Dariusz Wieczorek z Lewicy był uprzejmy wypalić, że 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej, czyli żelazny zestaw obietnic wyborczych, które miały być zrealizowane w ciągu pierwszych 100 dni rządzenia, to była… przenośnia, z którą nikt o zdrowych zmysłach nie powinien się nadto wiązać. Minister nauki to rockandrollowiec (a konkretnie rockandrollowy perkusista), więc miewa luźne podejście do życia. Ale należy przyjąć, że rządzenie 40-milionowym krajem jest trochę poważniejsze od trzymania rytmu za pomocą werbla i hi-hata. I poważnie należy tez traktować kampanijne zobowiązania wobec wyborców. W przeciwnym razie ci mają pełne prawo czuć się oszukani.
I tak jest w tym przypadku. Nie można przejść do porządku dziennego nad tą wypowiedzią Wieczorka o 100 konkretach z Radia Plus:
Ja to traktuję jako raczej taką przenośnię, bo przecież też realnie wszyscy wiemy, że nie da rady niektórych rzeczy zrealizować.
Skoro nie da rady, to po co obiecywać? Bo dwa razy obiecać, to jak raz słowa dotrzymać?
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” sprawdzam, jak Koalicja 13 Grudnia radzi sobie z dotrzymywaniem słowa w kwestii konkretu numer 68. Brzmiał on:
W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne.
Nawet maturzysta z nieodległej przyszłości, który przebrnie przez wykastrowany system edukacji Barbary Nowackiej może to zdanie zrozumieć tylko w jeden sposób: że to zapowiedź odwołania wszystkich rad nadzorczych i zarządów spółek skarbu państwa i ogłoszenia konkursów na stanowiska w radach nadzorczych oraz zarządach.
Tymczasem rady nadzorcze są już w dużej mierze poobsadzane, a konkursów na miejsca w nich mieliśmy konkretne, okrąglutkie ZERO.
Wystarczyły polityczne decyzje ministrów (czasem aktywów państwowych, czasem klimatu, czy obrony), którym grunt przygotowała działająca w KPRM rada ds. spółek. Na jej czele Donald Tusk postawił swojego zaufanego żołnierza – Grzegorza Karpińskiego, który w poprzednich rządach Platformy (i PSL) pełnił funkcje wiceministra sportu oraz spraw wewnętrznych i administracji.
Jak oni odpartyjniają. „Zapowiedzi odpolitycznienia państwowych spółek były czyściutkim kłamstwem”
Rada potrzebowała ledwie 6 tygodni nowego roku, by pozytywnie zaopiniować 199 kandydatów do nadzorów w spółkach. Efekt? Skrajne ich upartyjnienie, choć trzeba przyznać, że parytety najczęściej zostały zachowane i synekurki trafiły do nominatów wszystkich ugrupowań tworzących koalicję. Wyjątkiem nie jest tu Polska 2050 Szymona Hołowni, który zrobił medialny spektakl z wypisaniem swojego człowieka (współtworzył struktury formacji Hołowni) z rady nadzorczej Orlenu. O rezygnacjach pozostałych jakoś nie słyszymy.
Ba, pan Michał Gniatkowski – kandydował z list Polski 2050 do Sejmu, lecz się nie dostał, więc na pocieszenie dostał fuchę w Enei – oświadczył, że nie zamierza wycofywać się z nowej posady, a woli zaprzestać działalności partyjnej. Najwyraźniej etat w mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim u Adama Struzika i rada nadzorcza siedleckiego Szpitala Wojewódzkiego to za mało dla tego arcyfachowca.
Ludzi z Polski 2050 znajdziemy też w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (do 10-osobowej rady minister Paulina Hennig-Kloska wstawiła aż troje działaczy plus jednego do zarządu), Krajowej Grupie Spożywczej, Krajowym Zasobie Nieruchomości czy PGE (tu mamy energicznego działacza PL 2050 Andrzeja Sadkowskiego, na którego koncie na platformie X ostatni wpis zawiera partyjną grafikę z 9 października z hasłem: „Tłuste koty, pakujcie kuwety!”).
Postkomuniści z SLD (tfu, Nowa Lewica!) wyciągnęli z szafy takie postacie jak prof. Mariana Nogę (w PRL przeszkolonego przez komunistyczny kontrwywiad wojskowy, mogącego pochwalić się doktoratem zrobionym na Leningradzkim Uniwersytecie Państwowym, wielkiego orędownika wydłużenia wieku emerytalnego), Mirosława Sobczyka (wiele lat temu radnego Szczecina, wydawcę książki Leszka Millera), czy Ireneusza Sitarskiego. Ten ostatni aktualnie jest p.o. członkiem zarządu Orlenu, działaczem stowarzyszenia Ordynacka – kuźni kadr Włodzimierza Czarzastego, który kiedyś tym ciałem kierował, dziś rządzi nim… wspomniany Dariusz Wieczorek. Sitarski w rządzie Leszka Millera nadzorował prywatyzację, a ponad dekadę wcześniej pracował w kancelarii prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego.
PSL nie tylko rzuciło się na takie instytucje jak Polski Związek Łowiecki (pamiętają Państwo posła tej partii Eugeniusza Grzeszczaka? Dziś stoi na czele PZŁ jako łowczy krajowy nominowany przez minister Hennig-Kloskę), czy rolniczych agencjach pokroju ARiMR, ale zadbało też o swoich nominatów w SSP, np. Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
Jest też długa lista nazwisk, których łaskawy los (czytaj: koledzy z tekami ministrów) nie wskazał jeszcze odcinków, na które będą rzuceni. Znajdziemy w tym gronie takie postacie jak Beata Bieniek-Wiera (pełnomocnik Rafała Baniaka, b. wiceministra gospodarki oraz skarbu w rządach Tuska i Kopacz, aresztowanego i oskarżonego wespół z Włodzimierzem Karpińskim – w przypadku Baniaka chodzi o zarzuty zbrodni VAT-owskiej i prania pieniędzy – bohatera skandalu obyczajowego w restauracjach Sowa i Przyjaciele i Amber Room), Rafała Wiecheckiego (w dawnych czasach LPR-owski minister gospodarki morskiej, dziś obrońca senatora Stanisława Gawłowskiego oskarżonego o siedem przestępstw w tzw. aferze melioracyjnej), Rafała Zahorskiego (pełnomocnik zachodniopomorskiego marszałka Olgierda Geblewicza ds. gospodarki morskiej), Pawła Bartoszewskiego (działacz PO, kolejny protegowany Geblewicza), Karoliny Ryder (pracownica biura posła PSL Jarosława Rzepy) czy Mariusza Mandata (działacza PSL).
Serdecznie polecam nowe wydanie „Sieci”, w którym dużo więcej szczegółów o trwającym wielkim skoku na spółki.
Ten walec jedzie równo i szybko. A zasada TKM (teraz, k…, my!) chyba nigdy wcześniej nie była tak drobiazgowo zastosowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/682348-jak-oni-odpartyjniaja-wcale-trwa-wielki-skok-na-spolki