszło tu do negatywnych zjawisk, ale na samym końcu konsulowie z Mumbaju postawili tamę
— powiedział Burakowski.
Ta wyważona odpowiedź ambasadora nie zadowoliła posłanki Leo, która najwyraźniej domagała się, by dyplomata stanowczo skrytykował politykę zagraniczną rządu PiS, co z pewnością byłoby korzystne dla narracji koalicji Donalda Tuska.
W Indiach ta sprawa nie wywołała większych reakcji dlatego, że to po prostu się zdarza i wszyscy o tym wiedzą. W mediach światowych można było przeczytać negatywne komentarze
— oznajmił ambasador Burakowski.
Pytanie o służby specjalne
Członek komisji śledczej Maciej Konieczny z Lewicy zaznaczył, że występowały nieprawidłowości z poborem dodatkowych opłat w punktach przyjmowania wniosków wizowych. Chciał uzyskać odpowiedź, czy wiedza o tych nieprawidłowościach była istotnym elementem przy podejmowaniu decyzji o podpisaniu umowy z tą firmą outsourcingową i dlaczego, mimo tej powszechnej wiedzy umowa została podpisana.
Odbył się przetarg, podczas którego komisja przetargowa wybrała po prostu tę ofertę, którą uznała za najlepszą. Jeśli chodzi o dodatkowe opłaty to wiem tylko o jednej, która jest oficjalna, tj. jeśli ktoś chce czekać w sali VIP, a nie z tej, w której są wszyscy, to wnosi dodatkową opłatę za salę VIP. O żadnej innej opłacie dodatkowej nie słyszałem
— stwierdził Adam Burakowski.
Konieczny zauważył, że Program Poland Business Harbour miał sprowadzać do Polski specjalistów, a z 297 osób, które w ramach tego programu z Indii do Polski miały się dostać, dostały się tylko dwie.
Dowiedziałem się o istnieniu tego programu z komunikatu MSZ, w którym ogłoszono, że go zamyka
— skwitował były ambasador RP w Indiach.
Z kolei członek komisji z ramienia Konfederacji Krzysztof Mulawa pytał, dlaczego ambasador Burakowski stwierdził z góry, że otsourcing firmy zewnętrznej był „z góry pożądany”.
Pożądane było podniesienie jakości obsługi aplikantów i outsourcing wizowy jest narzędziem nie tylko stosowanym przez wszystkie kraje Schengen, ale też może dać najwyższą jakość za najniższą cenę. Alternatywą do tego jest utworzenie sieci konsulatów po całym kraju, a Konsulaty Generalne kosztują naprawdę więcej niż outsourcing wizowy, który zresztą obciąża kosztami aplikanta, a nie MSZ
— odpowiedział świadek.
Poseł Mulawa przytoczył opinię z grudnia 2022 r., gdy opiniowano kandydaturę Burakowskiego na ambasadora w RPA, na sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Jabłoński powiedział, że Burakowski działał na rzecz współpracy akademickiej z Indiami, Sri Lanką i Bangladeszem. Wicekonsul Reszczyk sugerował z kolei ostatnio, że dochodziło do bardzo poważnych zaniedbań przy uzyskiwaniu wiz studenckich, tj. aplikanci przyjeżdżają i nie zaczynają nawet studiów.
Wspierałem wymianę akademicką na zupełnie innym poziomie, tj. takim, żeby naukowcy z czołowych ośrodków współpracowali z wiodącymi ośrodkami z tamtych krajów i byłem na podpisaniu kilku umów między czołowymi polskimi uczelniami a czołowymi uczelniami z tamtych krajów i te umowy nie dotyczyły wymiany studentów, tylko współpracy akademickiej, która jest czymś innym niż ściąganie studentów z innych krajów
— oznajmił Burakowski.
Uczestniczyłem tylko w spotkaniach najważniejszych szkół w Polsce jak Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński
— dodał.
Świadek wyjaśniał też, w jaki sposób zareagował na informację o wizytacji MSZ w Mumbaju.
Konsul Irzyk poinformował mnie, że to miało miejsce. Jeszcze przedtem do mnie zadzwonił i pytał mnie, czy coś o tym wiem. Ja odparłem, że nic o tym nie wiem. Potem mi powiedział, że wszystko dobrze wyszło. Ja udzieliłem moralnego wsparcia konsulowi mówią, że jestem pewien, że wszystko jest dobrze
— wyznał.
Poseł Konfederacji chciał dowiedzieć się czy miały miejsce kontakty ambasadora Burakowskiego z polskimi służbami specjalnymi ws. procesu wydawania wiz.
Wolałbym o tym nie mówić na posiedzeniu jawnym. Nie mogę udzielić odpowiedzi „tak” czy „nie” na posiedzeniu jawnym
— powiedział.
Pytania posłów PiS
Poseł PiS Andrzej Śliwka pytał ambasadora Burakowskiego o to czy podejrzewał on działania korupcyjne po rozmowie z konsulem Irzykiem i korespondencją mailową z dyrektor Brzywczy.
Zawsze wiedziałem, że takie rzeczy mogą istnieć. To są takie rzeczy, o których się w mediach w Indiach rozmawia
— stwierdził ambasador.
Śliwka pytał też, czy Burakowski zgadza się ze stwierdzeniem wicekonsula Reszczyka, że placówka, którą przez sześć lat zarządzał ambasador Burakowski, stała się kanałem przerzutowym nielegalnych migrantów do USA.
Nie uważam, żeby tak się stało. Konsulowie w Mumbaju zablokowali tę sprawę, a konsulowie w Delhi na pewno blokowali tego typu rzeczy. Jak widać procent odmów wizowych w Indiach jest wysoki
— zaznaczył.
Dyplomata był też pytany o ocenę konsulów w Indiach i stwierdził, że jest ona „bardzo dobra”.
Poseł Śliwka dopytywał świadka, czy ma on wiedzę o tym, że polskie wizy były sprzedawane na straganach, rynkach w Indiach lub innych miejscach świata.
System wydawania wiz to uniemożliwia. Wiza składa się z naklejki wizowej oraz adnotacji w systemie. (…) Opieram się na opinii pana konsula Reszczyka, który stwierdził, że jest to niemożliwe, gdyż jest system, w którym trzeba by to odnotować. Jeśli ktoś mógłby sprzedawać coś jako polską wizę to byłoby to fałszerstwo
— ocenił.
Burakowski nie chciał odpowiedzieć w trybie jawnym na pytanie w jaki sposób ocenia on współpracę i kontakty z polskimi służbami specjalnymi.
Nie powinienem o tym mówić na posiedzeniu jawnym
— wyjaśnił.
Inny przedstawiciel PiS w komisji, poseł Zbigniew Bogucki, pytał o ogólną wiedzę na temat sprzedawania wiz w Indiach przez polskich dyplomatów.
Poza tą jedną sprawą, najbardziej medialną, nie słyszałem o takich przypadkach
— stwierdził Burakowski.
Bogucki dopytywał, czy w tej sprawie doszło do sprzedaży wiz czy do innego działania.
Konsulowie z Mumbaju nie sprzedawali wiz
— oświadczył ambasador w RPA.
Nie słyszałem o żadnym innym przypadku, poza doniesieniami medialnymi, do których ciężko mi się odnieść
— dodał.
Adam Burakowski ocenił, że można powiedzieć, iż w tym przypadku polski system wizowy, mimo różnych nieprawidłowości, zadziałał.
Był też pytany, czy w porównaniu z innymi krajami, Polska prowadziła bardziej restrykcyjną politykę wizową.
Wiem, że konsulowie bardzo uważnie przyglądali się wnioskom i przeprowadzali rozmowy wizowe z aplikantami. Natomiast jak to wyglądało na tle innych krajów – nie wiem. Jest taka grupa Schengen, gdzie szef wydziału konsularnego spotyka się ze swoimi odpowiednikami z krajów grupy Schengen
— zauważył Burakowski.
Bogucki powiedział, że wicekonsul Reszczyk zeznał na komisji, że powziął informację o tym, iż mogą być nieprawidłowości. Miał wątpliwości co do wydania tych 35 wiz, następne zostały one zablokowane. Stwierdził, że ze względu na brak zaufania do polskiej prokuratury, nie zawiadamiał o tym. Bogucki zapytał, czy Reszczyk dzielił się z Burakowskim taką wiedzą i czy jest to postępowanie zgodne z procedurami obowiązującymi w korpusie dyplomatycznym.
To, że wicekonsul nie rozmawiał ze mną jest jak najbardziej zgodne, bo z ambasadorem rozmawia Konsul Generalny, jego przełożony. Nie rozmawiałem z konsulem Reszczykiem na ten temat
— podkreślił świadek.
Członek komisji śledczej z PiS Piotr Kaleta pytał po prostu, czy zdaniem ambasadora Burakowskiego jest afera czy jej nie ma.
Jako naukowiec mogę się odnieść do czegoś, co ma jasną definicję. Nie mogę się w tym przypadku do tego odnieść, bo jak rozumiem prace tej komisji ustalą jak to wszystko wyglądało. Jeśli chodzi o słowa, które są używane, to każdy ma prawo nazywać to jak nazywa
— stwierdził.
Zauważył też, że odpowiadając na pytanie o to, czy służby zadziałały w sposób właściwy i w porę, gdy pojawiły się informacje wewnętrzne w tej sprawie, wolałby przedstawić swoją opinię na posiedzeniu niejawnym komisji śledczej.
Burakowski zeznał też, że nie wiedział o fakcie spotkania wicekonsula Reszczyka z agentem obcego wywiadu.
Zapewnił, że nie wie, czy nazwisko Edgara Kobosa przewijało się w kontekście innych placówek dyplomatycznych.
Pierwszy i jedyny raz, kiedy usłyszałem to nazwisko, przed jesienią zeszłego roku, to było podczas tej rozmowy
— wyznał Burakowski.
Poseł Kaleta chciał się dowiedzieć, czy w innych państwach miały miejsce takie incydenty, które były opisywane w lokalnych mediach, albo ambasador Burakowski o nich wiedział.
Była kilka incydentów dotyczących innych krajów. To był kraje strefy Schengen, ale to były sprawy incydentalne. Takie tematy zazwyczaj szybko znikają z mediów w Indiach
— zauważył.
W kontekście pytania o to, czy incydenty te miały większą skalę niż opisywana przez przedstawicieli koalicji w tej komisji, przywołał jedną sytuację.
Była jedna sytuacja koło 2019 r., że pewien obywatel Indii został złapany przez indyjską policję i posiadał podrobione wizy pewnego kraju strefy Schengen w ilości kilku tysięcy. Natomiast kraj ten, i specjalnie go tu nie wymieniam z nazwy, nie miał z tym nic wspólnego. Człowiek te podrabiał po prostu naklejki wizowe
— zaznaczył.
Z punktu widzenia mediów indyjskich, to jest tak ogromy kraj, że to zostało jakoś odnotowane, natomiast nie był to temat, którym żył przeciętny obywatel Indii
—uzupełnił.
Odebranie opinii biegłego dra hab. Mikołaja Małeckiego
Biegły. Dr hab. Mikołaj Małecki skorzystał z prawa wygłoszenia słowa wstępnego przed zadawaniem mu pytań przez członków komisji śledczej.
W zakresie w jakim zostałem powołany do sporządzenia ekspertyzy, znajdują się przede wszystkim dwa typy czynu zabronionego pod groźbą kary, tj. 231 – nadużycie władzy, art. 228 kk – korupcja. Z pisma, które zostało mi dziś przekazane, wchodzi w grę przestępstwo płatnej protekcji art. 230 kk i 230a
— mówił Małecki.
Przewodniczący komisji Michał Szczerba pytał Małeckiego, jakimi dowodami dysponowała prokuratura, skoro zdecydowała się posłowi PiS, a potem wiceszefowi MSZ, postawić zarzuty z tych konkretnych artykułów kk?
Nie jest tak, że rolą biegłego jest nawet sugerowanie, czy mogło dojść do popełnienia przestępstwa przez konkretną osobę, konkretnego czynu zabronionego pod groźbą kary. Ja mogę pokazać kryteria prawne, które przez wysoką komisję zostaną wykorzystane, byście przesądzili o tym, czy jest takie podejrzenie czy go nie ma
— ocenił Małecki.
Mam tutaj tę kwalifikację prawną, przyjętą na tym etapie postępowania. Proszę zwrócić uwagę, że mamy tu do czynienia z dwoma przypisami typizującymi, które pozostają ze sobą w swoistym specyficznym związku. Mamy przestępstwo nadużycia władzy z art. 231 § 2 kk czyli stawiając zarzut i w perspektywie ewentualnej odpowiedzialności karnej danej osoby, żeby przypisać jej odpowiedzialność karną za to przestępstwo, to muszą być spełnione wszystkie warunki, o których mówiłem na początku swojej wypowiedzi. Stwierdzenie nadużycia przez danego funkcjonariusza uprawnień lub niedopełnienie obowiązków musiało być przesądzone
— dodał biegły.
Michał Szczerba pytał biegłego, czy w odniesieniu do powtarzającej się sytuacji w konsulatach RP w wielu krajach tak, jak w Indiach, można mówić o czynie ciągłym?
Art. 12 kk nie stawia tutaj żadnych dodatkowych wymogów. Dwa lub więcej zachowań sprawcy, podjętych w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, uważa się za jeden czyn zabroniony. (…) Kodeks karny nakazuje wręcz podsumować tę przestępczą działalność w takiej jednej, złożonej kwalifikacji prawnej
— ocenił prof. Małecki.
Przewodniczący Szczerba powiedział, że ma wrażenie, iż kraje będące przedmiotem zainteresowania Edgara Kobosa i jego działań przestępczych, odpowiadają projektowi rozporządzenia szefa MSZ ws. przyjmowania poza kolejnością wniosków o wydanie wizy krajowej celem wykonywania pracy. Chciał dowiedzieć się, czy gdyby okazało się, że ten proceder miał mieć kontynuację w konkretnych propozycjach legislacyjnych, to jakby pan ocenił tego typu kategorię czynu zabronionego?
Następcze zalegalizowanie pewnych działań nie oznaczałoby uchylenia bezprawności tych działań w momencie, gdy one były podejmowane. Wytworzenie podstawy prawnej po fakcie, żeby jakiś funkcjonariusz publiczny mógł te same czynności podjąć już zgodnie z prawem, to w żadnym zakresie nie oznacza, że działania czy zaniechania podjęte bez podstawy prawnej przed wejściem w życie takich regulacji, przestają być zachowaniami zabronionymi pod groźbą kary. Dla oceny tego, czy funkcjonariusz przekroczył uprawnienia czy nie relewantny jest moment w ramach którego oceniamy czy miał kompetencje do podjęcia pewnych czynności czy też nie
— podkreślił Małecki.
Druga kwestia dotyczy oceny samych działań legislacyjnych. To jest coś, co wymyka się prostej ocenie w perspektywie tego czy można pewne działania legislacyjne oceniać w perspektywie tego czy stanowią np. podstawę do zarzutu przekroczenia uprawnień przez jakąś osobę uczestniczącą w procesie legislacyjnym czy niedopełnienia przez nią obowiązków dlatego, że chcemy uzyskać rozstrzygnięcie legalizujące pewne działania biorąc pod uwagę to, że wcześniej te działania były niezgodne z procedurami. Na to pytanie się nie da prosto odpowiedzieć
— dodał.
CZYTAJ TEŻ:
pn/PAP/Youtube: Sejm RP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/684015-relacja-na-komisji-sledczej-ds-wiz-zeznaje-adam-burakowski