Chyba najbardziej doskwiera twórcom traktowanie ich przez obecnie rządzących jak użytecznych idiotów. Ale przecież sami się do odegrania tej roli pchali.
Agnieszka Holland jest „szalenie rozczarowana”. Działaniami ekipy Donalda Tuska w sferze kultury. Konkretnie tym, że obecna władza opóźnia wdrożenie regulacji, dzięki którym twórcy mogliby dostawać tantiemy za filmy i seriale oglądane za pośrednictwem platform streamingowych. Ale problem jest znacznie szerszy: władza „olewa” swoich apologetów ze świata kultury, jednocześnie wiernych wyborców.
Głosowaliśmy na nich z pewną nadzieją i zaufaniem. Teraz podaje się jakieś tajemnicze powody, więc rodzą się podejrzenia, jakieś spiski. To są niepotrzebne rzeczy. Komunikacja w tej sprawie jest fatalna. Nie można się kompletnie porozumieć w sposób otwarty z żadnym z decydentów
– roniła kulturalne łzy Agnieszka Holland w Radiu Tok FM. Twórcy bardzo Tuskowi i spółce zaufali, a zamiast przytulenia do piersi dostali kopa.
Szczerze mówiąc, jestem smutna. Nie tego typu decyzji się spodziewałam. Są jakieś intrygi w tle, wzajemne oskarżenia. To głęboko nie w porządku. Przeraża ten brak transparentności. Liczyliśmy, że demokratyczna władza zacznie nas traktować jak partnerów, ludzi, którzy tworzą kulturę, a nie tylko jako petentów
– rozklejała się Holland.
Skąd ta niewdzięczność, skoro „większość środowiska głosowała na te władze z wielkim zaufaniem”. Z zaufaniem, że co? Że ktokolwiek może się uważać za partnera władzy? Tylko po co, skoro władza dostała od środowisk kultury „za frajer” wszystko to, czego potrzebowała. A to, że twórcy wręcz się do tej nowej władzy ślinili jeszcze zanim zaczęła rządzić, upewniło polityków, że mogą ich kopnąć bez żadnych konsekwencji. I tak przyjdzie koza do woza. No i przyszła. Na razie po to, żeby się wypłakać.
Biedni twórcy teraz czują się wykorzystani. Nie sądzili, że nie będzie wdzięczności. Z jakiej choinki się urwali? Przecież Agnieszka Holland narzekała na to, że kultura „leżała” już w czasie rządów PO-PSL w latach 2007-2015. Teraz Koło Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polski przygotowało list do ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. I pytają podpułkownika, czy „nasz rząd oszukał”. Tak, jakby ten rząd robił cokolwiek innego.
Chyba najbardziej doskwiera twórcom traktowanie ich przez obecnie rządzących jak użytecznych idiotów. Ale przecież sami się do odegrania tej roli pchali. Demonstrowali takie oddanie i przywiązanie, że aż było to rodzajem patologicznego uczucia. No to rządzący odpowiedzieli w ten sam patologiczny sposób, czyli symbolicznym daniem po buzi. Gdy ktoś bezwarunkowo kocha i na każdym kroku to demonstruje, to ludzie o skłonnościach przemocowych korzystają z okazji.
Twórcy sądzili, że niemiłosiernie się nowej władzy (wcześniej opozycji) podlizując i aportując na każde skinienie albo i bez niego, zostaną docenieni i nagrodzeni. Założenie godne kilkunastoletniej pensjonarki. Wszyscy zainteresowani, a przede wszystkim Agnieszka Holland wiedzieli, że nie mają do czynienia z ludźmi kulturalnymi, tylko z barbarzyńcami, a wręcz kulturowymi troglodytami. Udawanie teraz dziewic jest po prostu groteskowe. Obecna władza nigdy kulturą nie była zainteresowana. Jeśli już, to wyłącznie ludźmi kultury jako narzędziem ideologii i władzy.
Agnieszka Holland dała wiele dowodów w swej twórczości, że rozumie, iż kultura i rewolucja kulturalna to sprawy odległe od siebie o lata świetlne. Donald Tusk z Bartłomiejem Sienkiewiczem nie troszczą się o kulturę, tylko robią polską wersję rewolucji kulturalnej. Wedle chińskiego oryginału z lat 60. XX wieku. Sienkiewicz zachowuje się jak żona Mao – Jiang Qing, która była główną macherką rewolucji na polu kultury. A w tej rewolucji chodziło o to, żeby nic nie było takie jak wcześniej. Niszczono całą tradycję („stare idee, kulturę, zwyczaje i obyczaje”), przestano wydawać „normalne” książki i robić „normalne” filmy (przez 5 lat nie powstała żadna fabuła). Niszczono muzea, zabytki, dzieła sztuki.
Rewolucja kulturalna niszczyła nie tylko kulturę, ale i edukację. Redukowano programy nauczania, praktycznie ze szkół zniknęła historia. Nauczyciele chcący się trzymać jakiegoś kanonu czy edukacyjnego minimum stali się podejrzani. Uczniów zachęcano do donosicielstwa, a nawet pozwalano im na szykanowanie i poniżanie nauczycieli. Przedmiotem edukacji przestała być wiedza. Celem stało się wychowanie jak największej liczby hunwejbinów, czyli młodych bojówkarzy atakujących inteligencję jako warstwę społeczną i niszczących dorobek przeszłości (nawet stare meble).
Nie sposób uwierzyć, że ktoś taki jak Agnieszka Holland nie wie, że Sienkiewicz i spółka chcą robić rewolucję kulturalną, a nie dbać o kulturę. Rewolucja kulturalna ma wprawdzie w nazwie kulturę, ale nie ma z nią nic wspólnego. Chyba że chodzi o niszczenie kultury. I z tym niszczeniem mamy do czynienia od 13 grudnia 2024 r. Właśnie wtedy skończyła się w polskiej kulturze wolność. A troglodyci dlatego mają za nic wszelkie zasady, że mieli bezwarunkowe poparcie takich twórców jak Agnieszka Holland.
Tacy twórcy jak pani Holland sobie tych troglodytów wyhodowali, obdarzając ich pełnym zaufaniem, niemiłosiernie się do nich śliniąc. Teraz mają więc rezultat. A to dopiero początek. Ciekawe, czy i kiedy Agnieszka Holland zrozumie, że tu nie chodzi o tantiemy z platform streamingowych, tylko o rewolucję kulturalną, która przetoczy się przez polską kulturę i edukację niczym tsunami. I nie zostanie kamień na kamieniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/683527-kiedy-holland-zrozumie-ze-tej-wladzy-nie-chodzi-o-kulture