Nie udało się premierowi Tuskowi wykorzystać PR-owsko wczorajszego szczytu rolniczego. Części przedstawicieli rolników nie wpuszczono do Centrum „Dialog”, a w tej sytuacji przedstawiciele Solidarności Rolników Indywidualnych na znak protestu opuściła salę i nie uczestniczyła w obradach i zapowiedziała 6 marca protest w Warszawie.
Mimo 3-godzinnej debaty nie przyjęto żadnych ustaleń, natomiast dopiero teraz premier Tusk zobowiązał się do negocjacji z Komisją Europejska i rządem Ukrainy szczegóły rozporządzenia o bezcłowym handlu UE-Ukraina. Tyle tylko, że należało to robić co najmniej miesiąc wcześniej, kiedy przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, zapowiedziała jego przedłużenie o kolejny rok do 5 czerwca 2025 roku.
Tusk zdziwiony, że w KE realizuje się interesy ukraińskich oligarchów rolnych
Do przedłużenia tego porozumienia bez żadnych ograniczeń ilościowych parli zarówno przewodnicząca KE jak i komisarz ds. handlu Vladis Dombrovskis (oboje z Europejskiej Partii Ludowej). Jedynym komisarzem, który się temu przeciwstawiał był komisarz ds. rolnictwa z Polski Janusz Wojciechowski. Wtedy żadnego wsparcia z Polski nie miał, premier Tusk kompletnie się tym nie interesował, teraz jest zdziwiony, że rozporządzenie realizuje interesy oligarchów rolnych na Ukrainie, wspieranych zagranicznym kapitałem, a uderza w interesy europejskich rolników, a w szczególności interesów rolników tzw. krajów przyfrontowych. Tusk był przecież pod koniec stycznia w Kijowie i podczas konferencji prasowej, gdy premier Ukrainy Denys Szmyhal mówił o bezcłowej wymianie towarowej z UE, nawet powieka mu nie drgnęła, choć strajki rolników rozlewały się już wtedy po całej Polsce.
Wprawdzie dzięki zaangażowaniu komisarza Wojciechowskiego doszło do pewnych modyfikacji wspomnianego rozporządzenia, które w zamyśle mają bardziej niż do tej pory chronić unijny rynek, ale tak naprawdę niewiele to zmieni w sytuacji, kiedy Ukraina ma zablokowany eksport produktów rolnych przez Morze Czarne i może je wywozić w zasadzie tylko drogą lądową przez kraje przyfrontowe, takie jak Polska. Między innymi wprowadzono limity importowe dla drobiu, cukru i jaj, tyle tylko, że okresem referencyjnym dla tych produktów są dwa ostatnie lata (2022-2023 ), kiedy ukraiński eksport na przykład na polski rynek był wielokrotnie większy niż przed agresją Rosji na Ukrainę (czyli wpływ na destabilizację rynku, będzie się liczyć od znacznie większej wartości importu z Ukrainy, niż to było przed wojną).
Klauzule ochronne niewiele zmienią
Wprowadzono także klauzule ochronne dla innych produktów rolnych, ale dany kraj członkowski musi wykazać destabilizację rynku nadmiernym importem ukraińskich produktów rolnych, tyle tylko, że ostateczną decyzję w tej sprawie będzie podejmować wg własnego uznania Komisja Europejska. Rozporządzenie o bezcłowym handlu UE -Ukraina zostanie więc przedłużone, najprawdopodobniej w marcu przegłosuje jej już w niezmienionym kształcie Parlament Europejski (EPL, Lewica, Renow i Zieloni przy sprzeciwie ECR i ID), więc sugerowanie przez Tuska, że wynegocjuje w nim jakieś zmiany jest próbą cynicznego oszukania polskich rolników.
Deklaracje, które tylko ośmieszają
Równie absurdalnie brzmią propozycje Tuska, żeby Komisja Europejska skupiła ok. 20 mln ton nadwyżki zbóż na unijnym rynku i tak skupione zboże w ramach pomocy humanitarnej skierowała do krajów afrykańskich. Na taki skup UE musiałaby wyłożyć przynajmniej 5 mld euro, których w budżecie UE oczywiście nie ma, a rozdysponowanie tego zboża w biednych krajach afrykańskich przez organizacje pomocowe, kosztowałoby dodatkowo 2-3-krotność jego wartości, czyli kolejne 10-15 mld euro, których tym bardziej nie ma w unijnym budżecie. Aż dziw bierze, że premier przez 7 lat i szef Rady Europejskiej przez kolejne 5 lat, nie ma wiedzy na poziomie elementarnym w sprawie obecnych problemów polskiego rolnictwa i w związku z tym składa rolników kolejne deklaracje, które go tylko ośmieszają.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683600-wczorajsze-spotkanie-rolnikow-z-tuskiem-skonczylo-sie-niczym