Podczas posiedzenia komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych przesłuchiwani są członkowie zarządu Poczty Polskiej: były prezes Przemysław Sypniewski, który zrezygnował z funkcji w 3 kwietnia 2020 r. oraz b. wiceprezes Poczty Polskiej Grzegorz Kurdziel. Zapraszamy do śledzenia relacji z posiedzenia komisji na portalu wPolityce.pl.
Wcześniej komisja wystąpiła do podwykonawców Poczty Polskiej spółek Prografix, Inforsys oraz EDC Expert Direct Communication z pytaniami o współpracę z Pocztą Polską i PWPW przy organizacji wyborów korespondencyjnych oraz o udostepnienie dokumentów i korespondencji. Dokumenty od firmy Prografix komisja odtajniła na niejawnej części posiedzenia, które odbyło się 14 lutego. Dokumenty te mają być istotne dla przesłuchania byłych prezesów Poczty Polskiej.
Przesłuchanie Przemysława Sypniewskiego
Przemysław Sypniewski, były prezes Poczty Polskiej poinformował, że nie ustanowił pełnomocnika.
Sypniewski powiedział, że pierwszy raz informację o możliwości zaangażowania Poczty Polskiej w przygotowanie wyborów korespondencyjnych otrzymał 27 marca, kiedy Sejm uchwalił ustawę mówiącą o możliwości głosowania korespondencyjnego przez część Polaków. Wskazał, że o sprawie dowiedział się wówczas z mediów, a dopiero 1 kwietnia przyjechał dyrektor Izdebski z MAP i poinformował nie tylko o tym, że PP ma przygotowywać wybory w trybie korespondencyjnym, jak została uchwalona ustawa, ale też, że wybory mają objąć wszystkich uprawnionych wyborców.
Wcześniej nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Po uchwaleniu ustawy przez Sejm. Przez trzy dni próbowałem skontaktować się z MAP z prośbą o spotkanie z Jackiem Sasinem. Po dwóch dniach otrzymałem odpowiedź o spotkanie z dyrektorem biura nadzoru właścicielskiego panem Izdebskim, któremu podlegała Poczta Polska
– mówił Sypniewski dodając, że na ten temat nie rozmawiał z Jackiem Sasinem.
Zapytany przez Dariusza Jońskiego o swoje zastrzeżenia co do wyborów korespondencyjnych Sypniewski powiedział, że takie wybory mogą być organizowane i „Poczta Polska jest w stanie zapewnić obsługę tych wyborów”.
Jestem o tym głęboko przekonany, że to możliwe, jednak sposób, w jaki zaproponowano mnie, jako prezesowi i całej firmie, organizację tych wyborów, w moim przekonaniu był katastrofalny. Oceniłem, że w takim trybie i w taki sposób przygotowanie wyborów nie jest możliwe. Wszyscy pracownicy Poczty zaangażowani w przygotowanie wyborów wykazali się odpowiedzialnością wobec spółki i starali się wykonać zadanie, które w moim przekonaniu było niewykonalne.
Sypniewski akcentował, że nikt, także przy uchwalaniu ustawy, nie konsultował z Pocztą Polską, jak powinien wyglądać tryb przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Dodał, że dostarczenie pakietów, po zrobieniu analizy, dostarczenie pakietów wymagałoby co najmniej 8 tygodni – z założeniem, że wybory nie będą dotyczyły zagranicy. Nie było też ustaleń dot. drugiej tury.
Kto nadzorował Pocztę Polską w ramach Ministerstwa Aktywów Państwowych, w czasie kiedy Poczta Polska była zaangażowana w proces wyborów?
Bezpośredni nadzór sprawował Jacek Sasin. Było to w jego kompetencjach, jako ministra
— powiedział świadek.
Pytany o spotkanie z Izdebskim powiedział, że przekazane zostały mu informacje, że całe wybory mają być przeprowadzone w trybie korespondencyjnym. Sypniewski ponownie poprosił o spotkanie z Sasinem i wyraził opinię, że przeprowadzenie wyborów w tej formie nie jest możliwe. Izdebski miał powiedzieć, że decyzja już zapadła, a w razie wątpliwości może złożyć rezygnację.
Powiedziałem, że rozważę propozycję, zastanowię się przez jakiś czas, że muszę o tej sytuacji poinformować przewodniczącą rady nadzorczej, by zwołać jej posiedzenie. Dyrektor Izdebski powiedział, że prosi o jak najszybszą decyzję i jednocześnie prosi, by rezygnacja nastąpiła jak najwcześniej. Powiedziałem, że to zależy od tego, kiedy zbierze się rada nadzorcza
– mówił Sypniewski.
Odebrałem to tak, że na tym etapie nikt nie chce ze mną poważnie rozmawiać
— dodał.
Wskazał, że głównym powodem rezygnacji było to, że nie mógł z nikim poważnie na ten temat porozmawiać i przedstawić własnego punktu widzenia.
Sypniewski powiedział, że po złożeniu rezygnacji, 14 kwietnia, zadzwonił do niego Artur Soboń.
Rozmowa odbyła się w siedzibie MAP, w gabinecie Sobonia. Zapytałem, dlaczego chce ze mną rozmawiać, Soboń powiedział, że dostał od premiera Sasina polecenie sprawdzenia możliwości przeprowadzenia wyborów, że on, z uwagi na to, że dobrze ocenia moją pracę uważa, że to, co mu powiem, będzie prawdopodobnie z godne z rzeczywistością i prosi mnie o rozmowę. (…) Zapytał mnie o powody rezygnacji, o ocenę. Wówczas znałem już pokazany mi przez Grzegorza Kurdziela dokument – widziałem go już chyba przed rozmową z Izdebskim. To wydruk maila, który był pewnym planem przygotowania wyborów. Oceniłem, że to zły plan i przedstawiłem wątpliwości panu Soboniowi. Powiedziałem o terminie, o praktycznie rzecz biorąc niemożliwości przeprowadzenia – moim zdaniem – wyborów w II turze, wyborów za granicą, o potencjalnych problemach z drukiem
– mówił były prezes PP dodając, że Soboń był zdziwiony słysząc o sprawie druku.
Jak dodał, Soboń nie zdawał sobie sprawy, że PP nie powiada własnych drukarń, które są w stanie wydrukować pakiety. Wówczas Soboń miał poprosić go o pomoc, wskazanie, jak to jest możliwe do zrobienia. Sypniewski powiedział, że nie pełni funkcji prezesa, a jego wizyta jest wyrazem dobrej woli. Soboń miał też prosić o wskazanie kompetentnej osoby w zarządzie, która byłaby w stanie mu pomóc. Sypniewski wskazał Grzegorza Kurdziela, wiceprezesa PP. Dodał, że był świadkiem rozmowy Sobonia i Kurdziela.
Świadek wskazał, że Poczta Polska ma własne drukarnie, ale na wydrukowanie pakietów wyborczych z wszystkimi wymogami PKW, potrzebowałyby – w jego ocenie – ok. 3-4 miesięcy. Kurdziel na pytanie Sobonia, co ma robić, wskazał, że przypuszcza, że na rynku są drukarnie mogące sprostać temu zadaniu. Soboń miał poprosić Kurdziela o przeprowadzenie wywiadu wśród drukarni, ale Kurdziel odmówił wskazując, że PP nie ma podpisanej umowy i formalnego zlecenia.
Soboń powiedział, że musi poprosić o informacje Sasina. Kiedy wrócił, przekazał, że premier Sasin prosi zarząd PP, aby podjął się tego zadania w oparciu o ryzyko biznesowe. Pamiętam te słowa, bo wydały mi się irracjonalne. Prezes Kurdziel odmówił dodając, że nie podejmie działań. Soboń ponownie poszedł rozmawiać i po powrocie przekazał Kurdzielowi, że premier Sasin poinformował go, że będzie wydane rozporządzenie premiera nakazujące PP przygotowanie wyborów w trybie korespondencyjnym, a MAP podpisze z PP umowę na wykonanie zadania
– mówił Sypniewski.
Joński dopytywał o rzekomego maila Artura Sobonia do Michała Dworczyka, w którym wspomniano o braku 4 mln skrzynek pocztowych. Sypniewski powiedział, że „to prawdziwa informacja”, ale przeszkodą nie był brak skrzynek.
To nie był główny powód tego, dlaczego te wybory nie mogły się odbyć
– mówił był prezes Poczty Polskiej dodając, że Artur Soboń pełnił rolę wykonującego polecenia pana Sasina. Były prezes PP mówił, że nie jest w stanie określić, kto nadzorował przygotowywanie wyborów w MAP.
Jacek Karnowski dopytywał o uproszczenia związane z epidemią co do dostarczania przesyłek. Sypniewski powiedział, że przesyłka nie była awizowana, tylko bezpośrednio dostarczana do skrzynek.
Jak to miało się do wyborów korespondencyjnych, skoro nie było potwierdzenia odbioru?
Jak przeczytałem założenia, to jak rozumiem, doręczenia miały być nie do skrzynek, tylko osobiście. Rozumiałem, że tak ma być to procedowane. Potem wyborcy mieli te pakiety dostarczać do miejsc zbiorczych. Myślę, że listonosze podeszliby do zadania w odpowiedzialny sposób i starali się doręczyć pakiety do rąk własnych. Ale to nie było głównym powodem. Były inne powody związane z czasem, wydrukiem, obarczeniem Poczty Polskiej całkowitą odpowiedzialnością, że te wybory były nie do przeprowadzenia w takim trybie
– powiedział Przemysław Sypniewski.
Były prezes Poczty powiedział, że w jego ocenie, żeby zrealizować wybory korespondencyjne musiały być spełnione cztery wymogi: zgoda polityczna wszystkich sił politycznych, zaangażowanie w nadzór PKW, odpowiedni czas od podpisania umowy i podpisanie umowy z Poczta Polską.
Sypniewski pytany był, czy podczas spotkania z Marcinem Izdebskim, ówczesnym dyrektorem departamentu w Ministerstwie Aktywów Państwowych oraz b. wiceszefem MAP, poruszał sprawę związaną z pominięciem Państwowej Komisji Wyborczej w tych wyborach.
Tak, bo znałem już to opracowanie przygotowane wcześniej. Nie wiem, jaka była wartość tego opracowania, ale po części się to sprawdziło w tym, co obserwowałem już z zewnątrz
— powiedział.
Zwróciłem uwagę, że opracowanie, moim zdaniem jest źle przygotowane i że założenia, które widziałem na mailu wydrukowanym niewłaściwie projektują proces wyborczy i zwróciłem uwagę dyrektorowi Izdebskiemu i ministrowi Soboniowi na to. Jeśli przyjąć za prawdziwy mail, który minister Soboń wysłał do ministra Dworczyka, to te zastrzeżenia, które minister Soboń przekazał ministrowi Dworczykowi w części pokrywają się z tym, co powiedziałem mu na spotkaniu 14 kwietnia
— mówił Sypniewski.
To było elementem, który był jednym z powodów mojej dymisji. Opracowanie przyniósł mi prezes Kurdziel, opracowanie było wydrukiem z maila. Grzegorz Kurdziel powiedział mi, że sprawdził, z jakich skrzynek mailowych to opracowanie wyszło, opracowanie to przygotował Krystian Szostak, który był wówczas dyrektorem biura prawnego Orlenu
— powiedział świadek dodając, że Szostak był członkiem zarządu głównej konkurencyjnej wobec Poczty Polskiej firmy - InPost.
Odpowiadając na kolejne pytanie Karnowskiego, Sypniewski powiedział, że ten email dostał, kiedy był jeszcze prezesem Poczty Polskiej. Mówił też, że założenia zawarte w mailu „do pewnego stopnia pokrywały się z tym, w jaki sposób później zaplanowano wybory w trybie korespondencyjnym”.
Bartosz Romowicz dopytywał o zarzuty, co do organizacji wyborów. Sypniewski wskazał, że może je przedstawić z punktu widzenia prezesa PP i ze strony eksperckiej.
Jeśli chodzi o pierwszy etap, to po pierwsze, nikt z Pocztą Polską nie konsultował zapisów ustawy z 27 marca. To był główny zarzut. Drugi zarzut, to kiedy dowiedziałem się, że wybory mają objąć wszystkich wyborców, także nikt nie chciał podjąć merytorycznej rozmowy – przynajmniej ze mną. Jak przestałem być prezesem i analizowałem to z zewnątrz, to powiedziałbym, że zarzuty sprowadzają się do tego, co powiedziałem o warunkach, kiedy i jak można by przeprowadzić wybory korespondencyjne. Zauważyłem, że nie ma zgody sił politycznych na taką formę wyborów, że w zasadzie PKW jest wyłączona z tego procesu i uważałem, że jest zbyt mało czasu, by wybory w takim czasie przeprowadzić. Przynajmniej do 10 maja, w moim przekonaniu, było to niemożliwe. Mogę powiedzieć, ze niezależnie od tego, co się później działo, tych wyborów, w tym terminie, nie dało się zrobić. Tak uważam do dzisiaj
– powiedział świadek.
Sypniewski powiedział, że przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych 10 maja nie spowodowałoby większego zagrożenia dla pracowników poczty niż działanie poczty w trakcie pandemii. Dodał, że Poczta Polska nie miała technicznych możliwości, by po otrzymaniu spisów wyborców od samorządów przetworzyć te dane, aby skorzystać z nich na potrzeby dystrybucji pakietów.
Waldemar Buda zapytał o sygnały wskazujące na brak zgody politycznej.
Mogę mówić o okresie, w którym byłem prezesem poczty. O ile pamiętam, do momentu 31 marca, podpisania przez prezydenta pierwszej ustawy, to można było domniemywać, że zgoda polityczna jest. W następnych tygodniach obserwowałem to jako zewnętrzny widz. Widziałem, że ta zgoda się łamie, że jej nie ma. To dyskusja w koalicji rządzącej, także pewne zastrzeżenia opozycji, potem byłą decyzja premiera, która była w jakiś sposób kwestionowana. Moim zdaniem, jako widz – zgody nie było ani wewnątrz rządzącej koalicji, ani w opozycji. Istotą działalności pocztowej jest zaufanie społeczne. Ono musi dotyczyć wszystkich obywateli. Jeśli jacyś obywatele będą mieli wątpliwości wobec działań poczty, to ono będzie nie tylko nieskuteczne, ale będzie też uderzało w wizerunek poczty i jej działalność na przyszłość
– wskazał były prezes.
3 kwietnia, w momencie dymisji, przekazywałem obowiązki nowemu prezesowi Poczty Polski Tomaszowi Zdzikotowi. Rozmawiałem z nim na temat wyborów. Prezes Zdzikot powiedział, że nie zabiegał o moje stanowisko, ale wyjaśnił, że podjął się działania z powodów patriotycznych. Zwróciłem mu uwagę na zastrzeżenia. On powiedział, że poinformowano go, iż Poczta Polska ma być tylko narzędziem logistycznym
– mówił podczas posiedzenia komisji świadek.
Agnieszka Kłopotek zapytała, czy Sypniewski, jako prezes PP, wydałby złotówkę na cokolwiek przed podpisaniem umowy. Świadek powiedział, że raczej nie, ale nie był sprawdzony w tej sytuacji. Dodał, że były określone procedury finansowe, ale dziś łatwo jest powiedzieć, że takiej decyzji by nie podjął, jednak człowieka sprawdza się w momencie, kiedy przed taką decyzją stanie.
Umowa ustna w ruchu biznesowym ma moc wiążącą. Zobowiązanie od wicepremiera, że umowa zostanie zawarta, jest dość mocnym argumentem. Czy ja wykonałbym jakieś działania przed podpisaniem umowy? Powiedziałbym, że raczej nie, ale nie byłem sprawdzony w tej sytuacji
– wyjaśnił Sypniewski.
Pytany o wybory w Bawarii, były prezes PP powiedział, że tamtejsze wybory „zostały przeprowadzone w taki sposób, jak nie planowano przeprowadzić tego w Polsce”.
Wybory w trybie korespondencyjnym w Niemczech są wyborami, które są znane od 50 lat. Jest opisany tryb, w jaki sposób te wybory mają przebiegać. Wybory w Bawarii odbyły się za zgodą wszystkich stron politycznych, zawarto umowę. Wydaje mi się, że od umowy do przeprowadzenia wyborów ten czas był właśnie osiem tygodni, o ile pamiętam. Wybory w Bawarii były wyborami na szczeblu samorządowym, w pełni korespondencyjnie odbywały się tylko w II turze. Uprawnionych do głosowania było niecałe 3 mln wyborców, a udział w nich wzięło ok. 50 proc. wszystkie te rzeczy, które nie wystąpiły w planie przygotowywania wyborów korespondencyjnych w Polsce były przygotowywane w Bawarii
– mówił były prezes Poczty Polskiej.
Poczta została, moim zdaniem, pozostawiona z problemem
— dodał.
Magdalena Filiks dopytywała o możliwość przeprowadzenia wyborów. Stwierdziła, że to, iż brak skrzynki pocztowej nie uniemożliwiał przeprowadzenie wyborów, to „coś nierealnego”. Oceniła, że dostarczenie każdemu wyborcy pakietu do ręki jest „niewykonalne”.
Mam inne zdanie na ten temat. (…) Poczta realizuje szereg zadań i wypełnia je. Poczta ma określone wymogi, zapisany jest procent skuteczności. PP przez wiele lat spełniała wymogi wynikające z ustawy. Opinie można mieć bardzo różne. Czy uważam, że logistycznie PP dałaby radę przeprowadzić taką operację? Uważam, że przy spełnieniu określonych warunków, dałaby radę. Byłoby to możliwe
– powiedział świadek.
Moim zdaniem brakowało tego, że nie usiedliśmy razem do projektu przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, że była próba narzucenia pewnych rozwiązań, które były niemożliwe do zrealizowania. Gdybyśmy mogli usiąść do takiego projektu, to moglibyśmy go zrealizować, bo musielibyśmy rozwiązać wszystkie ryzyka. Obowiązkiem obywatela jest mieć skrzynkę pocztową, ale trudno, żeby PP karała za jej brak obywatela. Można to rozwiązać, większość listonoszy doręcza korespondencję – oni wiedzą, gdzie dana osoba mieszka. Jak rozumiem, wybory korespondencyjne, gdyby odbywały się w takim trybie, wyobrażam sobie, że byłyby poprzedzone akcją informacyjną. To wszystko, biorąc pod uwagę ryzyka, można opisać
– mówił Sypniewski.
Był prezes Poczty Polskiej powiedział również, że w jego ocenie, pierwszym realnym terminem przeprowadzenia wyborów, przy spełnieniu warunków, byłaby połowa maja.
Pytany o spotkania w KPRM powiedział, że nie został poinformowany o tym, że spotkanie dotyczyło wyborów korespondencyjnych. Przypomniał, że tematem spotkań były też zadana Poczty w czasie pandemia. Dodał, że na spotkania w KPRM sam delegował pracowników.
Prof. Przemysław Czarnek dopytywał o czas potrzebny na dostarczenie pakietów wyborczych.
Sypniewski powiedział, że Poczta Polska dostarcza ok. 40 mln przesyłek tygodniowo. I „z zasady” łatwiej jest z klientem masowym i łatwiej jest dostarczyć przesyłkę, która nie jest przesyłką rejestrowaną.
Anita Kucharska-Dziedzic pytała o spotkanie z Arturek Soboniem. Sypniewski powiedział, że został zaproszony jako osoba, co do której kompetencji, jeśli chodzi o rynek pocztowy, nie ma zastrzeżeń.
Dopytywany, dlaczego na spotkaniu nie było pana Zdzikota, świadek odparł, że Soboń zapytał go o to, kogo poleci mu z zarządu, kto ma kompetencje i na tej podstawie wskazał wiceprezesa Kurdziela.
Jak Sypniewski odebrał nominację dla Zdzikota na prezesa Poczty Polskiej?
Widocznie uznano, że ma kompetencje i zdolność woli do przeprowadzenia tego procesu
— mówił świadek.
Pytany, jak ocenia pracę Kurdziela przy organizacji wyborów korespondencyjnych, świadek powiedział, że pracownicy poczty zaangażowani w przygotowanie wyborów, w jego ocenie, podjęli się zadania niewykonalnego, ale starali się wykonać je w jak najlepszy sposób. Dodał, że Kurdziel pozostał w poczcie , a on odszedł 3 kwietnia, więc nie zna okoliczności, które mogły wpłynąć na opinię Kurdziela.
Posłanka Lewicy zapytała, cze ktokolwiek, między majem a lipcem, kontaktował się z Sypniewskim jako ekspertem po spotkaniu z Arturem Soboniem. Był prezes Poczty Polskiej powiedział, że miał kontakt z ABW, ale nie wie, czy te spotkania nie miały charakteru przygotowawczego, więc prosi o tryb niejawny w tej kwestii.
Pytany o brak kontaktu ze strony wicepremiera Sasina i ministra Artura Sobonia, Sypniewski wskazał, że Soboń nie miał powodu, by się z nim kontaktować, ponieważ nie nadzorował Poczty Polskiej. Dodał, że rozmowa z Soboniem miała miejsce, bo o takie działania wiceministra w MAP poprosił Jacek Sasin.
Nie nadzorował w żaden sposób Poczty. Jak miałem kontakty z Soboniem, jak jeszcze był w Ministerstwie Finansów, z racji pełnienia funkcji dużo było istotnych spraw. Przez cały okres, kiedy byłem prezesem, a nadzór nad PP sprawował premier Sasin, to było dwa lata, nie kontaktował się ze mną i nie wiem dlaczego. Możliwe, że uważał, że wszystko idzie tak znakomicie, że nie ma potrzeby rozmowy ze mną, ale muszę powiedzieć, że wielokrotnie prosiłem pana Sasina o spotkanie – nie tylko przed wyborami korespondencyjnymi, ale także wcześniej, w różnych sprawach. Nigdy takiej rozmowy nie odbyłem. To była zasadnicza różnica w stosunku do innych ministrów, którzy wcześniej pełnili nadzór nad Pocztą
– mówił Przemysław Sypniewski.
Na pytanie o ewentualne problemy z pamięcią u Artura Sobonia, Sypniewski podkreślił, że kiedy Soboń pełnił funkcję w resorcie finansów, był osobą bardzo kompetentną i oddaną Polsce.
Poseł Mariusz Krystian zapytał o spotkania w ministrem Sasinem. Były prezes PP powiedział, że spotykali się na różnego rodzaju rządowych czy administracyjnych spotkaniach. Dodał jednak, że brak spotkań w cztery oczy był wyjątkowy, biorąc pod uwagę doświadczenie pracy z wcześniejszymi ministrami nadzorującymi pocztę, kiedy spotkania odbywały się regularnie.
Poczta ma dużą liczbę problemów i spraw do rozwiązania i w mojej ocenie takie spotkania są koniczne
– podkreślił świadek.
Uważałem, że sprawa wyborów prezydenckich w Polsce jest sprawą tak ważną, że nie powinno odbywać się to na poziomie średniego szczebla
– dodał. Wyjaśnił, że na tematy funkcjonowania Poczty Polskiej, w czasie pełnienia funkcji prezesa, rozmawiał z dyr. Izdebskim i dyr. Śliwką.
Dariusz Joński dopytywał o II turę wyborów. Sypniewski powiedział, że nie ma pojęcia, jak to miało być skonstruowane. Ocenił, że jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jest założenie, że wszystko rozstrzygnie się w pierwszej turze.
Jacek Karnowski zapytał o zabezpieczenie listonoszy odnośnie przekazywania pakietów wyborczych. Świadek wyjaśnił, że podjęto starania, by zabezpieczyć w pandemii nie tylko listonoszy, ale wszystkich pracowników w odpowiednie środki, ale to było trudne. Dodał, że ostatnie dwa miesiące jego pracy polegały na tym, żeby zapewnić pracownikom odpowiednie warunki – rękawiczki, maseczki, płyny do dezynfekcji.
Agnieszka Kłopotek zapytała o to, czy kiedy Sypniewski składał dymisję, rada nadzorcza chciał uzyskać informacje o powodach. Były prezes Poczty Polskiej poinformował, że podał swoje powody i one spotkały się ze zrozumieniem. Przyznał, że odniósł wrażenie, że jego dymisja była dla rady zaskakująca.
Przesłuchanie Grzegorza Kurdziela
Komisja śledcza po przerwie rozpoczęła przesłuchanie byłego wiceprezesa Poczty Polskiej Grzegorza Kurdziela.
Dariusz Joński zapytał, czy w opinii Grzegorza Kurdziela możliwe było przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych 10 maja było możliwe.
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie tak, lub nie. Przy spełnieniu pewnych warunków brzegowych, szanse były. Oprócz kwestii politycznych, prawnych, istnieje jeszcze twardy konkret rzeczywistości. To wszystko musiało być możliwe do wykonania pod względem operacyjnym
– powiedział Grzegorz Kurdziel.
Nawiązał do kalendarium prac nad projektem w Poczcie Polskiej. Dodał, że przychyla się do tego, co powiedział prezes Sypniewski, kiedy sprawował swoją funkcję w Poczcie Polskiej.
W takich warunkach, przy takim opisie procesu, było to niemożliwe. Wydaje mi się, że to nie wybrzmiało, ale przyjęcie przez Sejm ustawy z 31 marca, zobowiązywało PP do obsługi korespondencyjnej 10 mln osób po 60. roku życia. Z perspektywy możliwości operacyjnych, ten proces był trudniejszy niż to, co zakładała ustawa z 6 kwietnia. W pierwszym akcie zakładano, że PP będzie to realizować w trybie przesyłki poleconej, która jest dużo bardziej pracochłonna. Moi bezpośredni podwładni analizowali czas. Wydaje mi się, że dowiedzieliśmy się równocześnie o tych planach, ja usłyszałem o tym z radia i natychmiast zadzwoniłem do prezesa Sypniewskiego
– mówił świadek.
Jak dodał, kiedy prezes potwierdził, że wie, natychmiast zatelefonował do dyrektora zarządzającego pionem sprzedaży i dyr. biura rozwoju oferty produktowej, by od poniedziałku już zaczęli analizować i liczyć, ile czasu potrzeba na realizację zadania.
Nikt Poczty Polskiej o możliwości przeprowadzenia wyborów wcześniej nie pytał. Gdyby proces był realizowany w trybie przesyłki poleconej dla wszystkich wyborców, to z naszych analiz wynikało, że mogło to trwać 6-8 tygodni
— wskazał Kurdziel.
Dopytywany o powody dymisji Sypniewskiego powiedział:
Mogę bazować na wiedzy, którą pozyskałem od prezesa Sypniewskiego. Przedstawił mi tę sprawę w taki sposób, jak dziś zeznawał. Moim zdaniem, ze strony organu właścicielskiego, nie było zaufania do pana prezesa Sypniewskiego i ta sytuacja była być może wykorzystana też do tego, by skłonić go do rezygnacji. Rozmawialiśmy na ten temat wtedy i w tym trybie, o którym mówił prezes Sypniewski – ja również byłem co do tego przekonany – tak tego się nie da zrobić, że jeżeli to może się udać, to nie w taki sposób, jak rozszerzenie przepisów ustawy z 31 marca na wszystkich głosujących.
Świadek powiedział, że wie, kim jest Jacek Sasin, ale nigdy z nim nie rozmawiał. Dodał, że jego jedyna styczność z premierem Sasinem mogła mieć miejsce podczas jakichś eventów, ale ograniczało się to do uściśnięcia dłoni.
Kurdziel powiedział, że „zarząd Poczty nigdy nie przyjmował takiego stanowiska, że jest odpowiedzialny za organizację wyborów, a jedynie za działania, które umożliwią przygotowanie i przeprowadzenie tych wyborów”.
Nigdy nie rościliśmy sobie prawa do wchodzenia w rolę PKW, KBW czy innych instytucji, które są do tego konstytucyjnie umocowane. Podobnie jest w przypadku innych wyborów, w których PP uczestnicy – z tego, co pamiętam, tryb korespondencyjny od 2011 roku znajduje się w przepisach
– mówił świadek.
Traktowaliśmy to jako projekt biznesowy, na którym Poczta może po prostu zarobić. Tak do tego przez cały proces podchodziliśmy. Nie rościliśmy sobie praw należących do PKW
– akcentował.
Świadek poinformował o piśmie z 16 kwietnia, podpisanym przez wszystkich członków zarządu PP. Informowano w nim, co należy zrobić, by podjąć działania umożliwiające przeprowadzenie wyborów przez właściwe do tego instytucje. W dokumencie wskazano, że PP musi przygotować pakiety wyborcze we współpracy z PWPW, zająć się dystrybucją i dostarczeniem pakietów upragnionym do głosowania na podstawie przekazanych przed odpowiednie organy spisów wyborców, zająć się organizacją infrastruktury nadawczej, odbiorem kopert zwrotnych od wyborów podlegających kwarantannie, izolacji, odbiorze kopert od wyborców przebywających w zakładach i przekazaniu ich do właściwych komisji wyborczych. Szacowane na 16 kwietnia koszty PP związane z realizacją decyzji premiera to ok. 680 mln zł brutto.
Jednocześnie informujemy, że terminowe zrealizowanie obowiązków Poczty Polskiej SA wynikających z decyzji Prezesa Rady Ministrów, warunkowane jest zaciągnięciem przez Pocztę Polską SA pierwszych zobowiązań finansowych do końca bieżącego tygodnia
– dodał świadek informując, że Jacek Sasin w odpowiedzi przekazał, że jest gotów do podpisania umowy i prosi o przedstawienie kalkulacji. Kurdziel powiedział, że zarząd PP miał silne podstawy, by zaciągać pierwsze zobowiązania finansowe, a MAP było na bieżąco o wszystkim informowane.
Dlaczego umowa nie została podpisana?
Ponieważ klient – MAP - uchylił się od podpisania umowy
– powiedział Kurdziel dodając, że pytanie o powody uchylenia się przez MAP nie powinno być kierowane do niego.
Dopytywany, dlaczego pieniądze zostały wydane bez podpisania umowy, Kurdziel powiedział, że po drugiej stronie był wiarygodny partner, jakim jest Skarb Państwa, a opinie prawne jasno precyzowały, że ryzyko niezwrócenia pieniędzy jest znikome. Dodał, że PP środki ze Skarbu Państwa odzyskała.
Jacek Karnowski pytał, czy zlecanie działań bez podpisanej umowy było „naturalne”. Kurdziel powiedział, że były przypadki, podejmowania działań bez rozstrzygniętego przetargu.
Kto na PP przygotowywał całe założenie przedsięwzięcia?
To, co miało być zrealizowane po uzgodnieniach z MAP – był powołany specjalny zespół decyzją prezesa Zdzikota. Moja rola była taka, jak innych członów zarządu – zajmowałem się głównie kwestiami związanymi z biznesem, operacjami, logistyką, dostarczaniem pakietów, z przygotowaniem pakietów, a inni członkowie zarządu zajmowali się czymś innym
– powiedział były wiceprezes Poczty Polskiej.
Karnowski dopytywał, czy świadkowi znane jest nazwisko Krystian Szostak.
Potwierdzam, była taka sytuacja, że jeden z członków zarządu pokazał mi w sumie plik word. Prezes Sypniewski nie zapamiętał, w jaki sposób doszliśmy do tego, że autorem może być pan Krystian Szostak. Otóż jeżeli na pliku typu word naciśnie się na właściwości, można sprawdzić, kto jest autorem. Akurat prezes Janka zwrócił na to uwagę, bo on nie znał Szostaka. Postać z wiadomych powodów mi doskonale znana, był menadżerem u naszej najgroźniejszej konkurencji. Wtedy pomyślałem, że być może jako, powiedzmy, ekspert od rynku pocztowego dotarł do kogoś i to przygotował. To nie było coś, co było do nas przekazywane drogą oficjalną. Nie wiem nawet, czy to prezes Janka otrzymał
– powiedział świadek.
Na pytanie o spotkania, w których brał udział, Grzegorz Kurdziel wskazał na 7 kwietnia. Na spotkaniu w MAP byli ministrowie Soboń, Szczegielniak i pracownicy MAP. Dyskusja dotyczyła sposobu przeprowadzenia wyborów.
Odniosłem wrażenie, że MAP nie zdaje sobie sprawy, na czym to ma polegać
— ocenił Kurdziel.
Jak powiedział, między 7 a 14 kwietnia zmieniła się koncepcja wyborów, ponieważ 7 kwietnia jasno mówiono, że za całość przygotowania pakietów ma odpowiadać PWPW, a Poczta za logistykę. W ciągu tygodnia okazało się, że PWPW „nie potrafi tego zrealizować”.
Bartosz Romowicz dopytywał o powołanie do zarządu Poczty Polskiej oraz jakie miał zadania. Świadek opisał, jakie zadania wykonywał w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych.
Odpowiadałem za przychody spółki. Jeśli mówimy, że Poczta mogła zarobić na przeprowadzeniu tych działań ok. 700 mln zł, to oczywiście mogłem sobie to wpisać na swoje konto, ale członek zarządu takiej decyzji nie może podejmować samodzielnie. Tego rodzaju skomplikowane procesy i projekty wykraczają poza możliwości jednego członka zarządu
– mówił Grzegorz Kurdziel dodając, że wszystkie decyzje były podejmowane kolegialnie, bo tak działają spółki.
W jaki sposób ustalono bazę mailową do rozesłania komunikatu ws. spisu wyborców?
Z tego, co wiem, były przeprowadzane próby, czy wiadomość dojdzie do wszystkich samorządów. Zarząd był zapewniany przez ludzi, którzy się tym zajmowali, że baza jest pełna, że była sprawdzana. To szczegółowe informacje techniczne i nie jestem w stanie precyzyjnie odpowiedzieć
– powiedział świadek.
Waldemar Buda pytał o stanowisko Poczty Polskiej w sprawie wyborów korespondencyjnych.
Kurdziel wskazał, że PP robi badania pracochłonności wszystkich usług. Porównując pracochłonność przesyłki poleconej niestandardowej, a przesyłki zwykłej, ten proces zajmuje dużo więcej czasu. Gdyby pakiety miały być dostarczane w trybie przesyłki poleconej, nie byłoby to możliwe do terminowej realizacji.
Natomiast w trakcie doprecyzowywania procesu z MAP, została zmieniona formuła usługi – z przesyłki poleconej na zwykłą, która nie wymaga potwierdzenia odbioru przez adresata. I to, jak najbardziej, w tym wolumenie, było możliwe do realizacji. Analizowaliśmy to na podstawie doręczeń realizowanych w grudniu 2019 roku – średnio w ciągu tygodnia pracownicy PP dostarczyli średnio 7,1 mln przesyłek i przekazów pieniężnych
– powiedział świadek.
Był prezes PP wskazał, że Poczta Polska dostarcza m.in. arkusze maturalne i że z pewnością poradziłaby sobie z dostarczeniem pakietów wyborczych podczas wyborów korespondencyjnych.
Powiedział, że w końcowych etapach, kiedy zbliżały się terminy przewidziane w konstytucji, wszystkie zespoły, które miały dostarczać pakiety wyborcze były „w zasadzie skompletowane”.
Magdalena Filiks pytała o pismo wysłane do ministra Sasina. W odpowiedzi Jacka Sasina wskazano, że „minister aktywów państwowych wyraża gotowość podpisania umowy”, ale „prosi o przedstawienie szczegółowej kalkulacji zaprezentowanych założeń”. Filiks powiedziała, że pismo to nie wskazuje na żadną zgodę, a 18 kwietnia wystawiono faktury na 10 mln zł.
Świadek powiedział, że przytoczone pismo było poddawane analizie prawnej, wszystkie kalkulacje były na bieżąco przekazywane do MAP, ale resort, jako klient, nie jest „firmą-krzak”.
Tak, jak to dzieje się w obrocie gospodarczym, jeśli umowa ustna jest poparta mailami, uzgodnieniami, notatkami, stanowi wystarczającą podstawę
– powiedział Kurdziel dodając, że wypłata zaliczek miała miejsce po uchwale zarządu.
Filiks dopytywała o relacje świadka z Bartoszem Mateją, prezesem zarządu Prografiks i czy inicjował jego spotkanie z prezesem PP. Kurdziel odpowiedział, że nie pamięta, bo prezes Mateja jest na rynku od lat 90., zanim on zaczął pracować na Poczcie. Filiks odparła, że „wiele osób pamięta ich prywatną relację z Krakowa”.
Dopytywany, czy Poczta nie brała pod uwagę II tury wyborów świadek powiedział, że zleceniobiorca o to nie pytał, a na zadawane pytania nie uzyskali odpowiedzi.
Agnieszka Kłopotek pytała o spotkania z Arturem Soboniem. Przypomniała, że Soboń podczas przesłuchania mówił, że nie nadzorował Poczty. Świadek zapytany o to, po co Soboń brał udział w spotkaniach powiedział, że współpracę ocenia bardzo dobrze i sprawnie, ale nie ma pojęcia, dlaczego tak zeznał.
Kurdziel dodał, że jest notatka ze spotkania z 14 kwietnia, która powinna być w zasobach Poczty Polskiej i w zasobach MAP.
Bardzo źle się stało, że do realizacji tego zadania wyznaczone zostało MAP, a nie ministerstwo, które merytorycznie zajmowało się sprawami sektora pocztowego. Wtedy departament poczty znajdował się w resorcie infrastruktury i de facto, tam byli eksperci, którzy znają się na procesie pocztowym, prawie pocztowym. To była swego rodzaju dwuwładza, bo merytoryczna część była w MI, a właścicielska część w MAP
– powiedział świadek.
Witold Tumanowicz pytał o warunki umożliwiające przeprowadzenie wyborów. Czy według opinii świadka Pocztę Polską było stać na przeprowadzenie wyborów bez wcześniejszej zapłaty?
Tak. Nie braliśmy pod uwagę ryzyka niepodpisania umowy, bo jak już powiedziałem, z mojej praktyki, jeżeli mamy do czynienia ze sprawdzonym kontrahentem, którego reputacja nie podlega dyskusji, to wykonuje się usługi najpierw na podstawie zlecenia, a potem podpisuje się umowę
– powiedział Kurdziel.
Zarząd PP podejmował działania w celu odzyskania zainwestowanych pieniędzy, wydanych pieniędzy. To chyba było w lipcu, kiedy było jasne, że MAP nie chce sfinalizować zlecenia w formie umowy. Powstała w naszym biurze prawnym opinia prawna, że właściwym resortem, który może wypłacić rekompensatę jest ministerstwo właściwe do spraw finansów i wystawiliśmy fakturę dla ministra finansów, który również się nie pochylił nad tym i nawet została uruchomiona przez PP procedura indykacyjna w stosunku do MF. Została ona bez rozpoznania, natomiast wskutek innych uwarunkowań prawnych PP odzyskała pieniądze poprzez KBW
– dodał świadek.
Czy Poczta Polska straciła, czy zyskała na przygotowaniu wyborów?
53 mln, czyli to, co wydatkowano np. na konfekcjonowanie pakietów wyborczych, to wszystko zostało Poczcie Polskiej zwrócone. W tej chwili spór sądowy dotyczy kosztów magazynowania i być może czegoś jeszcze – już wtedy w poczcie nie pracowałem. To raczej kilka niż kilkanaście milionów. Trzeba to sprawdzić n dokumentach znajdujących się w PP
— powiedział były wiceprezes Poczty dodając, że w jego ocenie 90-95 proc. poniesionych kosztów zostało zwróconych. Podkreślił, że czym innym są koszty, a czym innym jest faktura.
Świadek powiedział, że w jego ocenie, z uwagi na połączenie Poczty Polskiej z silnym sporem politycznym, wybory miały negatywny wpływ na pozycję i wizerunek spółki.
Mariusz Krystian zapytał o spółkę Prografiks, która była klientem Poczty Polskiej. Świadek wskazał, że to firma mailingowa, której działalność polega na produkowaniu korespondencji dla klientów trzecich.
Tego rodzaju podmioty obsługują np. banki, firmy telekomunikacyjne, firmy ubezpieczeniowe, energetyczne. One są klientami poczty i budowanie dobrych relacji z nimi to istotne zadanie każdego prezesa, dyrektora poczty, bo od tego, gdzie skierowany zostanie strumień przesyłek zależą przychody poczty. Nie przypominam sobie innej sytuacji, niż ta, która miała miejsce podczas wyborczych perypetii, by poczta zlecała coś do Prografiksu. To była jednostkowa sytuacja, nie pamiętam podobnej
— powiedział Kurdziel dodając, że konferencja z Soboniem była badaniem rynku, a decyzja była podjęta, że zwrócono się do firm, które miały aktywne umowy konsorcjum z Pocztą Polską – a taką umowę miała m.in. firma Prografiks, która byłą klientem poczty od połowy lat 90.
Świadek podkreślił, że współpraca w Prografiksem była dla poczty bardzo korzystna, ponieważ w czasie wojny cenowej z InPostem, część podmiotów stanęła po stronie InPostu, a część współpracowała z Pocztą Polską.
Szef komisji Dariusz Joński (KO) Kurdziela pytał, jaką rolę w przygotowaniu wyborów pełnił wiceszef w Ministerstwie Aktywów Państwowych Artur Soboń, a jaką wicepremier, szef MAP Jacek Sasin. Według Kurdziela, wiceministrowie Soboń i Szczegielniak współpracowali z Pocztą Polską w zakresie operacyjnym, czyli realizowali zlecenie swojego szefa”.
Tak samo jak my realizowaliśmy to, co zostało nam zadane w decyzji premiera
— dodał.
Na roboczo współpracowaliśmy z MAP i tam najważniejszymi osobami było tych dwóch ministrów, o których wspomniałem. Jedyny dokument, gdzie pojawiło się nazwisko Jacka Sasina to była odpowiedź na pismo zarządu Poczty Polskiej do niego, że jesteśmy gotowi do realizacji decyzji premiera pod pewnymi warunkami. On odpowiedział na to pismo podpisując się
— podkreślił Kurdziel.
Jak dodał, „nigdy zarząd Poczty Polskiej nie przyjmował stanowiska, że jest odpowiedzialny za organizację wyborów, a jedynie za pewne działania, które umożliwią przygotowanie, przeprowadzenia tego wyborów”.
Nigdy nie rościliśmy sobie prawa do wchodzenia w rolę PKW, Krajowego Biura Wyborczego czy innych instytucji, które są do tego konstytucyjnie umocowane
— mówił świadek.
Jako zarząd nie uważaliśmy, że słuszne jest stanowisko, że to my organizujemy wybory. Nasze działania, które podejmowaliśmy miały dwutorowy przebieg. Była decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, która od strony formalno-prawnej wymuszała działanie na zarządzie Poczty, aby się tego podjąć, ale z drugiej strony była współpraca z MAP, które też otrzymało polecenie od premiera. Ten proces traktowaliśmy przede wszystko jako projekt biznesowy, na którym Poczta może zarobić. Nie rościliśmy sobie praw należnych PKW
— tłumaczył Kurdziel.
Premier Mateusz Morawiecki wydał 16 kwietnia 2020 r. decyzje polecające Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych podjęcie działań zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej.
Świadek podkreślił, że Poczta Polska nie organizowała wyborów.
Trudno było nam kontestować i dyskutować z premierem, czy naszym zleceniodawcom MAP, czy premier, bo on wydał tę decyzję ma podstawę prawną do takich działań
— mówił.
Kurdziel pytany, na co i na jakiej podstawie Poczta Polska wydała ponad 50 mln zł.
Kurdziel po przytoczeniu decyzji Morawieckiego, zacytował jej fragment, w którym zlecił Poczcie Polskiej realizację działań zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP 2020 roku w trybie korespondencyjnym, w szczególności poprzez przygotowanie struktury organizacyjnej, zapewnienie infrastruktury i pozyskanie koniecznych zasobów materialnych i kadrowych”. „W dalszej części tego dokumentu jest, że finalizowanie realizacji polecenia obejmować będzie koszty poniesione przez Pocztę Polskę i nastąpi z części budżetowej, której dysponentem jest Minister Aktywów Państwowych
— tłumaczył.
Po otrzymaniu tej decyzji podpisaliśmy się wszyscy jako członkowie zarządu pod pismem do wicepremiera Jacka Sasina. 17 kwietnia otrzymaliśmy pismo od pana Sasina z deklaracją podpisania umowy zgodnie z decyzją premiera oraz prośbę o przekazanie szczegółowej kalkulacji działań niezbędnych do realizacji decyzji premiera bez kosztów PWPW
— poinformował.
Kurdziel pytany ponownie, na jakiej podstawie prawnej Poczta Polska wydała 50 mln zł, tłumaczył, że ponieważ mieli zlecenie z MAP, na to, aby to realizować.
Dowodem na to jest pismo, które wysłaliśmy wszyscy jako członkowie zarządu do pana Sasina z 16 kwietnia. W piśmie określano, co musimy zrobić, aby podjąć działania umożliwiające przeprowadzenie wyborów
— zaznaczył.
Po wymienieniu zakresu czynności Poczty Polskiej określonych w piśmie w celu zorganizowania wyborów, przytoczył fragment, który brzmiał: „jednocześnie informujemy, że terminowe spełnienie obowiązków Poczty Polskiej wynikających z decyzji premiera, jest uwarunkowane zaciągnięciem przez Pocztę Polską pierwszych zobowiązań finansowych do końca bieżącego tygodnia”.
Na nasze pismo Jacek Sasin poinformował nas, że jest gotów do podpisania umowy, że prosi o przedstawienie szczegółowych kalkulacji, szacowanej kwoty celem akceptacji
— powiedział Kurdziel. Ocenił, że „zarząd Poczty Polskiej miał bardzo silne podstawy, aby zaciągać po decyzji premiera i ministra Sasina pierwsze zobowiązania finansowe tym bardziej, że MAP było na bieżąco informowane o wszystkich zaciąganych zobowiązaniach”. Dopytywany dlaczego umowa nie została podpisana wyjaśnił, że klient, czyli MAP uchylił się od jej podpisania.
Dopytywany o wydanie pieniędzy pomimo niepodpisania umowy mówił, że „to był efekt uchwały zarządu”.
Uchwała zarządu z dnia 18 kwietnia przewidywała zaciągnięcie zobowiązania na zakup wszystkich rzeczy umożliwiających przeprowadzenie niezbędnych działań umożliwiających przeprowadzenie wyborów
— powiedział.
Jacek Karnowski pytał, czy Kurdziel uważa, że podstawą do wydania pieniędzy jest uchwała zarządu bez podpisanej umowy zlecenie.
Uważam, że to się mieści w zakresie dopuszczalnego ryzyka biznesowego, tym bardziej, że to nie było instytucja no-name, tylko to byli przedstawiciele właściciela. Trudno było uznać, że podmiot reprezentujący Skarb Państwa, który jest głównym klientem Poczty Polskiej… że będzie z tym problem
— odpowiedział Kurdziel.
Waldemar Buda próbował świadkowi zadać pytanie, ale przewodniczący Dariusz Joński mu przerywał, twierdząc, że zadawane pytanie jest nie na temat, bez czekania na jego zakończenie. Poseł PiS Mariusz Krystian zwrócił uwagę, że poseł Filiks powiedziała: „zamknij się chamie”, najpewniej w stronę posła Budy.
To nie pan będzie mi pisał pytania
— zwrócił się do Jońskiego Buda.
Spośród całego przychodu, jaki ma Poczta Polska średnio rocznie, jaką część stanowiły te przychody, które miały pochodzić z przeprowadzenia wyborów?
— zapytał Buda.
Te pieniądze, które Poczta mogła na tym zarobić, to około 10 proc. przychodu rocznego, czyli to bardzo dużo. (…) Natomiast oczywiście umowy czy innego rodzaju zlecenia Poczta przyjmuje na bieżąco
— wyjaśnił były wiceprezes Poczty Polskiej.
Dlaczego te wybory się nie odbyły, jakie przeszkody były najistotniejsze?
— zadał kolejne pytanie poseł PiS.
Żeby te wybory przeprowadzić, potrzebne były pakiety - one były. (…) Trzeba było mieć ludzi, żeby to dostarczyć do adresatów, zespoły były przygotowane. Trzeba było zapewnić miejsca dla urn i to też zostało zrealizowane. Trzeba było zapewnić obsługę osób w kwarantannie, trzeba było zapewnić pracownikom środki ochrony osobistej i wedle moje wiedzy cały asortyment był przygotowany. Jeden element, którego brakowało, trzeba było wiedzieć gdzie te pakiety doręczyć i niestety do tego potrzebne były spisy wyborców. (…) Tak naprawdę to był ten element, którego nam brakowało, żeby przeprowadzić te wybory
— odpowiedział.
Czyli przeszkodą w przeprowadzeniu wyborów było nieudostępnienie spisu wyborców przez samorządy?
— dopytywał Buda.
Ten projekt cały czas był na tzw. ścieżce krytycznej, to było wszystko robione bardzo szybko, natomiast faktycznie brakło tego elementu, czyli nie można było ustalić dokładnych adresów, gdzie dostarczyć te pakiety
— mówił Kurdziel. Przyznał, że gdyby rejestr spisu wyborców spłynął z każdej gminy, to możliwe było przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych.
wkt/tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682414-relacja-komisja-ds-wyborowprzesluchanie-b-wiceprezesa-pp