Z okazji wizyty premiera Szwecji Ulfa Kristerssona odbyła się konferencja prasowa, na której dziennikarka TVN24 zadała Tuskowi konkretne pytanie dotyczące Pegasusa:
Kiedy opinia publiczna będzie mogła poznać pełną listę osób inwigilowanych tym systemem, przynajmniej częściowo?
W rzeczywistości może aż tak konkretne nie było, bo choć zacytowaliśmy dosłownie, to wcześniej było jeszcze uniżone „Pozwolę sobie zadać pytanie” (jakby na konferencji prasowej było to czymś zdrożnym), a po tym już wstawka o złym prezydencie, który rzekomo nie chce tej listy ujawnić. Ale to pytanie też padło. Co na to premier?
Ja nie jestem od tego, żeby formułować jakieś oczekiwania - powiedział o samej komisji.
No jasne, komisja która zaabsorbuje tuzin posłów i poważne środki finansowe na całą obsługę ekspertów i konsultantów nie jest od tego, by mieć oczekiwania, niech sobie rozmawia, pogaworzy, zapali papieroska w przerwie, spróbuje potańczyć menueta - żadnych oczekiwań, zwłaszcza od premiera, który powstanie tej komisji popiera!
Premier nawoływał do pełnego wyjaśnienia, obiecał, że nie będzie wykorzystywał komisji politycznie i że prokurator generalny Adam Bodnar jest uczciwy, wszystkiego dopilnuje. Tusk mówił także:
Sam fakt, że w Polsce narasta przekonanie, że PiS podsłuchiwał wszystkich, także siebie nawzajem, jest czymś trudnym do zniesienia.
Szef rządu nazwał faktem coś, co faktem nie jest. Co to znaczy, że „w Polsce narasta przekonanie”? Gdzie ono jest? Czym je zmierzono? Jak szybko narasta? Jak trudno znieść premierowi narost tego przekonania?
Rzecz jasna jest to kolejna manipulacja - media i politycy PO nakręcają histerię, naiwni wierzą, już nawet pojawiają się reklamy zabezpieczenia telefonów powołujące się na obronę przed Pegasusem!
I oto komisja, której Tusk wcale a wcale wykorzystywać do bieżącej połajanki politycznej nie będzie, jest zagadnieniem, skomentowanym przez premiera prosto: „PiS podsłuchiwał wszystkich”.
I zero, drodzy Państwo, zero w tym sugestii i manipulacji.
Na koniec konferencji Tusk zapewnił, że jest uczciwy, więc dziennikarze odetchnęli z ulgą.
I ta ulga towarzyszy salonowi zawsze gdy Tusk jest u władzy. Ostatnio w jednym z wywiadów Tusk zapewniał, że atak na prokuraturę to sprawa Adama Bodnara, „premier nie jest od tego” by wydawać ministrowi sprawiedliwości rozkazy. Co prawda sam Bodnar twierdził, że to na polecenie Donalda Tuska, ale nikt tematu nie drążył, a prawicowych dziennikarzy przestaje się wpuszczać na konferencje.
Tusk tak potrafi - jest szefem rządu, którego media umieszczają na białym koniu, silny człowiek, „bez wątpienia najwybitniejszy polski polityk”, ale co on właściwie może. „Ja wam wójta nie wybierałem” - rzucił kiedyś do mieszkańców zalanych terytoriów, gdy państwo nie radziło sobie z powodzią.
Nie wybierał też smoleńskiej mgły, nie będzie wybierał wyników audytów, które smutno wskażą, że CPK jest za drogie do wybudowania, nie wybierał nic, nigdy i nigdzie.
W odpowiedzi premiera zabrakło jednej, doprawdy drobnej rzeczy. Daty opublikowania listy inwigilowanych - przecież już cała kolejka Brejzów i Wrzosków czeka na ordery męczeństwa w „państwie PiS”. Gdzie więc konkrety?!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682391-premier-zmartwiony-w-polsce-narasta-przekonanie